Aktualności

Wiekowy posterunkowy

Data publikacji 21.05.2021

8 stycznia br. w dziewięćdziesiąty trzeci rok życia wkroczył Leon Kowalski, niegdysiejszy włókiennik, potem policjant, a na koniec handlowiec. Urodzony w 1906 r. w podczęstochowskiej Kamienicy Polskiej, po odbyciu służby wojskowej znalazł zatrudnienie w zakładach włókienniczych, a z biegiem lat, za namową swego krewniaka, Stanisława Kurdysia, na co dzień dzielnicowego w rejonie Aniołowa, zdecydował się wstąpić w szeregi Policji Państwowej

2 listopada 1932 r., a więc praktycznie z chwilą wcielenia w szeregi Policji, zameldował się w Mo­stach Wielkich (miasto leżące ok. 40 km na wschód od Rawy Ruskiej na Ukrainie) w Normalnej Szkole Fachowej dla Szeregowych. Naukę zawodu poli­cjanta zakończył 28 kwietnia następnego roku i otrzymał stosowne świadectwo podpisane przez komendanta szkoły podinspektora J. Gottasa.

Prosto ze szkoły skierowany został do służby w woj. stanisławowskim, w pow. Horodenka, a kon­kretnie - w posterunku wiejskim w Niezwiskach. Jego przełożonym był Jan Sroka, a partnerami w pracy Kazimierz Kaczmarczyk, Stanisław Pękalak, Świeboda i Malec, których imion Leon Kowalski już nie pamięta. Policjanci, poruszając się pieszo, niekiedy zamówioną podwodą, przemierzali oko­liczne wioski, wykonując codzienne służby patro­lowe i realizując zlecone zadania, podobne do dzi­siejszych.

17 września 1939 r., gdy na wiejskich uliczkach pojawiły się radzieckie tanki, komendant posterun­ku miał dzień wolny od służby (dzięki czemu praw­dopodobnie uratował swe życie). Posterunkowego Kowalskiego i jego kolegów ujęto i osadzono w ba­rakach, by po kilku dniach przetransportować ich do Wołoczysk. Tam jeńców przesłuchiwano i dzie­lono na grupy: osobno policjanci, osobno koleja­rze, kupcy itp. Kowalskiego, mającego na sobie odzienie cywilne, ale ubranego w pozbawiony dys­tynkcji płaszcz policyjny, po przesłuchaniu włączo­no do grupy kupców. Od umieszczenia w barakach dla policjantów uratowało go zaświadczenie z za­kładów „Lewlen”, świadczące o wykonywaniu za­wodu włókiennika.

Gdy w kilka tygodni później poczęto Polaków wy­wozić z Wołoczysk, Kowalski zdołał w zamieszaniu przedostać się do grupy internowanych czasowo obcokrajowców i wraz z Niemcami dotarł na rampę kolejową, a stąd pociągiem do Stanisławowa. Tam odnalazł swą ciotkę Nowicką, z pomocą której ukry­wał się przez kilka tygodni, by następnie przedo­stać się do Lwowa, do pp. Sucheckich.

We Lwowie, mieszkając to w komórce, to na pod­daszu szkolnym lub w kotłowni, dorabiając sobie naprawianiem butów, zastępowaniem woźnego bądź palacza, spędził prawie rok. Miasto opuścił w połowie 1941 roku, po agresji Niemiec na ówcze­sny Związek Radziecki. Po długiej podróży dotarł do rodzinnej Częstochowy i osiadł na Aniołowie. Okresowo pomagał w pracy na roli, dorywczo za­trudniał się w zakładzie tkackim. Po wojnie utrzy­mywał się z produkowania zabawek i świecidełek, handlował też nićmi.

O tym, że był przed wojną policjantem - wspo­mina jego córka Teresa Żaglińska (na zdjęciu z oj­cem) - dowiedziałam się, gdy już byłam pełnolet­nia.

Leon Kowalski jest jednym z sześciu żyjących w woj. częstochowskim przedwojennych policjan­tów. Z okresu służby w naszej formacji pozostała mu wyprostowana sylwetka, badawcze spojrzenie. Jedynie słaby słuch utrudnia nieco rozmowę. Pa­miątką z dawnych lat są zdjęcia, przedwojenne do­kumenty, a wśród nich oryginalne świadectwo szkolne nr 30, potwierdzające odbycie nauki w po­licyjnej szkole w Mostach Wielkich. Kserokopia do­kumentu sprzed ponad sześćdziesięciu lat wzbo­gaciła zbiory Sali Tradycji częstochowskiej Ko­mendy Wojewódzkiej Policji.

Źródło: Gazeta Policyjna, nr 22/1998/Marian Kotarski, s. 9

  • Leon Kowalski z córką Teresą
Powrót na górę strony