Aktualności

Czarne owce na służbie

Data publikacji 14.10.2020

W przedwojennej Polsce zjawisko korupcji było rozpowszechnione zarówno w wojsku i urzędach administracji, jak i w Policji Państwowej. Nawet najostrzejsze sankcje prawne i piętnowanie na łamach prasy nie odstraszało amatorów łatwych pieniędzy.

Przestępców w garniturach (oraz mundurach) po odzyskaniu niepodległości nie brakowało. Uznano więc, że najlepszym antidotum na wyplenienie zła będzie radykalne zaostrzenie sankcji karnych.

DRAKOŃSKIE USTAWY

1 sierpnia 1919 r. Sejm RP uchwalił ustawę o odpowiedzialności osób wojskowych za przestępstwa z chęci zysku (Dz.U. nr 64, poz. 386). Była to tzw. ustawa sierpniowa, drakońska w swej wymowie, przewidująca karę śmierci m.in. za kradzież lub przywłaszczenie (sprzeniewierzenie) mienia wojskowego, oszustwa na szkodę skarbu wojskowego, przyjęcie podarunku lub korzyści majątkowej lub obietnicy tychże, albo domagania się ich, albo ściągania na swoją korzyść nie należnych opłat lub świadczeń.

Kwotą progową, decydującą o życiu lub śmierci, było 2000 marek polskich (wówczas niecałe 60 dolarów). Jeśli przestępstwo dotyczyło kwoty wyższej, uznawano je za zbrodnię, a skazani za nie stawali przed plutonem egzekucyjnym w ciągu 24 godzin od wydania wyroku. Od wołań nie było. Na akt łaski mogły liczyć jedynie osoby poniżej 18. roku życia.

W kilka miesięcy później, 20 stycznia 1920 r., ujrzał światło dzienne kolejny bezlitosny akt prawny – ustawa w przedmiocie odpowiedzialności urzędników za przestępstwa popełnione z chęci zysku (Dz.U.nr 11, poz. 60). Zawarty w niej katalog przestępstw zagrożonych najwyższym wymiarem kary był identyczny, jak w ustawie sierpniowej. Jedyną zmianę stanowiło podniesienie granicy wieku odpowiedzialności dla oskarżonych do 21 lat.

Kolejna ustawa antykorupcyjna, tzw. marcowa, z 18 marca 1921 r., o zwalczaniu przestępstw z chęci zysku, popełnionych przez urzędników (Dz.U. nr 30, poz. 177), istotnych zmian nie wniosła. Nie zmieniono nawet jej tytułu, który dalej sugerował, że dotyczy ona jedynie urzędników państwowych. Nie było to prawdą, gdyż w sieci tej średniowiecznej jurysdykcji – tak wówczas określano hańbiący charakter tych ustaw – mógł wpaść każdy.

NA POLICYJNYM FOLWARKU

Korpus policyjny, jak każda formacja mundurowa utrzymywana z budżetu państwa, należał do instytucji szczególnie zagrożonych zjawiskami korupcyjnymi. Przede wszystkim łapownictwem, które w obiegowej opinii było grzechem powszechnym szeregowych funkcjonariuszy PP przez cały okres międzywojnia. Dr Robert Litwiński, historyk z UMCS w Lublinie, w swojej monografii poświęconej policji woj. lubelskiego, przytacza znamienną informację kom. Bolesława Pelletiera, komendanta powiatowego PP w Hrubieszowie w latach 1919–1921, który w jednym z raportów stwierdził, że w podległym mu rejonie tylko 5 proc. (!) funkcjonariuszy powiatu nie posunęło się do nadużyć i łapownictwa. W tym czasie w pow. hrubieszowskim służbę pełniło dwóch oficerów i 162 szeregowych, którzy stanowili obsadę 15 posterunków terenowych.

Czy w innych rejonach Polski skala problemu była podobna? Trudno odpowiedzieć na to pytanie precyzyjnie, gdyż oficjalne policyjne statystyki dotyczące stanu dyscypliny w szeregach korpusu w tamtym okresie nieco zbyt optymistycznie przedstawiały polskie realia. Obowiązujący w latach 1920–1939 w Policji Państwowej Wykaz kar dyscyplinarnych obejmował 12 rodzajów przewinień najczęściej popełnianych przez ówczesnych mundurowych. Na pierwszej pozycji wymienione było właśnie łapownictwo, a dalej: pobicie, ucieczka aresztowanych, samowolne opuszczenie służby, nadużycie władzy, bezczynność władzy oraz inne przestępstwa karne. Te siedem nagannych zachowań uznawano za przestępstwa karne i w uzasadnionych przypadkach (np. gdy wystąpiły poważniejsze następstwa lub nowe okoliczności dotyczące zdarzenia) sprawę kierowano do sądu.

Ciekawe, że choć zjawisko łapownictwa policjantów zajmowało pozycję priorytetową w wymienionym Wykazie kar..., to jednak przytaczane tam liczby wcale nie potwierdzały opinii, że „w policji każdy bierze”. Nie zgadzały się także z danymi cytowanego wcześniej komendanta powiatowego z Hrubieszowa.

Z informacji publikowanych w „Gazecie Administracji i Policji Państwowej” w roku 1923 wynika, że wśród plag, które najbardziej psuły wówczas opinię policyjnej formacji, dominowały trzy kategorie wykroczeń: niedbalstwo służbowe (7137 przypadków w ciągu roku), pijaństwo (4249) oraz niewłaściwe zachowanie w służbie i poza nią (2410). Udokumentowanych przypadków łapownictwa odnotowano raptem... 44 na 25 369 wszystkich wykroczeń ujętych w wykazie statystycznym kar dyscyplinarnych, które wymierzono niższym i wyższym funkcjonariuszom PP w całym roku 1923. Jaka była tzw. ciemna liczba tego zjawiska – można się tylko domyślać.

RYBA PSUJE SIĘ OD GŁOWY

O ile na drobne wykroczenia przeciwko regulaminowi służbowemu, a nawet na wybryki pod wpływem alkoholu i małe „wziątki” do kieszeni, przełożeni przymykali oczy lub wymierzali niskie kary (np. dwa dni aresztu o chlebie i wodzie), o tyle z poważniejszymi przestępstwami popełnianymi z chęci zysku i zagrożonymi odpowiedzialnością karną żartów już nie było. Do takich spraw należały m.in.: defraudacje służbowych pieniędzy, nadużycia przy przetargach, przywłaszcza nie policyjnej własności, wykorzystywanie służbowego taboru do celów prywatnych (np. koni i wozów do pracy w prywatnym majątku i zatrudnianie tam podległych funkcjonariuszy w godzinach służbowych), a także pokątne upłynnianie przedmiotów pochodzących z rekwizycji (np. bimbru czy towarów odebranych przemytnikom) itp.

Jakkolwiek afer – w porównaniu z wojskiem – w PP nie było wiele i żadna nie zakończyła się karą najwyższą, to jednak i te, które się wydarzyły, nie przyniosły chluby formacji. Tym bardziej że sprawcami z reguły byli oficerowie.

Najwyższym bodaj w hierarchii służbowej funkcjonariuszem PP okresu międzywojnia, który zasiadł na ławie oskarżonych, był insp. Ryszard Gallera, komendant okręgowy (wojewódzki) PP w Lublinie w latach 1922–1926. Na proces czekał trzy lata, po uprzednim zdegradowaniu do stopnia podinspektora i wydaleniu ze służby. Prokuratura zarzuciła mu, że sprawując stanowisko komendanta okręgowego, pobrał ponad 3,5 tys. zł z funduszu jubileuszowego, który powstał z dochodów z imprez urządzanych z okazji X – lecia polskiej służby bezpieczeństwa. Ponadto oskarżono go o przywłaszczenie 900 zł z funduszu wdów i sierot po poległych policjantach oraz 8571 kg węgla z magazynów komendy na własny użytek. Komendant Gallera nie przyznał się do winy i ostatecznie zarzuty oddalono.

Podinsp. Zygmunt Tołpyho, komendant policji wileńskiej, po 30 latach pracy w mundurze został w 1925 r. dyscyplinarnie zwolniony z policji i skazany na sześć miesięcy bezwzględnego aresztu za tolerowanie łapownictwa w nadzorowanych przez siebie jednostkach PP. Razem z nim wyrzucono ze służby kierowników ekspozytury śledczej w Wilnie nadkom. Pawłowicza i podkom. Zaborowskiego oraz kierownika I Komisariatu PP kom. Szolca.

Źle pojętą przedsiębiorczością wykazał się kom. Tadeusz Ogórkiewicz, komendant powiatowy PP w Lublinie. Przez kilka lat defraudował służbowe pieniądze, przywłaszczał, czyli kradł, paszę dla koni policyjnych, tabor komendy traktował jak własny, wykorzystując go do pracy w prywatnym majątku, jak również zatrudniał w nim podległych sobie funkcjonariuszy. Oczywiście za darmo. Kiedy nadarzyła się okazja, spieniężał też przedmioty pochodzące z policyjnej rekwizycji. Aresztowano go dopiero w 1925 r. – podaje w swojej monografii dr Robert Litwiński – i mimo licznych dowodów przestępstwa i zeznań 70 świadków został początkowo uniewinniony. Sąd Apelacyjny uchylił jednak ten wyrok i skazał byłego komendanta na rok więzienia.

Przykładów świadczących o ciemnych sprawach przedstawicieli ówczesnych organów ścigania można by przytoczyć znacznie więcej. Pokazują one, że skłonność do korupcji nie wynikała z zasobności kieszeni czy wysokości stanowiska. Nie którzy upatrują jej przyczyn w demoralizacji odziedziczonej po czasach zaborów.

Źródło: BEH-MP KGP/JP, zdj. archiwum

  • Insp. Ryszard Galera - komendant wojewódzki PP w Lublinie - ofiara pomówień o korupcję
  • Podinsp. Zygmunt Tolpyho - komendant policji wileńskiej lat dwudziestych ubiegłego wieku - ofiara korupcyjnych pokus
  • Przedwojenna prasa dużo pisała o policyjnej korupcji
  • Wykaz statystyczny kar dyscyplinarnych wymierzonych niższym funkcjonariuszom PP w 1923 roku
  • Wykaz statystyczny kar dyscyplinarnych wymierzonych wyższym funkcjonariuszom PP w 1923 roku
Powrót na górę strony