Aktualności

Kiosk pełen krwi

Data publikacji 25.05.2020

W pierwszych dniach lutego 1934 r. w kilku punktach Lwowa znajdowano rozkawałkowane ludzkie zwłoki. Naliczono ich w sumie... 35. Początkowo trudno było nawet stwierdzić czy ofiarą makabrycznego mordu padł mężczyzna, czy kobieta. Jednak w ciągu 28 godzin śledztwa lwowska policja zatrzymała zabójcę.

Gdzie jest głowa?

Wieść o tej potwornej zbrodni lotem błyskawicy obiegła miasto, dając pole do najrozmaitszych domysłów i dociekań na temat powodów i samej istoty tajemniczego mordu. W spokojnym na ogół Lwowie takiego psychopaty jeszcze tu nie odnotowano. Owszem, gazety od czasu do czasu opisywały brutalne zabójstwa dokonywane na Zachodzie Europy, np. Harmana z Hamburga, czy „upiora z Dusseldorfu” Kurtena, ale nikomu do głowy nie przyszłaby myśl, że coś takiego może się również wydarzyć w takim bogobojnym grodzie.

Policja stanęła więc przed nie lada zagadką kim była ofiara, kto pozbawił ją życia i dlaczego?

Pobieżne oględziny wykazały jedynie, że zamordowaną była kobieta. Tego jak wyglądała nie można było jednak stwierdzić, bowiem wśród znalezionych szczątków nie było głowy.  Zabójca z całą premedytacją widać zadbał o to, aby uniemożliwić identyfikację swej ofiary i samemu pozostać bezkarnym.

„Kawałki mięsa”, jak obrazowo informowała ówczesna prasa, zbierano we Lwowie przez dwa dni na obszarze kilku kilometrów kwadratowych: m.in. w zaśnieżonym Parku Kilińskiego ujawniono część stopy, odrąbane ramię i wnętrzności. Fragmenty uda rzucono do kosza na śmieci w Parku Stryjskim, a w odległym znacznie od tego miejsca Parku Jordana znaleziono odrąbane części rąk, bez palców. Ponadto na terenie cegielni Nachta, za rogatkami miasta, jeden z pracowników natknął się na fragment nogi odzianej w jedwabną pończochę.

Mord seksualny?

Już pierwsze makabryczne znalezisko postawiło na nogi całą lwowską policję. Kierownik I komisariatu Policji Państwowej, w którego rejonie popełniono tę zbrodnię, asp. Michał Weber pisał później na łamach tygodnika „Na posterunku”, iż szukając zabójcy przyjęto kilka wersji śledczych, z których najbardziej prawdopodobny wydawał się mord na tle seksualnym (kobiecie wycięto organy płciowe) lub skutki nieudanej próby usunięcia niechcianej ciąży, zakończonej śmiercią kobiety. Wstępne ekspertyzy lekarzy sądowych stwierdzały, że ofiarą zbrodni padła kobieta około 30-letnia, „dobrze odżywiona”, którą poćwiartowano za pomocą siekiery, piłki i noża.

- Z braku jakichkolwiek śladów, które mogłyby naprowadzić nas na trop mordercy – pisał asp. Weber – musieliśmy oprzeć się na razie na szczegółowym wywiadzie i informacjach zbieranych na mieście. Zarządziłem też wywiady wśród okolicznych lekarzy ginekologów i akuszerek, ale nie przyniosło to rezultatu.

Więcej szczęścia mieli policyjni wywiadowcy, dysponujący dobrze rozwiniętą siecią tajnych współpracowników wśród różnych środowisk Lwowa. Bardzo pomocni okazali się też posterunkowi służby prewencyjnej, których informacje pozwoliły znacznie zawęzić krąg podejrzanych. Na liście tej znalazł się m.in. Hieronim Cybulski, właściciel kiosku z papierosami przy ul. Św. Zofii, o którym wiedziano, że „nie żyje z żoną, zapija się i po nocach urządza w swej budce tytoniowej zabawy z ulicznicami i przygodnie poznanymi kobietami”. Nim jednak zdołano bliżej zainteresować się jego osobą, do kierujących śledztwem dotarła informacja o próbie sprzedaży przez drobnego handlarza na miejskim targowisku damskiego zimowego płaszcza z licznymi śladami świeżo spranej krwi. Doprowadzony do komisariatu mężczyzna najpierw tłumaczył, że płaszcz należy do jego żony, potem do prostytutki, która go okradła, a pytany o szczegóły, pogubił się w zeznaniach. Wreszcie zrezygnowany oznajmił, że płaszcz otrzymał od niejakiego Hieronima Cybulskiego, właściciela kiosku tytoniowego.

Lwowski Kurten

Na ul. Św. Zofii natychmiast udała się komisja sądowo-śledcza z wiceprokuratorem dr Mostowskim, sędzią śledczym dr Kapuścińskim, kierownikiem wydziału śledczego kom. Miką oraz kierownikiem I komisariatu PP asp. Weberem.

- Kioskarz przyjął nas z uśmiechem – wspominał w policyjnym tygodniku asp. Weber. – Zapytał czego sobie życzymy. Uśmiech zniknął mu z twarzy, kiedy spod szafki wyciągnąłem czarną skórzaną teczkę. Była mocno wypakowana. Po otworzeniu naszym oczom ukazała się makabryczna zawartość – kobieca głowa, zmasakrowana, ze spalonymi częściowo włosami.

Cybulskiego zakuto w kajdanki i odwieziono do aresztu. Kiosk dokładnie przeszukali technicy kryminalistyki, ujawniając liczne ślady krwi. W jednym z pudełek po cukierkach znaleźli odrąbane palce rąk oraz jakiś szarawy proszek, który zabrali do analizy.

Już podczas pierwszego przesłuchania Cybulski ze spokojem i zimną krwią przyznał się do poćwiartowania zwłok kobiety, którą okazała się  40-letnia prostytutka Emilia Szew, znana w lwowskim półświatku jako „Mila”. Wyjaśnił, że w kiosku spędziła w nim noc, a w trakcie „zabawy” wypiła alkohol z trucizną. Kiedy stwierdził, że kobieta nie daje oznak życia, w obawie przed konsekwencjami postanowił ją poćwiartować i po kryjomu rozrzucić szczątki w ustronnych miejscach. Liczył, że psy, koty i inne zwierzęta szybko rozprawią się z tym „mięsem”.

Cybulski jeszcze kilkakrotnie zmieniał swoje zeznania, aby w końcu oświadczyć, że to on sam popełnił tę zbrodnię. Z ciekawości – podkreślił. Chciał bowiem przekonać się, jak działa cyjanek potasu (nabył go u znajomego laboranta uniwersyteckiego). Niepostrzeżenie dosypał go do kieliszka z wódką. Byli już wówczas mocno pijani, dlatego znaczenie popełnionej zbrodni uświadomił sobie dopiero rano, kiedy trochę otrzeźwiał.

Ekspertyza prof. Westfalewicza z Uniwersytetu Lwowskiego nie wykryła jednak obecności trucizny w organizmie kobiety. Najprawdopodobniej więc Emilia Szew została zamordowana  uderzeniami obuchem siekiery w głowę.

Przed sądem

Dalszy ciąg sprawy rozegrał się w poniedziałek 26 lutego 1934 r. przed Sądem Okręgowym we Lwowie. „Już od wczesnych godzin rannych okazały gmach sądu oblegany był przez tłumy żądne widoku zbrodniarza, którego makabryczny czyn wywołał poruszenie w całej Polsce, a nawet za granicą – pisał reporter „Tajnego Detektywa”. – Silny kordon policji uniemożliwił jakiekolwiek przedostanie się do gmachu sądowego osób nieuprawnionych. O godz. 9 sala rozpraw wypełniona po brzegi. Przeważa płeć piękna, w odświętnych toaletach, ze świeżo ondulowanymi fryzurami. Twarze rozgorączkowane, oczy skierowane w skuloną postać oskarżonego, siedzącego w otoczeniu posterunkowych, tuż przed podium trybunału(…). Wśród audytorium słychać szepty i szmery, krzyżują się najrozmaitsze uwagi, przyczem w rzędach znajomych przez pudrujące się raz po raz panie prym wodzi była sekretarka Stalina, znana na bruku lwowskim z różnych procesów sądowych, autorka powieści o Rosji sowieckiej, p. Missan-Kozicka”.

W sądowym reportażu nie mogło, oczywiście, zabraknąć opisu samego Cybulskiego: Krwiożerczy „wampir”, który z premedytacją i zaciekłością zwierzęcia krajał zwłoki swej ofiary śp. Emilii Szewówny, wyglądem swoim wcale nie zdradza cech tak niezwykłego zbrodniarza. Wprost przeciwnie. Wzrost niski, całość bardziej niż niepokaźna. Siedzi w paltociku i raz po raz rozmawia z posterunkowymi(...). Jest opanowany(...), nawet nie zażenowany obecnością tylu osób, na widok obiektywów skierowanych w jego stronę wyprostowuje się i z lekka zarumieniwszy się, pozuje fotografom – pisał F.S.

Ówczesna prasa nie omieszkała również zajrzeć w życiorys zbrodniarza. Liczył 47 lat, miał żonę i 10-letniego syna Zbigniewa. Z zawodu był piekarzem. W 1914 r. wstąpił do wojska austriackiego, przeszedł kolejno kampanię rosyjską i włoską. Był ranny. W 1920 r. brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, dosłużył się stopnia plutonowego. Na polu walki wykazał się nieprzeciętnym męstwem i odwagą, za co został odznaczony. W uznaniu jego wojennych zasług otrzymał od władz miasta, w reprezentacyjnej części Lwowa, koncesję na kiosk z papierosami. Wcześniej, przez krótki czas był nawet policjantem, ale szybko za niesubordynację i nadużywanie alkoholu został zwolniony.

Wódka była również przyczyną rozpadu jego małżeństwa. Cybulski jako nałogowy alkoholik z każdym dniem stawał się coraz bardziej brutalny. Żona Józefa wytrzymała z nim jedynie półtora roku, po czym zabrała synka i uciekła z domu. Przed sądem z płaczem opisywała swoją gehennę z mężem-zwyrodnialcem, jak go określiła.

                                     x                    x                      x

Rozprawa trwała krótko. Już następnego dnia, we wtorek 27 lutego 1934 r., sąd ogłosił wyrok skazujący Hieronima Cybulskiego na dożywotnie więzienie oraz utratę praw publicznych i honorowych na zawsze. Jako okoliczność łagodzącą przyjął przyznanie się oskarżonego do winy oraz opinie lekarzy psychiatrów stwierdzające, że „aczkolwiek nie jest on upośledzony na umyśle, to jednak w krytycznym momencie zdolność rozpoznania czynu była u niego ograniczona”.

Cybulski przyjął wyrok ze spokojem. Chyba sam nie spodziewał się, że uniknie szubienicy.

Źródło: BEH-MP KGP/JP

Powrót na górę strony