Aktualności

Dawne polskie Boże Narodzenie

Data publikacji 29.12.2020

Święta Bożego Narodzenia od razu zmieniały dotychczasowy pobożny i skupiony nastrój życia domowego.

Wieczerza wigilijna, ta prawdziwie polska uroczystość rodzinna, odby­wała się zgodnie z panującymi od wie­ków zwyczajami, śród których pewne sięgały jeszcze czasów pogańskich. Aczkolwiek dziś wiele z nich zanikło i uległo zmianie, to jednak można i obecnie spotkać domy, w których pewne zwyczaje dotąd się zachowały. Do stołu zasłanego obrusem, pod któ­rym musiało leżeć siano lub słoma, bardzo często poza samą rodziną za­siadała również służba. Dla nieobec­nych przygotowywano przy stole miej­sce, jak zresztą i dla zmarłych, któ­rym też zazwyczaj jadło pozostawia­no lub wynoszono przed dom. Uczta rozpoczynała się z chwilą, gdy na niebie zajaśniała pierwsza gwiazda. Najpierw wzajemnie dzielono się opłatkiem, życząc sobie: „bodajbyśmy na przyszły rok łamali go z sobą"- Potraw podawano kilkanaście, przy czym nie do rzadkości należały trzy zupy oraz dwanaście dań z ryb.

Tak dziś popularnej i powszech­nie przyjęte choinki przodkowie nasi nie znali. Zjawia się ona stosunkowo niedawno, mniej więcej sto lat temu. Dawniej bowiem w dniu wigilijnym w domach polskich nie choinka, a sno­py żytnie w kątach izby stały.

Nie polskim jest również zwyczaj obdarowywania dzieci podarkami w dniu 6 grudnia — na św. Mikołaja. Przyjął się on w Polsce stosun­kowo niedawno. Jeszcze kilkanaście lat temu ów zażywny, pulchniutki, uśmiechnięty staruszek z siwą brodą, obładowany przeróżnymi zabawkami, znany był przez dzieci nie jako św. Mikołaj, lecz zwykły polski gwizd lub gwiazdor, który przybywał z darami w dniu wigilijnym. Najdawniejszym natomiast i prawdziwie polskim zwy­czajem było obdarowywanie dzieci prezentami nie kiedy indziej, jak w dniu 28 grudnia—na św. Młodzian­ków.

Okres świąt Bożego Narodzenia obchodzili przodkowie nasi hucznie i wesoło, podejmując się wzajemnie przy stołach biesiadnych, uginających się wprost pod ciężarem obfitego jadła, które „pieczono i warzono pieprzno, słono i kwaśno, aby lepiej do trun­ków zaostrzało pragnienie".

Rozdawano też sobie wówczas wzajemnie prezenty czyli tzw. kolędę. Zbierali tę kolędę wtedy i księża oraz organiści i parobcy, odwiedzając dwo­ry i chaty, gdzie im składano prze­różne dary. Kolędy słowne natomiast rozdawali w kościele w czasie kazań księża, „co rzecz arcymiła była, kie­dy to dowcipnie temu pieluszki, temu żłóbek, temu stajenkę na kolędę da­wano".

W dniu św. Szczepana w zwycza­ju było obsypywanie się w kościele owsem, który też w tym dniu święco­ny był do siewu. Przede wszystkim jednak owies poświęcony rzucano na księdza „na przypomnienie męczeń­stwa i kamienowania Szczepana św.‘‘. W niektórych okolicach w czasie świąt „szczęścia szukano", kradnąc cokol­wiek z dobytku tego sąsiada, któremu się lepiej powodziło.

Nie zapominając o Bogu, tłumnie przybywano na nabożeństwa do świą­tyń, gdzie z ochotą śpiewano kolędy oraz brano udział w wystawianych przez kościół widowiskach okolicz­nościowych. Zwyczaj wystawiania jasełek przywędrował do nas z Włoch. „Na takie jasełka — jak pisze Kitowicz — sadzili się jedni nad drugich, najbardziej zakonnicy... a gdy te ja­sełka rok rocznie w jednakowej po­staci wystawiane, jako martwe posą­gi, nie wzniecały w ludziach stygnącej ciekawości, przeto Reformaci, Bernar­dyni i Franciszkanie dla większego po­wabu ludu do swoich kościołów, ja­sełkom przydali ruchawości, między osóbki stojące mieszając chwilami ru­chome, które przez szpary w ruszto­waniu na ten koniec zrobione, wyty­kając na widok braciszkowie zakonni, lub inni posługacze klasztorni, roz­maite figle niemi wyrabiali... które to fraszki dziecinne tak się ludowi prostemu i młodzieży podobały, że kościoły napełnione bywały spektatorem, podnoszącym się na ławki i na ołtarze włażącym; a gdy ta zgraja, tłocząc się i przemykając jedna przed drugą, zbliżyła się nad metę założoną do jasełek, wypadał wtenczas z pod rusztowania, na którym stały jasełka, jaki sługa kościelny z prętem, i kropiąc nim żywo bliżej nawinlonych, nową czynił reprezentację, dalszemu spektatorowi .. Tak owe reprezentacye ruchomych jasełek bywały prawda w godzinach od nabożeństw wolnych, to jest między obiadem i nieszporami, ale śmiech, rozruch i tumuld nigdy w kościele czasu ani miejsca znajdować nie powinien". Nic więc dziwnego. że widowiska te usunięto z kościołów. Dziś pozostałości tych przedstawień religijnych zachowały się w kolędach i szopkach.

W niektórych kościołach klasztornych wystawiono również kołyskę z Dzieciątkiem Jezus. Wokół kołyski gromadzili się wierni, a kołysząc ją śpiewali pleśni religijne.

Nie zapomniano podczas świąt i o zwierzętach. Jadło wigilijne, a nawet opłatek wynoszono do obór i stajen, gdyż wierzono, że „bydłu, które takowe potrawy, w wigilię warzone, jada, czarownice i guślarkl zaszkodzić nie mogą". Zresztą zwyczaj ten w niektórych okolicach jeszcze po dziś dzień Jest praktykowany. Rzucano też przed siebie resztki potraw ze stołu wigilijnego dla wilków, ufając, że w ten sposób najlepiej się zabezpiecza przed ich niepożądanymi wizytami w ciągu całego roku.

Dzień przyjścia na świat Dzieciątka Jezus był dniem powszechnej zgody i pokoju. Darowywano sobie wzajemnie winy, puszczano w niepamięć urazy. Pasterki tłumnie gromadziły wiernych, którzy w rozmodleniu, kornie prosili:

Podnieś rękę, Boie Dziecię,

Błogosław krainę miłą —

W' dobrych radach, w dobrym bycie,

Wspieraj jej siłę swą siłą...

Źródło: Na Posterunku 52/1938 str. 20

  • Hołd pasterzy podług Carlo Maratto Fot. J. Ryś
Powrót na górę strony