Aktualności

Dla dobra Polski …

Data publikacji 09.11.2020

Wydarzeniami z jego życia można obdzielić kilku ludzi. Tadeusz Stefan Krasnodębski jest jednym z najstarszych przedwojennych policjantów. W czasie okupacji był żołnierzem Armii Krajowej. Pracę w Policji Polskiej podjął na rozkaz przełożonych i wykorzystywał ją dla dobra podziemia. Po wojnie spotkały go za to szykany i represje.

Służbę rozpoczął w 1937 r. w kompanii rezerwy w Warszawie-Golędzinowie. Potem trafił do Gdyni, skąd wysłano go do szkoły policyjnej w Mostach Wielkich. Po jej ukończeniu skierowany został do Dąbrowy Tarnowskiej, a w czerwcu 1939 r. na posterunek w Otfinowie (woj. krakowskie).

 

WOJNA

We wrześniu 1939 r. policjanci całego powiatu zostali skoncentrowani w Dąbrowie i jako zwarty oddział podporządkowano ich 21. Dywizji Piechoty Gorskiej. W walkach zginęło kilku stróżów prawa. Gdy jednostka kapitulowała, post. Krasnodębski postanowił nie iść do niewoli. Wierny zaleceniom, które nakazywały w razie rozbicia przedzieranie się do miejsca koncentracji policji województwa krakowskiego, wraz z trzema kolegami wymknął się z okrążenia. Po drodze okazało się, że do Rzeczypospolitej weszły wojska ZSRR. Z podobnych sobie rozbitków utworzyli dwustuosobowy oddział. Atakowani przez bandy ukraińskie skierowali się do granicy z Rumunia. Czerwonoarmiści dopędzili ich w Rohatynie. Spędzili wszystkich do szkoły. Post. Krasnodębski jednak nie próżnował. O świcie z najbliższymi kolegami uciekli. Zostali starsi funkcjonariusze, którzy wierzyli, że chroni ich Konwencja Genewska dotycząca jeńców wojennych...

Po wielu przejęciach dotarli na tereny działania armii niemieckiej, a tam dołączyli do nierozbrojonego jeszcze oddziału. Zaszyli się w lasach i, jak mogli, szkodzili nieprzyjacielowi – przecinali kable, wyłapywali kurierów. Zdradzeni przez Ukraińców, zostali okrążeni i wzięci do niewoli.

Po kolejnej ucieczce post. Krasnodębski dotarł w cywilnym ubraniu do Otfinowa.

 

OKUPACJA

Jak dobry gospodarz zrobił obchód terenu. Nad Dunajcem szukał porzuconej broni, zebrał ludzi, którzy chcieli walczyć. Nawiązał kontakt z podziemiem. Został dowódcą plutonu w Związku Walki Zbrojnej. Do policji, mimo groźby kary śmierci, nie zgłaszał się. Zrobił to dopiero na rozkaz przełożonych z konspiracji.

Do działań przeciw okupantowi wciągano księży, nauczycieli, sołtysów i innych urzędników. Funkcjonariusz Policji Polskiej, usytuowanej – jakkolwiek by na to patrzeć – w okupacyjnym aparacie bezpieczeństwa, był cennym źródłem informacji. Wielu, dzisiaj bezimiennych, policjantów tego okresu oddawało usługi wywiadowi AK. Były też kanalie, które z nadgorliwością wywiązywały się ze zleconych zadań i pewna ich część została z wyroku Polskiego Państwa Podziemnego skazana na śmierć.

Tadeusz Krasnodębski nie tylko dostarczał informacje, ale też chronił mieszkańców podległego terenu. Uprzedzał o kontrolach przy podejrzeniach tajnego uboju, ostrzegał zagrożonych wywózką do Niemiec. Doszło do tego, że jego grupa kontrolowała całą korespondencję w rejonie. Nie byłoby to możliwe bez współpracy urzędników poczty, którzy udostępniali partyzantom linie telefoniczne, a nawet przerzucali ich przesyłki w zaplombowanych workach. W razie obław informował o ruchach żandarmerii i policji, bywało nawet, że kierował pościg w inna stronę. Pomagał żydom w przemycaniu żywności do Tarnowa. Ujawnił konfidentów, których następnie podziemie osądziło i zlikwidowało. Teren Powiśla Dąbrowskiego został z kapusiów niemal w całości oczyszczony. Osobiście zlikwidował siejącego postrach, mającego na sumieniu wiele istnień ludzkich żandarma Engelberta Guzdka.

W ramach akcji „Burza” rozbili posterunek w Otfinowie i placówkę żandarmerii w Żabnie. Jego oddział w 1943 r. liczył ponad stu ludzi. Te wyczyny ujawniły prawdziwą rolę, jaka odgrywał w granatowej policji. Niemcy za wszelka cenę chcieli go dopaść. Udało mu się ujść z życiem niemal w ostatniej chwili – przebrany za parobka opuścił otoczony dom.

 

„WYZWOLENIE”

Po wycofaniu się Niemców przyszli Rosjanie. Komendant wojenny miał spisy akowców i rysopis Krasnodębskiego. Zdrada wyszła prawdopodobnie od ukrywającego się wśród partyzantów PPR-owca, który potem został szefem ekspozytury UB w Żabnie.

Tadeusza Krasnodębskiego aresztowano. Wtedy jeszcze nie podejrzewał, że to początek przeładowań akowców na tym terenie. Na szczecie w więzieniu znalazła się tylko grupka partyzantów. Pozostali na wolności koledzy w nocy z 8 na 9 maja 1945 r., w przeddzień wywozu akowców do ZSRR, opanowali Żabno, rozbili areszt i wszystkich uwolnili.

Krasnodębski przeniósł się na Śląsk, pracę znalazł w Bielsku. Szukano go na Powiślu, tutaj miał spokój. Ujawnił się, licząc na amnestię. Panowie z UB utrudniali mu życie, nie mogli przeboleć, że wymyka się taki „ptaszek”. Miał trudności ze znalezieniem pracy. W końcu oskarżyli go o kolaborację, stawiając siedem zarzutów. Za każdy z nich groziła kara śmierci.

Przedwojenny policjant, porucznik czasu wojny, kawaler Orderu Virtuti Militari musiał teraz uciekać przed tropiąca go ubecją. Zostawił żonę z dwojgiem małych dzieci i pojechał na Ziemie Zachodnie. Pracując dorywczo pod fałszywym nazwiskiem, ciągle zmieniając miejsce zamieszkania, przysyłał rodzinie pieniądze. Ta była nieustannie nachodzona przez milicjantów i „uboli”. Żonę szykanowano, w domu przeprowadzano rewizje.

W ciągu sześciu lat takiego życia tylko trzy razy widział się z dziećmi, które ˝ona przywiozła w umówione miejsce. Aby maluchy nie wygadały się podczas „wizyt smutnych panów”, był wtedy dla nich wujkiem, znajomym mamy. Żona jednak zaczęła chorować i w 1955 r. Tadeusz Krasnodębski postanowił skorzystać z odwilży i zgłosił się do prokuratury. Sad uniewinnił go od wszelkich zarzutów.

Nikt jednak nie oddał mu straconych lat. Dla dzieci był obcym człowiekiem. W pracy jeszcze nieraz pojawiały się kłopoty z personalnymi. W końcu w ankietach podawał tylko udział w kampanii wrześniowej, nie dodawał, że w granatowym mundurze...

Źródło: artykuł z gazety "Policja 997" nr 45 grudzień 2008 str. 28, autor i zdjęcia  Paweł Ostaszewski

  • Tadeusz Krasnodębski w mundurze funkcjonariusza Policji Państwowej
  • Tadeusz Krasnodębski
Powrót na górę strony