Aktualności

Rozdział VII. Udział Policji w obronie Chełma

Data publikacji 23.08.2020

Z końcem lipca 1920 r. ciężkie i denerwujące dni nastały dla Chełma. Cofające się wojska nasze, powodowane rozkazem Naczelnego Wodza Marszałka Józefa Piłsudskiego, zatrzymały się nad pobliskim Bugiem i toczyły tam zażarty bój z przeważającymi siłami wroga. Przez miasto przejeżdżały tysiące wozów uciekinierów z terenów przyfrontowych. Równocześnie ewakuowały się urzędy. W mieście wrzało od najsprzeczniejszych opowieści, przywożonych przez uciekinierów, z których jedni dowodzili, że wojska nasze zostały już pobite i cofnęły się w głąb kraju, omijając miasto, inni natomiast przekonywali, że bój nad Bugiem trwa jeszcze i że szala zwycięstwa zaczyna przechylać się na naszą stronę.

Dopóki w mieście znajdowało się Dowództwo Frontu Południowo-Wschodniego, wśród ludności panował jeszcze znośny nastrój. Gdy jednak opuściło ono Chełm i jednocześnie rozpoczęto przymusową ewakuację, złudzenia prysły. Tymczasem w rzeczywistości sytuacja ta, aczkolwiek groźna, nie była jednak aż tak rozpaczliwa. Wojska nasze bowiem nie były pobite i cofały się tylko na skutek otrzymanego rozkazu Naczelnego Wodza. Odwrót ten był więc nie wymuszony, ale strategiczny. Nikt jednak o tym nie mógł wówczas wiedzieć i dlatego tłumaczono go jako klęskę. 

W związku z wytworzoną sytuacją miejscowa policja miała niesłychanie wiele pracy, gdyż w ciągu trzech dni (6-8 sierpnia) musiała dostarczyć 1800 podwód dla ewakuacji ludności cywilnej i władz wojskowych. Ewakuację ukończono ostatecznie 8 sierpnia. Pomimo tego, że wszystkie władze i urzędy opuściły już miasto, miejscowa policja z komendantem powiatowym, komisarzem Janem Kotlarewlczem[1], pozostała na miejscu. Zdecydował on bowiem dopomóc - wyczerpanym walką żołnierzom – w obronie Chełma przed bolszewikami.

Dzięki wydanym wcześniej zarządziom w mieście skoncentrowano załogi ze wszystkich okolicznych posterunków (z wyjątkiem Rejowca i Siedliszcza, które - jako najbardziej wysunięte na zachód - były mniej były zagrożone działaniami wojennymi). Poza tym w Chełmie nie stawiła załoga posterunku w Żmudzi, oraz częściowo z Rakołupów i Wojsławic. Jak się okazało, wpadli w ręce Rosjan. Oprócz tego kom. Kotlarewicz dysponował pewną liczbą policjantów przydzielonych z powiatu garwolińskiego oraz z woj. kieleckiego.        

Ogółem policyjne siły w Chełmie liczyły 150 ludzi, wśród których było kilkunastu konnych. Ze stanu tego kom. Kotlarewicz utworzył dwie kompanie oraz mały oddział wywiadowców konnych. Na czele kompanii pierwszej stanął podkom. Bolesław Grabowski, na czele drugiej - aspirant Ignacy Miński. Nad całością (i oddziałem konnym) objął osobiście dowództwo kom. Kotlarewicz, podporządkowując się jednocześnie dowódcy grupy, znajdującej się w Chełmie - kapitanowi Szwarcenberg-Czernemu.

Dla wyjaśnienia musimy nadmienić, że w owym czasie Chełm znajdował się w obrębie działań 3-ej armii, a w szczególności — 7- mej dywizji piechoty, dowodzonej przez płk. Szuberta. Grupa kpt. Szwarcenberga-Czernego wchodziła właśnie w skład tej dywizji. Oczywiście, usługi ofiarowane wojsku przez kom. Kotlarewicza zostały skwapliwie przyjęte, tymbardziej że 7-ma dywizja znajdowała się w ogromnie trudnej sytuacji, miała bowiem przeciwko sobie całą 12-tą armię sowiecką.

Ze względu na konieczność zabezpieczenia Chełma z zachodu i południa naszemu półbata- lionowi wyznaczono natychmiast do obsadzenia stosunkowo duży, bo aż czterokilometrowy odcinek od szosy hrubieszowskiej aż do wsi Pokrówka-Stara. Odcinek ten, niezabezpieczony należycie, musieli doprowadzić do porządku nasi żołnierze policyjni, odrutowując go, kopiąc okopy i tworząc jednocześnie szereg redut. Poza tym wysyłano również patrole, w celu zorientowania się w ruchach i sytuacji nieprzyjaciela. 10 sierpnia patrole te zetknęły się z czujką nieprzyjaciela, a następnie – na skutek ich przewagi liczebnej - wycofały się spiesznie do własnych pozycji. Kilka godzin później półbatalion policyjny został zluzowany na swym odcinku przez liczniejsze oddziały wojskowe, sam zaś otrzymał inny odcinek, znacznie mniejszy (jednokilometrowy), znajdujący się naprzeciwko wsi Stary Strupin, zajętej już przez nieprzyjaciela.

Zmiana odcinka źle podziałała na policjantów. Zabrano ich bowiem ze stanowisk, które sami sobie przygotowali, a teraz mieli z nich korzystać inni. Poza tym byli już przemęczeni parodniową  pracą przy tych robotach ziemnych.  Zamiast upragnionego odpoczynku wyznaczono im nową służbę na odcinku wprawdzie mniejszym, ale za to gorszym,  urządzonym bardzo prymitywnie. Kom. Kotlarewicz, znający doskonale swych ludzi, chcąc pobudzić w nich energię i nowy zapał, w porozumieniu się z dowódcą grupy i dowódcami kompanii, zarządził atak na Strupin. Sam również ruszył do boju z drugą kompanią. Jednocześnie z flanki zaatakował nieprzyjaciela, wraz ze swoją kompanią, podkom. Grabowski. Efekt tego ataku był nadzwyczajny. Policjanci, starzy i wyrobieni żołnierze, a przy tym wściekli na nieprzyjaciela za swe nieprzespane noce i poniesione trudy, natarli z niebywałą furią. Zaskoczeni i przerażeni zarazem krasnoarmiejcy rozpoczęli bezładną strzelaninę. Nie powstrzymało to jednak naszych policjantów, którzy parli do przodu z głośnym okrzykiem „hura, hura!“ na ustach.

Impetem tym zmusili oddziały sowieckie do ucieczki. Wielu z bolszewików uciekało na wozach, ustawiając na nich karabiny maszynowe i strzelając w taki sposób do naszych. Niewiele im to pomogło, krzywdy bowiem wielkiej policjantom nie zrobili, sami natomiast ponieśli znaczne straty, pozostawiając liczne trupy na pobojowisku. Spośród policjantów lekko ranni zostali: dowódca I-ej kompani, asp. Miński oraz post. Stankiewicz. Poza tym kom. Kotlarewiczowi przestrzelono mundur i czapkę.

Zwycięski atak na Strupin ogromnie podniósł ducha wśród policjantów. 12 sierpnia obaj dowódcy kompanii urządzili nowe wypady na nieprzyjaciela, które również udały się znakomicie.

W dniu 13 sierpnia kompanie policyjne zostały zluzowane i skierowane do pełnienia służby garnizonowej w samym mieście. Jednocześnie kom. Kotlarewiczowi doręczono następujący rozkaz, datowany 13 sierpnia: „D-ca. komp. policji państw, obejmie natychmiast majątek i agendę D-twa miasta od wyjeżdżającego por. Kujawy. Objęcie pozostaje tymczasowe, aż do przybycia oddziałów 3 Dyw. Leg. Podpisał: mjr. Borowiec. w. z. szef sztabu".

W czasie powyżej opisanej akcji oddziały policyjne wchodziły w skład tzw. batalionu kombinowanego, będącego w dyspozycji 14 brygady piechoty.

Od momentu objęcia dowództwa miasta przez kom. Kotlarewicza kompanie policyjne wyszły ze składu tego batalinu. Policjanci, pełniąc służbę garnizonową, mieli możność odpocząć i porządnie się wyspać.

W dniu 17 sierpnia, po porozumieniu z dowództwem 7 dywizji, kom. Kotlarewicz wysłał patrole z zadaniem zebrania informacji o siłach nieprzyjaciela. Jeden z tych patroli, pozostający pod komendą przodownika Józefa Strusklego, natknął się niespodziewanie na znaczne siły sowieckie pod wsią Sielce, na południe od Chełma, gdzie został rozproszony. Przod. Struskl dostał się przy tym do niewoli. Otrzymany o tym meldunek przekazano natychmiast do dowództwa 7-mej Dywizji. Tam nic o akcji nieprzyjaciela na południu nie wiedziano. Dla stwierdzenia więc sił nieprzyjaciela wysłano w tamtą stronę dwa patrole: policyjny - pod komendą asp. Mińskiego w sile 24 ludzi, oraz kawaleryjski - około 40 jeźdźców z 3 szwadronu 2 pułku strzelców konnych.

Patrol policyjny na 4-tym kilometrze za miastem, za wsią Pokrówka Nowa, przepłoszył „bobrujące” już tam patrole nieprzyjacielskie. Pod wsią Krzywice oba nasze patrole zostały zaatakowane przez przeważające oddziały kawalerii sowieckiej Golikowa. Żołnierze nasi, nie zważając na to, że mają do czynienia ze znacznie liczniejszymi oddziałami, stawili nieprzyjacielowi zacięty opór, po czym przeszli nawet do kontrataku. W rezultacie kawaleria sowiecka, nie orientując się z jakimi siłami ma do czynienia, cofnęła się do pobliskiego lasu. Aspirant Miński miał początkowo zamiar atakować dalej, lecz wobec otrzymania zawiadomienia od dowódcy szwadronu o ruchach flankowych nieprzyjaciela postanowił cofnąć się. Manewr ten odbywał sie pod mocnym ostrzałem nieprzyjacielskich karabinów maszynowych. Mimo to policjanci wyszli z niego bez szwanku, natomiast ciężko ranny został jeden ze strzelców. W międzyczasie szwadron zdążył już wycofać się do Strupina, a stamtąd – spokojnie już - powrócić do Chełma.

Niespodziewany wypad policyjnych zwiadowców tak dalece zbił z tropu dowództwo sowieckie, że zaniechano tam zupełnie planu atakowania Chełma, kontynuując marsz na Rejowiec. Było to szczęśliwą okolicznością dla miasta, które dysponując niewielkimi siłami niewątpliwie padłoby łupem oddziałów bolszewickich.

 Dotychczasowe sukcesy bojowe bardzo podniosły policjantów na duchu. Wszyscy rwali się do walki.  18 sierpnia w godzinach rannych, w związku z odwrotem nieprzyjaciela na wszystkich frontach, dowódca grupy w Chełmie, działając na rozkaz dowództwa7-mej dywizji, rozpoczął przygotowania do akcji zaczepnej. W tym celu ściągnięto wszystkie możliwe oddziały w sile kilku batalionów i rozpoczęto ofensywę. Obie kompanie policyjne, pod dowództwem kom. Kotlarewicza posuwały się| w kierunku południowym od Chełma.  I-sza kompania podkom. Grabowskiego, w której znajdował się również kom. Kotlarewicz, posuwała się w kierunku wsi Pokrówka Uher,(spr.), II zaś, z asp. Mińskim odeszła w kierunku Krzywicy,

Nieprzyjaciel cofał się tak spiesznie, że wszelkie usiłowania nawiązania z nim kontaktu okazywały się daremne. Jedynie tylko lewe skrzydło oddziałów policyjnych, pomiędzy Krzywlcą i Uhrem, natrafiło na opór nieprzyjaciela, który usiłował powstrzymać nasz oddział  ogniem karabinów  maszynowych. Opór ten został jednak natychmiast złamany, bowiem współdziałała z naszymi oddziałami artyleria. W ręce oddziałów policyjnych wpadła przy tej okazji obfita zdobycz wojenna oraz kilkudziesięciu jeńców. Pod wieczór oddziały policyjne zetknęły się z trzema batalionami naszego wojska, posuwającymi się od strony Rejowca, Po osiągnięciu linii lasu, za wsią Depułtowicze, oddziały policyjne zostały zastąpione przez wojsko i zgodnie z otrzymanym rozkazem powróciły do Chełma, gdzie już rozpoczęły swą normalną służbę. Chełm był już bezpieczny i nic mu nie zagrażało,

Ogólnie stwierdzić trzeba, że policjanci zdali świetnie swój żołnierski egzamin , wzbudzając niemały podziw wśród wojska. Oczywiście, duża w tym zasługa kom. Kotlarewicza i jego oficerów: Bolesława Grabowskiego i Ignacego Mińskiego.

W całej opisanej tu akcji szczególnie wyróżnili się następujący policjanci: starsi przodownicy: Jan Topolski, Kazimierz Piechocki; przodownicy: Józef Struski, Tomasz Wójcikowicz, Ksawery Dziedzic, Konstanty Szymczyk, Kazimierz Szelążek, Aleksander Litwin, Piotr Obroślak, Adam Żurek, Józef Kot; posterunkowi: Józef Bisko, Mikołaj Baranowski, Stanisław Jędrzejewski, Jan Okoń, Stanisław Meledyn, Michał Włodarczyk, Andrzej Wawer, Michał Wesołowski, Józef Dziewulski, oraz posterunkowi służby śledczej: Bronisław Gorgol i Feliks Hempel.

Dowództwo 7-mej dywizji - w związku z udziałem policji chełmskiej w obronie miasta - wydało następujące zaświadczenie za L.dz. 1338/II z dnia 27 sierpnia 1920 r.:  „Niniejszym zaświadcza się, że oddział Policji Państwowe) Chełmskiej, w sile dwóch kompanii po 75 bagnetów, pod dowództwem komisarza Pol. Państw. Jana Kotlarewicza i podkomisarzy Grabowskiego i Mińskiego, brał czynny udział w obronie i zabezpieczeniu miasta Chełrna podczas ataków bolszewickich od dnia 13.VIII 1920 r. do 21.VIII 1920 r.  Oddział ten dokonał z własnej inicjatywy

kilka wypadów na przedpole, przez co przyczynił się do wyświetlenia sytuacji. Również jako chwilowo jedyna załoga Chełma utrzymał w mieście wzorowy ład i porządek.”

(—) mjr. Borowiec w z. szefa sztabu". 

Dzielne zachowanie się policji chełmskiej w obliczu nieprzyjaciela znalazło bardzo miły oddźwięk nie tylko w Komendzie Głównej P, P., ale również i w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. W związku z tym p, minister wyraził swa pochwałę i uznanie „ Komisarzowi Janowi Kotlarewiczowi, Komendantowi Policji Powiatu Chełmskiego, za czynny udział w walkach na froncie swego powiatu i w obronie m. Chełma na czele oddziału policji w sile dwóch kompanii” oraz dowódcy II kompanii podkomisarzowi policji pow. chełmskiego  - Bolesławowl Grabowskiemu i dowódcy I-szej kompanii -  aspirantowi tegoż powiatu Ignacemu Mińskiemu, a także wszystkim funkcjonariuszom policji powiatu chełmskiego,

Udział policji chełmskiej w obronie Chełma jest dalszyrn ogniwem w łańcuchu walk policji

z najeźdźcą. I jak wszędzle, tak i tu policjant polski okazał w całej pełni wartości moralne policjanta obywatela.

 

[1]Obecnie nadkomisarz inspekcyjny m.st. Warszawy.

 

Źródło: "Na Posterunku" 1930 nr  38

Powrót na górę strony