Krowa w zbożu
W nocy pomiędzy godz. 24 a 2 we wsi G. skradziono pewnemu gospodarzowi krowę. Około godziny 24 poszkodowany, wracając od sąsiada, zajrzał na chwilę do stajni i stwierdził, że krowa jeszcze była. Brak jej stwierdził dopiero o godz. 2, gdy obchodził zagrodę, i zaraz zgłosił o kradzieży policji. Policja przybyła na miejsce kradzieży przed godziną 4.
Ponieważ od wieczora poprzedniego dnia do późnej nocy padał rzęsisty deszcz i ziemia była rozmiękła, po kierunku śladów stwierdzono, że sprawca skradzioną krowę poprowadził na przełaj przez łąki i pola do pobliskiego lasu, ciągnącego się na przestrzeni kilku kilometrów. Tu ślady ginęły. Podejrzewano, że złodziej prowadzi krowę do jednego z dwóch miast, znajdujących się w odległości około 10 km od miejsca kradzieży.
Noce były wtedy krótkie i jasne, więc sprawca kradzieży musiałby być na tej przestrzeni przez kogoś widziany, ludność bowiem wiejska wstaje dość wcześnie. Jednak wywiady przeprowadzone wzdłuż dróg prowadzących do tych miast nie dały żadnego wyniku. Dochodzenie utknęło na martwym punkcie.
Przed południem niespodziewanie dzieci pasące bydło doniosły, że w odległości kilkudziesięciu kroków od budynku posterunku, w zbożu leży jakaś związana krowa. Dochodzenie poszło teraz raźniej. Poszkodowany rozpoznał swą krowę, a sprawcę ujęto, gdy nadszedł w zamiarze zabrania krowy z tak pomysłowego schowka. W toku przesłuchania przyznał się do winy i wyjaśnił, że celem zmylenia pościgu po śladach na rozmiękłej roli wpierw skierował się do lasu, a następnie zawrócił lasem do szosy, przybył do wsi, gdzie mieści się posterunek P. P. i ukrył krowę tuż obok budynku posterunku, uważając, że gdzie jak gdzie, ale przy samym posterunku nikt krowy skradzione] szukać nie będzie. Następnie wieczorem chciał krowę wyprowadzić do pasera. Jak z powyższego widać, sprawcy kradzieży, jeśli chodzi o ukrycie łupu, wykazują niekiedy nadzwyczajną pomysłowość, a nawet, jak w danym wypadku, bezczelność.
Źródło: „Na Posterunku” 26/1939 str. 12, foto: NAC
