Aktualności

JEŚLI LUDZIE ZAMILKNĄ, KAMIENIE WOŁAĆ BĘDĄ…

Data publikacji 17.02.2020

Przed wojną był kierownikiem komisariatu, w czasie okupacji granatowym policjantem. Komuniści próbowali zrobić z niego faszystowskiego oprawcę. Życie uratowały mu świadectwa tych, których ocalił od Zagłady…

Komisarz Bronisław Marchlewicz był od 1937 r. kierownikiem komisariatu policji w Otwocku. Wcześniej brał udział w I wojnie światowej i w wojnie polsko-sowieckiej. Podczas II wojny, służąc w Polskiej Policji GG, był jednocześnie uczestnikiem antyhitlerowskiego ruchu oporu – m.in. jako oficer Armii Krajowej, ps. „Śmiały”. Z narażeniem życia własnego i bliskich wielokrotnie występował w obronie zniewolonej ludności Otwocka – zarówno Polaków, jak i Żydów. Uratował wiele osób przed aresztowaniem, wywiezieniem do obozów koncentracyjnych i innymi prześladowaniami. Ochraniał tajne nauczanie w Otwocku, ostrzegał znajomych i nieznajomych o mogących im grozić niebezpieczeństwach.

O nadanie Bronisławowi Marchlewiczowi medalu Sprawiedliwego wnioskowały: uratowana dzięki jego pomocy Marysia Osowiecka (dziś: Michele Donnet, obywatelka Francji) i jej starsza kuzynka, córka przedwojennych sąsiadów rodziny Marchlewiczów, Hanna Kamińska-Goldfeld.

Przez długie lata Michele Donnet nie znała szczegółów swego ocalenia. Dopiero po wielu latach dowiedziała się, że w sierpniu 1942 r. jej matka – żydowska nauczycielka, Anna Osowiecka – zostawiła ją na otwockiej ulicy z nadzieją, że ktoś ją ocali. Przechodzień zaprowadził dziewczynkę do komisariatu polskiej policji, którego kierownikiem był Bronisław Marchlewicz. Ten przekazał 5-letnię Marysię swej sąsiadce Aleksandrze Szpakowskiej, która ukrywała ją do czasu, aż ks. Ludwik Wolski wystawił małej Żydówce fałszywą metrykę chrztu na nazwisko Halina Brzoza. Wtedy dziewczynka została umieszczona w sierocińcu sióstr elżbietanek w Otwocku. Po wojnie wraz ze starszą kuzynką, Hanią, wyjechała do Francji.

Istnieją świadectwa, że porucznik Marchlewicz (stopień służbowy w strukturze organizacyjnej Polskiej Policji GG) pomagał też innym Żydom. Rozkazał między innymi wypuścić grupę schwytanych w obławie. Udaremniał donosy szmalcowników. Ostrzegał osoby przechowujące Żydów. Był prawym człowiekiem w nieludzkich czasach. Maks Noj, otwocki Żyd, który przekazał swą córkę pod opiekę sióstr elżbietanek, wspomina w książce Ewy Kurek Dzieci żydowskie w klasztorach: „O fakcie podrzucenia dziecka do klasztoru poinformowany był komisarz granatowej policji w Otwocku, mój znajomy. Obiecał mi, że w razie jakiejś wpadki, w czasie której dziecko trafiłoby na posterunek policji, zadzwoni do mieszkającego obok inżyniera Szpakowskiego i wtedy jego żona zaopiekuje się dzieckiem jako swoim czy swojej kuzynki”.

Po wojnie Marchlewicz został najpierw awansowany do stopnia majora. Później jednak rozpoczęło się „oczyszczanie szeregów” Milicji Obywatelskiej z „niewłaściwych” osób. Postawiono go w 1948 r. przed komisją weryfikacyjną. Wówczas Miejska Rada Narodowa w Otwocku odbyła specjalną naradę i w uchwale stwierdziła, że komendant Marchlewicz „był zawsze lojalny w stosunku do Polski Podziemnej i zawsze postępował jak przystało na prawego Polaka”. W trakcie dyskusji poprzedzającej przyjęcie uchwały radny Izaak Cynamon wspominał, jak „ob. Marchlewicz Bronisław zwalniał Żydów, przyprowadzanych do Komisariatu” i – w przeciwieństwie do innych funkcjonariuszy – nie stosował sankcji wobec Żydów przekraczających granice getta. Przewodniczący Rady Józef Korcz stwierdził zaś, że otrzymał od Marchlewicza „przepustkę nocną, która ułatwiła mu pracę konspiracyjną”. Słyszał również „od kilku osób po likwidacji getta, iż ob. Marchlewicz Bronisław otrzymał polecenie, aby wydał rozkaz strzelania do Żydów, uciekających z getta i podobno rozkazu takiego nie wydał”.

Bronisław Marchlewicz został wtedy zweryfikowany pozytywnie. Wkrótce jednak władze komunistyczne zmieniły decyzję. W roku 1949 Marchlewicza aresztowano pod zarzutami uczestnictwa w „faszyzacji życia państwowego w Polsce” w latach 1927-1937. Mieszkańcy Otwocka zebrali wówczas kilka tysięcy podpisów pod apelem o uwolnienie go z więzienia. Zgromadzono kilkadziesiąt pisemnych oświadczeń jednoznacznie potwierdzających prawość komendanta i szczegółowo opisujących jego dobre czyny. Mimo to został skazany na 6 lat więzienia z pozbawieniem praw publicznych i obywatelskich praw honorowych.

W 1950 r. Sąd Najwyższy w procesie rewizyjnym zmniejszył karę. W uzasadnieniu wzięto pod uwagę zachowanie Marchlewicza w czasie okupacji, „które było godne podziwu i stało na pograniczu bohaterstwa […] oskarżony z narażeniem życia ratował przed okupantem polską ludność bez względu na jej przekonania polityczne i narodowość”.

Po wyjściu z więzienia w roku 1950 aż do roku 1958 Bronisław Marchlewicz widniał jednak nadal w rejestrze skazanych jako osoba pozbawiona praw publicznych. Utracił uprawnienia emerytalne. Żył na granicy ubóstwa. Długo nie mógł znaleźć pracy, a gdy już ją znalazł, szybko ją tracił – zwalniano go pod pretekstem reorganizacji. Wreszcie został kierownikiem administracyjnym w otwockim szpitalu miejskim.

Warto jeszcze wspomnieć, że pochwalne opinie wobec Bronisława Marchlewicza wygłasza także Celek Perechodnik, żydowski policjant w otwockim getcie, tak wysoce krytyczny wobec wszystkich – i Niemców, i Polaków, i Żydów. W swoich wspomnieniach wydanych pod tytułem Spowiedź pisał:

„gwoli sprawiedliwości, muszę wyłączyć poza nawias policji osobę Marchlewicza, komendanta komisariatu otwockiego. Nie mogę mu zarzucić, że żył podczas wojny z getta, granic którego nigdy prawie nie przekroczył ani przed akcją, ani też po akcji. Jestem święcie przekonany, że w mieszkaniu jego nie znajdzie się ani jedna rzecz żydowska”.

Hanna Kamińska-Goldfeld wyznała po latach, że dla niej – Żydówki ukrywającej się w Warszawie po „aryjskiej” stronie – „granatowy policjant” był ostatnią osobą, do której zwróciłaby się o pomoc. A jednak to dzięki jej zaangażowaniu, po wnikliwej analizie, 21 listopada 2004 r., Instytut Yad Vashem uznał Bronisława Marchlewicza za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Wręczenie medalu Sprawiedliwego odbyło się 24 lipca 2005 r. w Teatrze Żydowskim w Warszawie, w dniu Święta Policji. W imieniu komendanta Marchlewicza medal odebrał jego syn, emerytowany dziennikarz Zbigniew Marchlewicz, ogromnie zaangażowany w upamiętnianie osoby swego ojca. W trakcie uroczystej ceremonii, ówczesny komendant główny policji, gen. Leszek Szreder, powiedział: „Jesteśmy dumni, że Bronisław Marchlewicz był jednym z nas”.

Cztery lata później, w dniu Święta Niepodległości, 11 listopada 2009 r., prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Bronisława Marchlewicza Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski „za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej, za wybitne zasługi w obronie godności człowieczeństwa i praw ludzkich”.

 

Źródło: Na podstawie opracowania Zbigniewa Nosowskiego (Społeczny Komitet Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich)

Fot. Ze zbiorów Zbigniewa Marchlewicz syna Bronisława Marchlewicz

 

Powrót na górę strony