Aktualności

Od patrioty do ojca chrzestnego … historia Łukasza Siemiątkowskiego

Data publikacji 22.04.2020

Od czasów odzyskania przez Polskę niepodległości rozwijały się na jej terenach zorganizowane grupy przestępcze, zarówno o charakterze kryminalnym, jaki i gospodarczym. Dokonywane były spektakularne napady na banki i dopuszczano się sprzeniewierzania państwowego majątku, a zorganizowana przestępczość w przedwojennej Warszawie rozwijała się nie gorzej niż w Chicago. Jej przywódcy mogli działać bezkarnie dzięki powiązaniom ze światem polityki i służb specjalnych.

Zacznijmy naszą dzisiejsza opowieść od połowy marca 1932 roku, a dokładnie od 13 marca 1932 r. kiedy to do detalicznej sprzedaży trafił kolejny, 11. numer „Tajnego Detektywa”, najpopularniejszego przedwojennego brukowca opisującego skandale kryminalne, obyczajowe i polityczne. Chętni, którzy chcieli go nabyć ustawili się licznie przed salonikami prasowymi i sklepami w całej Polsce. Szczęśliwcy, którym udało się nabyć „ów brukowiec”, już na pierwszej stronie mogli przeczytać zapowiedź obszernego artykuł o „warszawskiej mafji terrorystycznej”, którą po wielu miesiącach drobiazgowego śledztwa udało się w końcu rozbić policji. W odróżnieniu od dzisiejszych informacji prasowych, czytelnikom zaprezentowano nie tylko nazwiska i imiona, ale też zdjęcia oskarżonych bandytów, co wynikało z faktu, iż ówczesne prawo nie wymagało bowiem ochrony danych ani wizerunku. Jeśli artykuł z tej gazety był dla przeważającej części jej czytelników sensacją, to na pewno nie był niczym odkrywczym dla warszawskich kupców, którzy od kilku lat stykali się z bandytami. Dla nich oglądanie twarzy zbirów, którzy bezczelnie terroryzowali ich przez blisko dekadę, zdecydowanie wiązało się z traumą, o której najchętniej chcieliby szybko zapomnieć.

Największe poruszenie w ówczesnej Polsce wywołały jednak nie wizerunki zbirów, ale informacja, że kierował nimi Łukasz Siemiątkowski zwany „Tasiemką” – były żołnierz Legionów Piłsudskiego, a później radny Warszawy, mający szerokie kontakty w świecie polityki. Zanim Siemiątkowski stanął przed sądem oskarżony o kierowanie groźnym gangiem, przeszedł długą drogę. Ten urodzony w 1876 roku w Milanówku syn cieśli, miał 17 lat gdy zaczął pracę w fabryce włókienniczej w Grodzisku Mazowieckim. To właśnie tam zetknął się po raz pierwszy z ideami socjalizmu. Stały się one mu tak bliskie, że wziął udział w kolportowaniu nielegalnej „bibuły” agitującej masy robotnicze do tego nowego prądu intelektualnego. Do Warszawy przeprowadził się w 1904 roku, gdzie oficjalnie wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej i przybrał pseudonim „Tasiemka”, który nawiązywał do jego pracy w fabryce pasmanteryjnej przy ul. Okopowej na stołecznej Woli. Zaangażował się też w działalność organizacji bojowej PPS. Brał nawet udział w przygotowaniach do uwolnienia dziesięciu działaczy socjalistycznych więzionych przez władze carskie na Pawiaku. Za wywrotową działalność sam trafił do aresztu, ale w 1911 roku został zwolniony, bo oskarżający go prokurator oficjalnie przyznał, że nie ma dowodów winy. Siemiątkowski wrócił do pracy w fabryce ubrań.

Gdy trzy lata później wybuchła I wojna światowa, a Józef Piłsudski zaczął tworzyć Legiony, przyszły szef warszawskiej mafii zaangażował się w działalność niepodległościową. Wstąpił do I Brygady i został oficerem jej wywiadu. Jego pracę nadzorowała Konstancja Jaworowska ps. Jadwiga – odpowiedzialna za raporty wywiadowcze działaczka socjalistyczna i jedna z najbliższych współpracownic Józefa Piłsudskiego. Jako agent służby specjalnej i działacz bojowy latem 1918 roku Siemiątkowski wziął udział w zamachu na prowokatora władz zaborczych nazwiskiem Prymusiewicz. Miał on zostać zastrzelony w Warszawie. Plan się jednak nie powiódł, a niemiecka policja aresztowała Siemiątkowskiego i jego towarzyszy. Trafili do Cytadeli, a potem osadzono ich w Modlinie. Sąd skazał obu na karę śmierci, ale wyroku nie udało się wykonać. Trzy dni przed terminem egzekucji, 11 listopada 1918 roku, w Warszawie rozbrojono resztki niemieckich garnizonów, więźniów uwolniono i darowano im karę.

Gdy nowa Polska pojawiła się na mapie Europy, a jej władze zaczęły organizować życie nowego państwa, przed Siemiątkowskim otwarła się droga do wielkiej kariery. Człowiek z jego przeszłością – socjalistyczną i niepodległościową – był pożądany przez nowe władze. Wybrał jednak karierę administracyjną i zaczął pracę w strukturach PPS, kierując komitetem w dzielnicy Powązki. Dla PPS-u Siemiątkowski był bardzo pożyteczny, gdyż w tamtym czasie z gorących sporów politycznych nader często wywiązywały się starcia bojówek poszczególnych partii czy ugrupowań politycznych, które niejednokrotnie toczone były na ulicach stołecznego miasta. Postacie takie jak Łukasz Siemiątkowski czy Józef Łokietek („Doktor Łokietek"), nie tylko zapewniały bezpieczeństwo, ale były również cennym źródłem informacji.

Przełomowy dla niego okazał się rok 1927. Najpierw Siemiątkowski uzyskał mandat radnego miasta stołecznego Warszawy, potem bez powodzenia kandydował do Senatu, a w końcu w następnym roku doszło do rozłamu w PPS. Siemiątkowski dał sobie spokój z działalnością partyjną. Skupił się na pracy warszawskiego radnego. Wtedy też poznał niejakiego Leona Karpińskiego zwanego „Pantaleonem” – muskularnego rzezimieszka znanego z siły i bezwzględności w egzekwowaniu długów. Polubili się, a „Tasiemka” zaproponował nieformalne porozumienie: Karpiński stworzy gang pracujący pod kontrolą Siemiątkowskiego, a ten – poprzez swoje kontakty z władzami – będzie się starał zapewnić bandytom parasol ochronny. Dogadali się.

Karpiński skrzyknął trzynastu swoich kolegów z półświatka i stał się ich przywódcą. Banda zaczęła grasować na „Kercelaku”, czyli głównym placu targowym lewobrzeżnej Warszawy. Pierwsze miesiące mafijnej działalności tak opisywał reporter „Tajnego Detektywa”:

„Zaczęto od wymuszania stałego haraczu miesięcznego, wahającego się od 50 do 200 złotych, w zależności od stanu finansowego poszczególnego kupca. Wszelkie odruchy protestu tłumiono ciężkim kaleczeniem, zaś próby doniesień do władz kończyły się najczęściej śmiercią kupca, okaleczeniem jego domowników i rozrabowaniem sklepu czy straganu”.

To też najczęściej skarżący, pod wpływem krwawego terroru, zwykle odwoływał doniesienie, płacąc nawet grzywnę za rzekome fałszywe doniesienie. Taki stan rzeczy z biegiem czasu do tego stopnia rozzuchwalił bandytów, że ci rozciągnęli stałą kontrolę nad interesami kupców i handlarzy:

„(…) I tak, gdy który z kupców wydawał córkę zamąż z posagiem, musiał on bandzie dawać okup w wysokości dziesięciu procent od całej sumy. To samo działo się, gdy syn jakiegoś kupca żenił się i brał posag”.

Poza ściąganiem haraczy od kupców z Kercelaka gang Siemiątkowskiego „ochraniał” też przynoszące krociowe zyski burdele, zajmował się porwaniami dla okupu. Nie bez znaczenia był też fakt, iż członkowie bandy wywodzili się z różnych kultur, tworząc swoisty tygiel rozmaitości. I tak wnioskując z ich nazwisk, można przypuszczać, iż Judka Sztajnwort był zapewne Żydem, Janiak i Plackowski to raczej Polacy, z kolei nazwisko Osmański sugeruje przodków tatarskich, a Leon Pantaleon to imiona wskazujące na mocne zrusyfikowanie i, prawdopodobnie, religię prawosławną. Mamy zatem przedwojenną Warszawę jakby w „bandyckim kalejdoskopie”, którego iluminatorzy nie przebierali w środkach, dążąc do całkowitego podporządkowania sobie nie tylko handlu, ale i innych gałęzi stołecznej gospodarki. Opisał je szczegółowo reporter „Tajnego Detektywa”.

„Oto mąż poślubionej świeżo córki kupca przeciwstawił się żądaniu bandy, posyłając »na odczepnego« 150 złotych. Nazajutrz, gdy wyszedł do pracy, wtargnęło do mieszkania 5-ciu członków bandy, uzbrojonych w rewolwery. Zakneblowali młodej kobiecie usta, poczem wszyscy kolejno dopuścili się na niej ohydnego gwałtu. Wychodząc, bandyci zapowiedzieli nieszczęśliwej, że na wypadek zameldowania o sprawie policji, mąż zostanie zabity, a ona wraz z ojcem będzie okaleczona. Nieszczęsna ofiara, wiedząc, że z bandytami niema żartów, postanowiła przemilczeć o wszystkim przed mężem. Kiedy jednak po pewnym czasie okazało się, że została zarażona nieuleczalną chorobą, opowiedziała o wszystkim mężowi, który postanowił niezwłocznie powiadomić o sprawie policję. W drodze do komisarjatu został napadnięty i zakłuty nożami”.

Śledztwo ruszyło, gdy jeden z kupców był tak zastraszony, że uciekł za granicę po tym, gdy gangsterzy zmusili go do tzw. „dintojry”, czyli nieformalnego, mafijnego sądu. I znowu reporter „Tajnego Detektywa” donosił:

„Oto, gdy pewnego dnia kupiec przychodził do interesu, znajdował drzwi zabite gwoździami. Kiedy chciał usunąć te gwoździe, musiał za nie zapłacić. A więc za kilka gwoździ, których koszt wynosił kilkadziesiąt groszy, musiał zapłacić… 150 złotych, według ustalonej przez bandytów taksy. Ale i ta sprawa odbywała się w sposób skomplikowany. Przed wydaniem zezwolenia na otwarcie interesu, cała banda z hersztem na czele schodziła się do knajpy, gdzie wzywano zmaltretowaną ofiarę przed sąd „dintojry”. Rozprawa taka odbywała się przy sutej libacji z pierwszorzędnych, drogich dań, nie wyłączając kawioru i oryginalnych koniaków francuskich. Rachunek za libację pokrywał oczywiście kupiec, który często z braku gotówki musiał wystawiać krótkoterminowe weksle. Nad spłaceniem tych weksli w terminie, przez wystawcę, czuwali terroryści. Rachunki za takie »dintojry« sięgały często tysiąca złotych  (…).

Z opornymi lub z takimi, którzy próbowali poskarżyć się przed władzami, załatwiano się w ten sposób: za pierwszym razem zadawano lżejsze rany nożem i obijano tak, że napadnięty kilka miesięcy musiał spędzić na kuracji w łóżku. Za drugim razem obcinano kupcowi uszy, a najbliższe rodzeństwo obijano. Trzecia »interwencja« równała się bezapelacyjnemu wyrokowi śmierci”. Jak wynika z tych relacji, śledztwo ruszyło, gdy doniesienie o przestępstwie złożył kupiec, który był tak zastraszony, że musiał uciekać za granicę.

Ostatecznie stołeczna prokuratura oskarżyła 14 gangsterów o 44 przestępstwa. Karpińskiego oraz jego wspólników, w tym osławionego „Tasiemkę”, zatrzymały specjalne oddziały policyjne. Wszyscy trafili do dawnego carskiego aresztu przy ulicy Rakowieckiej. Terror się jednak nie skończył. Świadkowie, którzy zeznawali w śledztwie i mieli zostać wezwani przed sąd, jeden po drugim ginęli w tajemniczych okolicznościach.

Opinię publiczną najbardziej zbulwersowało to, że za sznurki pociągał były oficer wywiadu, działacz legionowy i niepodległościowy, czynny radny warszawski – Łukasz Siemiątkowski, który wykorzystywał swoją pozycję, aby dawać bandytom nieformalną ochronę. Gdy minister spraw wewnętrznych Felicjan Sławoj Składkowski stracił portfel, policja okazała się bezsilna. Poprosił więc na dyskretne spotkanie „Tasiemkę”, a ten szybko pomógł mu odzyskać zgubę. Od tego momentu minister był dłużnikiem bandyty. Sam Siemiątkowski, dzięki pozycji radnego, miał kontakty z oficerami policji, prokuratorami i ważnymi urzędnikami. Raz na jakiś czas wyświadczył komuś przysługę i w zamian mógł liczyć na to, że jego „dłużnik” sprawi, że organy ścigania nie zainteresują się bandą grasującą na Kercelaku. Znamienna jest zresztą znajomość „Tasiemki” z Józefem Łokietkiem, który był wówczas szefem Milicji PPS w Warszawie i nie stronił od brutalnych działań (podejrzewano go o zabójstwo generała Włodzimierza Zagórskiego). Co bardziej wnikliwi reporterzy i politycy stawiali jeszcze jedno trudne pytanie: w jakich relacjach pozostawał Siemiątkowski ze służbami specjalnymi II RP? Dziś na to pytanie nie ma już odpowiedzi, bo dokumenty zostały zniszczone albo zaginęły podczas wojny, a ci, którzy mogli coś wiedzieć, nie żyją. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że służby specjalne tolerowały działalność „Tasiemki”, bo wykorzystywały jego zbirów do „mokrej roboty”, czyli do eliminowania sowieckich szpiegów i przeciwników politycznych Piłsudskiego.

W lipcu 1932 roku, po kilkutygodniowym procesie, warszawski sąd skazał „Tasiemkę” na 3 lata więzienia, a jego ludzi na kary od roku do sześciu lat. Najsurowszy wyrok usłyszał „Pantaleon”. Wszyscy złożyli apelację, ale Sąd Najwyższy tylko Siemiątkowskiemu obniżył karę do dwóch lat. Szef mafii wyroku nie odsiedział. 1 sierpnia 1935 roku ułaskawił go prezydent Ignacy Mościcki. Trudno sobie wyobrazić, aby prezydent państwa podjął taką decyzję bez wyraźnego powodu. Tym zaś mogły być „zasługi” bandy właśnie dla tajnych służb. Na to samo wskazuje fakt, że Siemiątkowski po wyjściu z więzienia nie powrócił już do przestępczej działalności.

Wkrótce wybuchła wojna i były król gangsterów zaangażował się w działalność konspiracyjną. Został jednak złapany przez Niemców i osadzony na Pawiaku, skąd później trafił do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Tam zmarł w lutym 1944 roku na tyfus.

Kontrolę nad podziemiem przestępczym Warszawy przejął w drugiej połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku wspomniany wcześniej Józef Łokietek. Znamienne jest, że trafił do jednej celi z Siemiątkowskim. Łokietek wyszedł na wolność w styczniu 1935 roku, gdy banda „Tasiemki” siedziała jeszcze za kratkami. Nie odebrano mu stopnia wojskowego podpułkownika i stworzył nową bojówkę milicyjną PPS. Zamiast jednak do zaprowadzania porządku, wykorzystał ją do terroryzowania kupców handlujących na Kercelaku i do wymuszania haraczy od nich i od właścicieli małych przedsiębiorstw, głównie masarzy i rzeźników. Wiadomości o jego działalności szybko obiegły Warszawę.

„Doktorowi Łokietkowi”, bo takiego pseudonimu używał, poświęcono nawet piosenkę „Bal na Gnojnej”, która nawiązywała do burd z jego udziałem. „Głos Stolicy” wydrukował nawet powieść w odcinkach na jego temat. Ale pod domem Łokietka nie pojawiła się już policja, a on sam nie stanął więcej przed sądem. Jeśli wszczęto przeciwko niemu śledztwa, to przerwał je wybuch wojny. Łokietek wziął udział w walkach o Warszawę, a potem w okupowanym mieście prowadził restaurację, na co jego żona dostała zgodę od niemieckich władz okupacyjnych. Aresztowano go dwukrotnie, a w więzieniu był bity i torturowany. Zwolniono go ostatecznie z więzienia 17 września 1941 roku. Łokietek zmarł wkrótce później w nieznanych okolicznościach. Nie wiadomo, gdzie go pochowano. Tajemnice przestępczego podziemia Warszawy zabrał ze sobą do grobu.

Źródło: Tekst opracowano na podstawie: Leszek Szymowski, Mafiosi II RP, HISTORIA/UWAŻAM RZE, 2/2019; Karol Kozdra, Rozwój przestępczości zorganizowanej w Polsce;

Fotografie: „Tajny Detektyw”, NAC.

Powrót na górę strony