Aktualności

Czekali pół wieku

Data publikacji 21.04.2021

– Ponad pół wieku czekaliśmy na stryja – kiwa głową Edmund Popieliński. – Niby wiedzieliśmy, że nie ma szans, aby wrócił, ale nadzieja się tliła. W 1994 roku dowiedzieliśmy się, że jego nazwisko jest na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej

Pan Edmund przyszedł do nas w kwietniu 2007 r. z białą, niepozorną teczką – mówi mł. insp. Jarosław Kuczyński, kierownik Ośrodka Szkolenia Policji w Gdańsku. – Pokazał jej zawartość i zapytał, co można z tym zrobić. Nie wiem, jak do nas trafił. Przejrzałem papiery i oniemiałem na widok pełnej dokumentacji półwiecznych poszukiwań przedwojennego policjanta.

ASPIRANT, CZYLI PODKOMISARZ

Pracownicy ośrodka postanowili opracować przyniesioną dokumentację.

– Pomyślałem – to tylko kurtuazja – wyznaje Edmund Popieliński. – Może mają dobre chęci, ale sami nie wiedzą, na co się porywają. Zostawiłem jednak dokumenty, dostałem pokwitowanie i postanowiłem poczekać, co z tego wyniknie. Za jakiś czas zadzwonili, że czegoś brakuje i czy mógłbym przyjść. Okazało się, że wspólnie z Uniwersytetem Gdańskim przygotowują publikację na temat mojego stryja. Nie mogłem uwierzyć.

Wydawnictwo pt. „Aspirant Władysław Popieliński – bohater wojny obronnej 1939 roku. Wspomnienia o swoim stryju spisał i dokumenty zebrał Edmund Popieliński” ukazało się jesienią 2007 r. Przy okazji promocji książki w KWP w Gdańsku zorganizowano konferencję i wystawę na temat zbrodni katyńskiej i losów przedwojennego policjanta.

Pamięć o aspirancie Władysławie Popielińskim będzie trwała teraz nie tylko wśród najbliższych.

Władysław Popieliński awans na aspiranta (aspirant był przed wojną pierwszym stopniem oficerskim w Policji Państwowej – przyp. P. Ost.) otrzymał w kwietniu 1939 r. Rok później został zamordowany przez Sowietów. Zginął, ponieważ był policjantem.

W DUCHU PATRIOTYZMU

Władysław Popieliński urodził się w 1900 r. jako najstarszy syn Józefa i Wandy z Komorowskich. Rodzina Popielińskich pochodzi spod Konina, ale ojciec Władysława po odbyciu siedmioletniej służby w armii carskiej, szukając pracy, przeniósł się w okolice Prużany w woj. poleskim, obecnie na Białorusi, około 50 km od granicy z Polską. Tu, podobnie jak jego ojciec i brat na ziemi konińskiej, zarządzał gorzelnią. Gdy Władysław miał siedem lat, zmarła mu matka. Ojciec zajął się wychowaniem trójki młodszych dzieci, a Władysław jako najstarszy pojechał na pięć lat do dziadków i wujostwa pod Konin.

– Doskonale pamiętam, jak stryj opowiadał o swojej podróży powrotnej – wspomina Edmund Popieliński. – Wuj Komorowski wsadził go do pociągu w Koninie, poprosił konduktora, aby wysadził chłopca w Warszawie i pomógł mu dostać się do pociągu jadącego w głąb Rosji. Dwunastoletni wtedy stryj musiał wysiąść w Liniowie, skąd miał do przejścia jeszcze 15 km do Prużany. Pamiętam, mówił, że szedł „po słupach”. Nie śmiałem zapytać, co to znaczy, po jakich słupach wędrował stryj? Dużo później zrozumiałem, że musiały to być słupy telegraficzne bądź telefoniczne, które prowadziły do majątku i gorzelni, gdzie mieszkała nasza rodzina.

Po pięciu latach rozłąki ojciec w pierwszej chwili nie poznał syna. Na jesieni Władysław poszedł do szkoły rosyjskiej. W domu kultywowano patriotyczne tradycje. Józef Popieliński był już w tym czasie powtórnie żonaty. Nowa pani Popielińska śpiewała dzieciom pieśni narodowe, opowiadała dzieje walk powstańczych i historię Polski. Gdy w 1914 r. do szkoły miał pójść najmłodszy brat Władysława – Marian, ojciec pana Edmunda, senior rodu zdecydował, że sam zajmie się jego kształceniem. Przed rosyjskimi władzami szkolnymi zeznał, że syn jest bardzo chorowity i wymaga opieki.

Pierwsza wojna światowa spowodowała duże zmiany w życiu rodziny. Rosjanie wygnali ich z zajmowanego domu, gorzelnia, w której pracował ojciec, została doszczętnie zniszczona. Zamiłowanie głowy rodziny do myślistwa uratowało Popielińskich od głodu. Rodzina przenosiła się z miejsca na miejsce, ojciec szukał stałego zajęcia. W końcu osiedli w Chorowszczyźnie, gdzie ojciec i syn Władysław pracowali w szkole.

ŻOŁNIERZ I POLICJANT

Gdy z Chorowszczyzny wycofali się Niemcy, pozostawiając pełne magazyny zboża i siana, Józef Popieliński zabezpieczył je, powiadamiając o wszystkim dowództwo polskie. W 1919 r. z tych zapasów korzystało wojsko odrodzonej Rzeczypospolitej. Wkrótce Władysław razem z kilkoma kolegami zaciągnął się na ochotnika do armii. 7 stycznia 1919 r. dostał przydział do 2. Pułku Piechoty Legionów w Pińczowie i po krótkim przeszkoleniu został wysłany na front wschodni. Walczył z bolszewikami. Został ranny. Na początku 1922 r. w stopniu plutonowego został zdemobilizowany. W 1923 r. zgłosił się do służby w Policji Państwowej w Brześciu nad Bugiem. Rok później ożenił się. W 1927 roku dostał awans na przodownika PP. Uczył się, uzupełniał wykształcenie.

W 1931 r. został powołany na ćwiczenia wojskowe. Pojechał jako podchorąży, a 1 września mianowano go podporucznikiem rezerwy. Dwa lata później otrzymał patent oficerski.

Podczas służby w policji wyróżniono go m.in. Brązowym Krzyżem Zasługi i Srebrnym Medalem za Długoletnią Służbę. W dniu swoich 38. urodzin został przeniesiony z posterunku w Tomaszówce do komendy powiatowej w Kamieniu Koszyrskim (obecnie na Ukrainie). Rok później starszy przodownik Władysław Popieliński dostał awans na aspiranta i został zastępcą komendanta powiatowego. Wkrótce wybuchła II wojna światowa.

NAPAŚĆ SOWIETÓW

Sowieci dotarli do Kamienia Koszyrskiego w nocy z 18 na 19 września 1939 r. Zaapelowali, aby ludzie spokojnie wrócili do pracy. 24 września aresztowali wszystkich policjantów. Władysław Popieliński został przewieziony do więzienia w Łucku.

– Stryjostwo nie mieli dzieci – opowiada Edmund Popieliński. – Stryjenka Wiera woziła dla męża paczki, które były okradane . Nie pozwolono jej zobaczyć się z mężem. Mam do dzisiaj dwa pokwitowania odbioru paczek i listę rzeczy do przekazania więźniowi, pisane cyrylicą. Potem kontakt się urwał. Od listopada 1939 r. nie wiadomo było, gdzie jest stryj i co się z nim dzieje.

Żona policjanta była na tyle odważna, że napisała pismo do prokuratury okręgowej z zapytaniem o męża. Na odpowiedź czekała bardzo długo. Z pisma datowanego 14 listopada 1940 r. wynikało, że prokuratura zakończyła już swoje czynności, a o losie aresztowanego ma zdecydować sąd. W tym czasie Władysław Popieliński od około pół roku już nie żył. Został zamordowany wiosną 1940 r. na mocy decyzji kierownictwa partii bolszewickiej z 5 marca 1940 r. Podzielił los około 22 tys. polskich policjantów, oficerów WP, pograniczników i strażników więziennych za mordowanych w zbrodni katyńskiej.

Rodzina Popielińskich zaangażowała się w ruch oporu. Ojciec Edmunda (brat Władysława) Marian przed wojną służył w żandarmerii, teraz współpracował z AK.

– Pamiętam, jak szedłem kiedyś z wiadomością do sąsiedniej wsi – wspomina Edmund Popieliński. – Byłem jeszcze dzieckiem. Miałem tylko powiedzieć: Odleciały dzikie gęsi. Wokół było dużo mokradeł. Nawet jak by mnie ktoś złapał i zbił, to nic więcej nie wiedziałem. Dużo później powiedziano mi, że to hasło oznaczało przyjazd Niemców.

POSZUKIWANIA

Wojna się skończyła. Rodzina Popielińskich, podobnie jak inne rodziny z Kresów, rozproszyła się w nowych granicach Polski. Lata mijały, a stryj policjant nie wracał. Poszukiwania przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż nie dały rezultatu.

– W latach 50. studiowałem w Warszawie – mówi Edmund Popieliński. – Trudno było wytrzymać, żeby nie wstać i powiedzieć, że to, co nam przekazują, to brednie, że było inaczej. Ale wytrzymałem. Po studiach wróciłem do Gdańska. Byłem jeszcze kawalerem, pomyślałem, co mi szkodzi, upomnę się o stryja. Napisałem do prokuratury, do pisma „Za wolność i lud”, do Centralnego Archiwum Wojskowego. Nigdzie nic nie wiedzieli. W końcu napisałem do Kamienia Koszyrskiego. Najpierw musiałem wystąpić o zgodę do Kijowa, potem do Moskwy. Trwało to bardzo długo.

Na tyle długo, że pan Edmund nie skojarzył wezwania do prokuratury w Gdańsku z poszukiwaniami stryja. Był 1972 rok i były student SGGW uczestniczył akurat w ćwiczeniach wojskowych. Na spotkanie poszedł więc w mundurze. Prokurator zdziwił się, ale po chwili konsternacji zaczął go przesłuchiwać jako świadka w sprawie stryja.

– Okazało się, że do Polski przyszło pismo z Kamienia Koszyrskiego o pomoc prawną – wspomina Edmund Popieliński. – Prokurator pyta, co wiem o stryju, a ja na to, że zginął w Katyniu. Może człowiek był młody i głupi, ale ta metoda poskutkowała. Po spisaniu protokołu prokurator powiedział mi po cichu: Dobrze pan robi, zabrali człowieka, to niech powiedzą, co z nim zrobili.

Mimo determinacji pana Edmunda stan niepewności trwał aż do 1994 r.

– Wtedy otrzymaliśmy pismo z Ministerstwa Sprawiedliwości, że Władysław Popieliński został zamordowany przez NKWD wiosną 1940 r. – nie kryje wzruszenia bratanek policjanta. – Niby byliśmy pogodzeni z taką możliwością, ale tu było wszystko czarno na białym. Aresztowany, zamordowany, miejsce pochówku nie znane.

Edmund Popieliński kultywuje pamięć o przodku. W listopadzie 2007 r., gdy przygotowywano uroczystość nominacji ofiar zbrodni katyńskiej na wyższe stopnie zobaczył, że na listach nie ma jego stryja.

– Determinacja pana Edmunda głęboko nas poruszyła – mówi Roman Miśkiewicz, naczelnik Wydziału Prezydialnego w Gabinecie Komendanta Głównego Policji. – W komendzie głównej przygotowujemy akty nominacyjne na wyższe stopnie oficerskie, które potem podpisują prezydent – na pierwszy stopień oficerski, bądź minister SWiA – na kolejne. Wydaliśmy już 600 takich aktów i ciągle mamy nowe zgłoszenia. Władysława Popielińskiego nie było na tych listach, gdyż sporządzaliśmy je na podstawie Księgi Cmentarnej Miednoje. Stryj pana Edmunda znalazł się natomiast na ukraińskiej liście katyńskiej. Wspólnie z Radą Ochrony Pa mię ci Walk i Męczeństwa planujemy, aby w tym ro ku w kwietniu zorganizować kolejną uroczystość z publicznym wyczytywaniem nazwisk ofiar zbrodni katyńskiej.

*

Aspirant Władysław Popieliński spoczywa najprawdopodobniej na cmentarzysku w podkijowskiej Bykowni. W ubiegłym roku władze ukraińskie nie zgodziły się na kontynuowanie tam prac badawczych przez polskich specjalistów.

Źródło: Policja 997/Paweł Ostaszewski, nr 1/2009, s. 28-30

  • Władysław Popeliński 1900-1940
  • Legitymacja Władysława Popielińskiego z 1939 roku uprawniająca do ulgowych przejazdów środkami transportu państwowego
  • Policjanci z Kamienia Koszyrskiego. Dzisiaj nie wiadomo juz, który z nich to Władysław Popieliński. Wszyscy jednak najprawdopodobniej podzielili jego los
  • Spis rzeczy, które Wiera Popielińska przekazała mężowi do więzienia
  • Odpowiedź sowieckiej prokuratury z listopada 1940 roku mówiąca, że Władysławem Popielińskim zajmuje się teraz sąd. Policjant nie żył już wtedy od pół roku
Powrót na górę strony