Aktualności

Ostatnia wola matki

Data publikacji 20.05.2021

Powoli przeglądam książkę – wspomnienie o policjancie, o kolejnym przedwojennym polskim policjancie, który zginął z rąk Sowietów podczas II wojny światowej. Dzieje jednego życia. Historia człowieka spisana przez jego syna. Wśród licznych fotokopii dokumentów i zdjęć jedno jest mi znane. Zrobiłem je w Miednoje 2 września 2000 r., podczas uroczystości otwarcia cmentarza wojennego

W kadrze ówczesny marszałek Sejmu Maciej Płażyński rozmawia przy tablicach epitafijnych ze starszym człowiekiem w mundurze i stojącym obok harcerzem. Zdjęcie ukazało się na łamach „Gazety Policyjnej” i tą drogą trafiło do Zbigniewa Menke, autora wydanej własnym sumptem biografii ojca.

Z książką pod pachą ruszam do Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie mieszka syn przedwojennego policjanta. Skromne mieszkanie w przyszkolnych zabudowaniach pełne jest pamiątek po zamordowanym policjancie.

Zbigniew Menke pielęgnuje pamięć o ojcu. Do Miednoje pojechał po raz pierwszy w 1991 r. Był na uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod nekropolię w 1995 r. Na otwarcie cmentarza wybrał się razem z wnukiem, harcerzem ze zdjęcia, Gawłem Andrzejewskim. Gaweł miał wtedy piętnaście lat. Dzisiaj studiuje w Anglii i wierny zasadom, w których został wychowany, nadal jest harcerzem.

– Wspomnienia spisałem właśnie z inspiracji wnuczka – uśmiecha się Zbigniew Menke. – Najpierw był mój harcerski życiorys, a cztery lata później w 2008 r. ukazała się „Historia oficera Policji Państwowej Lucjana Wacława Menke, komendanta PP we Włoszczowie i Opocznie w latach 1932 – 1939. Zebrał i opracował Zbigniew Menke”. Syn napisał o ojcu, którego ostatni raz widział w 1939 roku.

W SŁUŻBIE NIEPODLEGŁEJ

Lucjan Menke urodził się 19 kwietnia 1887 r. w Mińsku Litewskim. Był synem Juliusza Edmunda i Amelii z domu Wicherkiewicz. Przed I wojną światową działał w organizacji niepodległościowej „Sokół”, był naczelnikiem Gniazda w rodzinnym Mińsku. Od stycznia 1917 do kwietnia 1918 r. służył w 67. Oddziale Drogowym wojsk rosyjskich jako technik drogowy. Po odzyskaniu niepodległości wstąpił do Policji Kresów Wschodnich, gdzie był komendantem rewirowym w Mińsku. W 1920 roku został ewakuowany przed zbliżającą się nawałą bolszewicką. W październiku został przeniesiony do Policji Państwowej. Początkowo służył jako kierownik komisariatu w Słonimie, potem jako zastępca, a następnie komendant powiatowy w Baranowiczach. W 1927 r. zdobył drugie miejsce w rzucie oszczepem w zawodach policyjnych, rok później był już pierwszy. W 1927 r. został przeniesiony do komendy wojewódzkiej w Łucku. Na terenie województwa wołyńskiego czuwał nad działalnością sportową. Ukończył m.in. kurs narciarski w Krynicy, był okręgowym sędzią lekko atletycznym. W 1932 r. został przeniesiony na stanowisko komendanta powiatowego we Włoszczowie w województwie kieleckim. Miał już wtedy stopień podkomisarza, czyli dzisiejszego komisarza. W marcu 1939 r. został komendantem powiatowym w Opocznie w województwie łódzkim. Z zachowanych dokumentów wynika, że odznaczony był Krzyżem Powstańców Wołyńskich, Krzyżem za Dzielność i Odwagę, srebrnym Krzyżem Zasługi i Medalem Niepodległości, Medalem za Długoletnią Służbę i odznaczeniem Bojownikom Niepodległości.

WIERNY DO KOŃCA

– Pamiętam go jako człowieka bardzo uczciwego, o dobrym sercu – mówi Zbigniew Menke. – Mama nie raz miała pretensje, że jak poszedł do komendy i zobaczył, że za kratkami siedzi ktoś, kto np. nie ma koszuli, to on mu ubranie z domu przynosił. Policjanci lubili go chyba, bo zachowało się dużo zdjęć z dedykacjami, zaproszenia na imieniny i złoty zegarek, który dostał od podwładnych jeszcze w Słonimie. Zawsze chodził w mundurze. Jako ojciec był wspaniały. Pamiętam, gdy miałem siedem lat, pasował mnie na rycerza swoją oficerską szablą. Jeden, jedyny raz dostałem od niego klapsa – gdy wystraszyłem się burzy i chciałem schować się do drugiego pokoju przed grzmotami...

W sierpniu 1939 r. policjanci mieli pełne ręce roboty. Do Opoczna trafiło około 100 ludzi tworzących Rezerwę Policyjną.

–Pamiętam, ojciec spał wtedy w mundurze – wspomina pan Zbigniew. – Wpadał do domu znienacka, stale gotowy do wyjazdu. Spał, zdejmując tylko jeden but. Często w nocy podrywał go telefon, który wtedy nam założono, i ojciec wychodził do podjeżdżającego po niego motocykla.

Zbigniew Menke w 1939 r. miał 13 lat. 3 września razem z matką, zgodnie z rozkazem komendanta wojewódzkiego, ewakuowali się z Opoczna.

– Siedziałem na górze naszych rzeczy załadowanych na ciężarówkę – opowiada. – Ojciec żegnał się z mamą przed naszym domem. Matka płakała. Ojciec zawołał mnie. Zeskoczyłem z samochodu, ucałowaliśmy się, prosił o opiekę nad mamą. „Ja znam poprzednią wojnę – mówił – niedługo powinniśmy się spotkać, ale bywało tak, że ludzie latami się szukali. Pamiętaj, opiekuj się matką”. To były jego ostatnie słowa. Wsiadłem na samochód i ruszyliśmy.

Podążali na wschód. Na kolejnych postojach dowiadywali się o policjantów z Opoczna. Mama pana Zbigniewa była przewodniczącą opoczyńskiej Rodziny Policyjnej, więc łatwo było jej pozyskiwać takie informacje. Funkcjonariusze szli na Mogielnicę, Grójec, a potem na Kowel i Łuck.

Gdy dotarła wiadomość o napaści ZSRR na Polskę, cywile ruszyli z powrotem na zachód. Maria i jej syn Zbigniew Menke wrócili do Opoczna 6 października1939 roku.

GOLGOTA WSCHODU

W styczniu 1940 r. przyszła kartka od Lucjana Menke. „Jestem w Rosji. Myślę stale i ciągle o was i to jest największa moja troska” – pisał z obozu w Ostaszkowie. Trzy miesiące później został zamordowany w Kalininie (Twerze), a ciało jego wraz z tysiącami innych polskich policjantów zostało ukryte w dołach śmierci na terenie ośrodka wypoczynkowego NKWD w Miednoje. Ale o tym jego bliscy dowiedzieli się dopiero 50 lat później. Pewnej wojennej nocy do okienka mieszkania Marii Menke ktoś delikatnie zapukał. Wyrwani ze snu matka i syn struchleli. Puka nie powtórzyło się. „Pani Kapitanowo, niech pani otworzy, to ja Lasoń”. Lasoń służył przed wojną w komendzie powiatowej w Opocznie. Był sierotą i kilka razy gościł na niedzielnym obiedzie w domu komendanta.

– Gdy wszedł do mieszkania, trudno było go poznać – wspomina pan Zbigniew. – Wychudzony, w łachmanach, ledwo trzymał się na nogach. Okazało się, że zgarnęli go razem z ojcem. Gdy wieźli ich pociągiem, podwiesił się pod wagonem na płaszczach. Niestety, na jakiejś stacji wypatrzył go kobiecy patrol. Po kłuty widłami, w które uzbrojone były strażniczki, trafił do szpitala. Gdy już się podkurował, został ostrzeżony, że następnego dnia przyjdzie po niego NKWD. Z pomocą sanitariuszek uciekł i pieszo przedzierał się w ojczyste strony. Na przełomie maja i czerwca 1940 r. dotarł do Opoczna. Miał ze sobą banknot jedno rublowy z podpisem mojego ojca i komendanta wojewódzkiego z Łodzi. Nie bardzo mogliśmy mu pomóc, ale z ratunkiem pospieszył Aleksander Wesołek, który przyszedł na miejsce ojca. Był komendantem Polnische Polizei w Opocznie, a po przeniesieniu powiatówki do Tomaszowa zastępcą komendanta. W podziemiu pod pseudonimem „Wyrwa” pełnił funkcję zastępcy szefa obwodu AK w Tomaszowie. Lasoń dostał od niego namiary do ludzi z konspiracji w Warszawie i włączył się w walkę z Niemcami. Komendant Wesołek bardzo nam pomagał, ale w końcu został rozszyfrowany i zginął w tutejszym gestapo.

Rodzina szukała ojca nieustannie. Czerwony Krzyż ciągle odpowiadał, że jego los jest nie znany. Po wojnie Urząd Stanu Cywilnego w Opocznie wystawił zaświadczenie, że Lucjan Menke zmarł 9 maja 1946 r. w wyniku działań wojennych. Dopiero w 2005 r., po ponad dwuletnich staraniach Zbigniewa Menke, ten sam urząd wystawił skrócony odpis aktu zgonu, w którym stwierdzono, że śmierć Lucjana Menke nastąpiła 20 kwietnia 1940 r. w Kalininie (Twerze).

Tragedia rodziny była tym większa, że oprócz Lucjana, który leży w Miednoje, z rąk sowieckich zginęli także jego szwagier (brat żony, który siedział w Starobielsku) oraz rodzony brat Edmund, który był jeńcem Kozielska. Edmund osierocił Bogumiła, którego teść, przedwojenny żandarm, również leży w Miednoje... Drugi brat Lucjana Witold zginął, walcząc w powstaniu warszawskim. Danina krwi tej rodziny była olbrzymia. Z trzech sióstr Lucjana wojnę przeżyła tylko jedna.

NAGROBNY NAPIS

– W 1984 r. zmarła moja matka Maria Menke – kiwa głową pan Zbigniew. – Nigdy nie dowiedziała się, jaki los spotkał jej męża. Na łożu śmierci zobowiązała mnie, abym znalazł grób ojca i zapalił na nim świeczkę.

Zbigniew Menke, przedwojenny harcerz, żołnierz ZWZ/AK, pseudonim „Sęp”, powojenny pedagog i wychowawca młodzieży, zaczął walczyć o prawdę. Na grobie matki umieścił fotografię rodziców, na której ojciec był w galowym mundurze policyjnym. Umieścił też rok śmierci ojca – 1940. Nie zgadzało się to z oficjalnymi dokumentami, które ustalały przecież datę zgonu Lucjana na 1946 rok.

– Mama przez całą okupację i lata powojenne ukrywała za olbrzymim lustrem dokumenty dotyczące służby ojca w policji – mówi. – Po jej śmierci zacząłem je przeglądać, porządkować. Z nich właśnie powstało opracowanie, które trzyma pan w ręku.

O tragedii polskich policjantów Zbigniew Menke dowiedział się w 1991 r. Od tamtej pory zabiega o utrwalenie pomordowanych na Wschodzie na epitafijnych tablicach w miejscu ich ostatniego zamieszkania i służby. Tablice pamięci są już przy Krzyżu Katyńskim na cmentarzu w Tomaszowie Mazowieckim (45 żołnierzy i policjantów z tego rejonu zgładzono w obozach jenieckich w ZSRR) oraz przy Pomniku Katyńskim na nekropolii w Opocznie (w ZSRR zamordowano 70 opocznian, w tym 40 policjantów, którzy zginęli razem ze swoim komendantem). Tablicy brakuje jeszcze we Włoszczowie. 2 września 2000 r. Zbigniew Menke wraz z wnukiem Gawłem Andrzejewskim za palili znicze przy tablicy epitafijnej na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje. Pan Zbigniew wypełnił wolę matki do końca.

11 listopada 2007 r. prezydent Lech Kaczyński mianował Lucjana Menke na stopień komisarza Policji.

Źródło: Policja 997/Paweł Ostaszewski, nr 4/2009 , s. 38-40

  • Maria i Lucjan Menke - Wilno 1935 rok
  • Zarząd Rodziny Policyjnej we Włoszczowie. Przewodnicząca Maria Menke siedzi z prawej strony swojego męża komendanta powiatowego Lucjana Menke. Poniżej ojca siedzi jego syn Zbigniew Menke
  • Łuck - Defilada przed ministrem spraw wewnętrznych Władysławem Raczkiewiczem, w czasie wojny prezydentem RP w Londynie. Na czele kompanii podkom. Lucjan Menke
  • Lucjan Menke - 1887-1940 - ostatnie zdjęcie przed przeniesieniem do Opoczna w 1939 roku
  • Jedyna kartka od Lucjana Menke z Ostaszkowa
  • Kpt. Zbigniew Menke-Sep - prezentuje swój mundur przy którym przyszyte są oryginalne guziki z policyjnego uniformu ojca
Powrót na górę strony