Aktualności

Bezpieczeństwo w I Rzeczypospolitej

Data publikacji 07.02.2021

U zarania państwa polskiego troska o sprawy określane dzisiaj mianem porządku publicznego spoczywała głównie na kmieciach. Mieszkali oni w osadach, zwanych opolami i zgodnie z ówczesnym zwyczajem spoczywał na nich obowiązek schwytania sprawcy zabójstwa, kradzieży, łupiestwa oraz wydania go władcy.

Z obowiązkiem tym łączyła się instytucja „śladu”, polegająca na tym, że wszyscy mieszkańcy opola musieli ścigać sprawcę przestępstwa aż do granic następnej osady. Niedopełnienie tego obowiązku po­wodowało nałożenie na wieś kary w postaci konieczności naprawienia szkód poniesio­nych przez pokrzywdzonego. Każda wieś - jedna po drugiej - pod groźbą tych sankcji, musiała więc podążać śladem sprawcy dotąd, aż został on zatrzymany. Ograniczenie ści­gania „śladem” nastąpiło dopiero wraz ze schyłkiem średniowiecza i wprowadzeniem na polską wieś zasad prawnych i organizacyjnych zaczerpniętych z prawa niemieckiego. Wraz z tymi zmianami pojawiła się instytucja sołtysa bądź wójta, którzy niejako osobo­wo byli zobowiązani do utrzymania spokoju i porządku oraz przestrzegania spełniania przez mieszkańców wsi poleceń jej właściciela.

Podobna ewolucja miała miejsce w miastach. Początkowo obowiązek zapewnienia tam bez­pieczeństwa spoczywał na wład­cy, który w tym m.in. celu powołał, jako swych przedstawicieli, kasz­telanów. Nowe formy organizacyj­ne miast polskich wynikające z ich lokacji na prawie niemieckim sprawiły jednak, że władzę w mia­stach zaczęty przejmować organy samorządowe - rady miejskie. Na przestrzeni wieków ustanowiły one wiele urzędów odpowiedzial­nych za porządek publiczny, a jednym z pierwszych był urząd hutmana ratusznego, czyli używa­jąc zbliżonej nam terminologii - naczelnika straży miejskiej. Do zakresu jego działania należało przede wszystkim utrzymanie po­rządku i karności między miesz­czanami, chwytanie i karanie zło­czyńców, strzeżenie bram miej­skich oraz więzienia miejskiego. Miał on też dbać o czystość w mieście, przestrzegać, aby „w niedzielę i święta żadnych przedaży nie było” oraz „chronić miasto przed ogniem przez pilne doglądanie, czy gdzie pożar nie zagraża”. Tak szeroki zakres dzia­łania hutmana powodował znacz­ny prestiż jego urzędu. Surowo karano przede wszystkim wystą­pienia przeciwko jego czci lub osobie. Hutman był również jed­nym z najlepiej opłacanych urzęd­ników zatrudnianych przez radę miejską, a ponadto otrzymywał pieniądze na „barwę”, czyli teraź­niejszą „mundurówkę”. Służbę pełnił w ratuszu - stąd drugi człon nazwy - a zadania wykonywał, dysponując milicją miejską lub strażą miejską; zakres ich działa­nia nie był ściśle rozgraniczony, chociaż można przypuszczać, że milicja miała w niektórych mia­stach charakter bardziej wojsko­wy i służyła również do obrony przed wrogiem zewnętrznym. W Krakowie strażnicy miejscy byli nazywani drabami. W 1578 roku król Stefan Batory określił ich licz­bę na 50 ludzi pieszych, utrzymy­wanych ze skarbu miejskiego. Później jednak magistrat Krako­wa, ze względów oszczędnościo­wych, zmniejszył ich liczbę do 25. W Warszawie za czasów panowa­nia Stanisława Augusta Poniatow­skiego milicja miejska liczyła 24 ludzi. We Lwowie strażnicy miej­scy byli umundurowani na czarno i uzbrojeni w cepy dębowe, przez co zwano ich cepakami.

W większych miastach, oprócz milicji i straży, byli też utrzymywa­ni stróże nocni. Mieli oni strzec mieszczan przed pożarem oraz złodziejami i osobami zakłócają­cymi ciszę nocną, likwidować wszelkie bójki i awantury, a osoby winne zakłócania ciszy nocnej lub podejrzane o inne przewinienia dostarczyć hutmanowi do ratusza.

Epizodyczną, ale znaczącą rolę w walce ze średniowieczną prze­stępczością, spełniał justycjariusz. Urząd ten powstał na prze­łomie XIII i XIV wieku, gdy proces jednoczenia państwa mógł zo­stać zakłócony przez osoby, przedkładające anarchię rozbicia dzielnicowego nad porządek scentralizowanego państwa. Stąd też justycjariusz miał prawo ścigać przestępców bez względu na ich przynależność stanową, zwłaszcza jeśli byli oskarżeni o czyny zuchwałe w rodzaju zabój­stwa i zranienia, napadu na dom, łotrostwa czy rozbójnictwa na drogach. Walcząc z tego rodzaju czynami justycjariusz samodziel­nie objeżdżał podległy mu teren lub wypełniał ten obowiązek przy pomocy podległych mu podwład­nych. W przypadku schwytania podejrzanych o dokonanie prze­stępstw, sam justycjariusz prowa­dził śledztwo, a następnie sądził sprawcę i wydawał wyrok.

Tak szerokie uprawnienia justycjariuszy sprawiły, że popularnie zwano ich oprawcami i że doszło do buntu rycerstwa i szlachty przeciwko nim. U schyłku XIV wie­ku, gdy proces odbudowy pań­stwa stał się nieodwracalny, justycjariusze zaczęli stopniowo tracić swoje szerokie kompetencje, sta­jąc się w istocie kolejnymi urzęd­nikami podporządkowanymi starostom. W ich imieniu strzegli bezpieczeństwa i porządku, wy­stępując jako oskarżyciele pu­bliczni przed sądami grodzkimi. Objeżdżając okolicę zapoznawali się ze skargami osób poszkodo­wanych i informacjami o prze­stępstwach oraz domniemanych sprawcach. Mieli prawo zatrzymy­wać osoby podejrzane, rekwirować przedmioty pochodzące z kradzieży, przeprowadzać rewizję pomieszczeń. Na miejscu popeł­nienia przestępstwa przeprowa­dzali rodzaj śledztwa. Ogranicze­nie kompetencji justycjariusza oprawcy nie zadowoliło jednak je­go przeciwników i urząd ten znik­nął faktycznie u schyłku XV wieku.

Znacznie bardziej stabilne były policyjne uprawnienia marszałka. Geneza tego urzędu sięga XIII wieku, kiedy to w okresie rozbicia dzielnicowego polscy książęta na wzór niemiecki zaczęli powoły­wać marszałków jako dowódców swoich wojsk. Po zjednoczeniu państwa urząd marszałka zmienił swój charakter, marszałek wielki stał się reprezentantem króla, natomiast marszałek nadworny nad­zorował jego służbę. Z czasem marszałkowie stali się pospołu odpowiedzialni za bezpieczeń­stwo osobiste władcy i jego oto­czenia. Do egzekucji tej powinno­ści dysponowali strażą, składają­cą się na ogół ze 150 zbrojnych ubranych i uzbrojonych na spo­sób węgierski; dlatego zwano ich popularnie Węgrami. Byli oni po­dzieleni na oddziały, z których je­den zawsze pełnił służbę.

Straż marszałkowska miała uprawnienia policyjne wobec wszystkich, bez względu na przynależność stanową. Pełniła służ­bę również w izbie poselskiej; z niej więc wywodzi się współcze­sna straż marszałkowska. Jedy­nym, choć bardzo znacznym, uszczupleniem policyjnych kom­petencji marszałka było ograni­czenie jego właściwości w tym względzie do miejsca pobytu kró­la i jednomilowego okręgu wokół miasta, w którym monarcha prze­bywał. Stąd też w XVIII wieku mar­szałek wykonywał swoje policyj­ne obowiązki wyłącznie w obrębie Warszawy.

W I Rzeczypospolitej, na sku­tek procesu dziejowego, funkcje policyjne były zdecentralizowa­ne. Wypełniali je starostowie, a w miastach - rady miejskie. Powo­ływali oni w tym celu różnego ro­dzaju urzędników typu hutmanów i justycjariuszy, którzy w imieniu starosty lub burmistrza, dokonywali aresztowań osób winnych rozbojów, grabieży, gwałtów, pustoszycieli wsi i zło­dziei, wreszcie porywaczy pa­nien i niewiast. Obowiązani byli jednak zachować przy tym wy­mogi przywileju nietykalności osobistej osiadłej szlachty; poj­manie szlachcica - posiadacza nie osądzonego jeszcze prawo­mocnym wyrokiem ani też nie schwytanego na gorącym uczynku przestępstwa, narażało starostę na surowe kary. Tych ograniczeń wynikających ze sta­nowej hierarchii społecznej nie miał urząd marszałka, jednak je­go policyjne kompetencje były ograniczone do bardzo niewiel­kiego terytorialnie obszaru. Od przełomu XVI i XVII wieku doszły jeszcze nadworne milicje ma­gnackie, których istnienie było świadectwem następującego w Polsce ograniczania roli aparatu państwowego. Te oddziały, nie­kiedy bardzo liczne, nie zawsze jednak wypełniały przynależne im z racji nazwy funkcje, a były raczej siłą zbrojną wykorzysty­waną do załatwiania prywatnych porachunków, potęgującą jedy­nie chaos i zamęt. Na przykład w toczącej się w latach 1607-1610 prywatnej wojnie między Łukaszem Opalińskim a Stanisławem Studnickim, wal­czyło po kilka tysięcy osób. Licz­ne i kosztowne wojny z Sapieha­mi i Czartoryskimi prowadzili Ra­dziwiłłowie. Nie pomagały napo­mnienia, by możni, przestrzega­jąc praw krajowych, nie przyby­wali na miejsce obrad z hajduka­mi, kozakami, żołnierzami. W obliczu zagrożenia ze strony prywatnych milicji pojawiły się nawet postulaty, by osoba pry­watna mogła posiadać w służbie najwyżej 10 osób. Bardziej rady­kalni zwolennicy reform żądali natomiast całkowitego zniesie­nia prywatnych milicji, jednak problem ten nie został uregulo­wany do końca niepodległości. Jedynie w 1791 roku milicja Ra­dziwiłłów, licząca wówczas 1500 ludzi, jako 8 regiment litewski włączona została w skład wojsk komputowych Rzeczypospolitej i uczestniczyła w wojnie polsko-rosyjskiej w 1791 roku.

Chaos w strukturze organów i instytucji związanych z ochroną porządku publicznego i ich sła­bość były jedną z podstawo­wych przyczyn postępującego upadku państwa. Gdy więc za czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego przy­stąpiono do próby naprawy państwa, jednym z podstawowych kierunków reform było unowo­cześnienie, odpowiadające ów­czesnym tendencjom, struktury organów policyjnych. Stąd też w 1775 roku w składzie Rady Nie­ustającej (ówczesnego rządu) powołano Departament Policji, pierwszy polski organ państwo­wy nadzorujący działalność or­ganów policyjnych w całym kra­ju. Istniał do 1788 roku i mimo że efekty jego działań nie odpowia­dały pokładanym nadziejom, to był jednak materialnym świadec­twem roli, jaką elity polityczne modernizującego się państwa zaczęły wyznaczać jego orga­nom policyjnym.

Źródło: Gazeta Policyjna/Piotr Majer, nr 39/1999, s. 8

  • Ilustracja Antoniego Oleszczyńskiego... posłowie tatarscy zaprzysiegają sojusz Polsce za panowania króla Olbrachta
  • Nocne przygody Jana Olbrachta z Kallimachem... pędzla Jana Matejki
  • Sakiewka z monetami
Powrót na górę strony