Poprzez zbrodnię - do sławy cz.2
Idąc po linji podejrzenia o systematyczne podpalenia wsi Bzite kogoś z miejscowych, zbierałem dane od osób, które znały dobrze tamtejsze stosunki. Rozmowy prowadziłem z pogorzelcami, świadkami pożarów, osobami postronnemi, członkami straży ogniowej i przedstawicielami miejscowej inteligencji. Otrzymane przy tej okazji wiadomości naprowadziły mnie na myśl, że sprawcą podpaleń jest mieszkaniec wsi Bzite, 21-letni wyrobnik Stanisław Rudnicki, do ostatniej chwili czynny członek miejscowej straży ogniowej. Na Rudnickiego zresztą już po ostatnim pożarze w dniu 20 kwietnia skierowały się podejrzenia, wskutek czego miejscowa policja zatrzymała go i poddała badaniu; jednocześnie przeprowadzono w jego mieszkaniu rewizję, która jednak nie dała żadnego rezultatu, wskutek czego po 2 dniach zwolniono go, poddając jednocześnie ścisłej obserwacji. Podejrzenie, że jednak Rudnicki, a nie kto inny jest sprawcą podpaleń, oparłem na następujących danych i faktach:
1 Od ludzi, którzy znali Rudnickiego bliżej, między innymi od miejscowej nauczycielki dowiedziałem się, że podejrzany jest człowiekiem bardzo gwałtownego charakteru, popędliwy, niezrównoważony i łatwo wpadający w stan silnego podniecenia. W takich momentach robił wrażenie człowieka o zaćmionym umyśle. Bez powodu wszczynał kłótnie i zatargi, które z reguły kończyły się dla niego smutnie.
2 Mieszkańcy wsi zaobserwowali, że Rudnicki od czasu pierwszego pożaru stale był w pogotowiu ogniowem. Chodził w mundurze i hełmie strażackim i nosił przy sobie instrumenty pożarnicze. Umundurowania nie zdejmował nawet w nocy, gdy kładł się na spoczynek. Tak przygotowany często robił wrażenie, i wyczekuje wprost na alarm ogniowy.
3 Już w toku podpaleń zaobserwowano fakt, że Rudnicki, pełniąc pewnego razu funkcję strażaka alarmowego i stojąc na określonym punkcie wsi, zatrąbił w takich warunkach terenowych, że nie mógł jeszcze widzięć ani pierwszych języków ognia, ani płomieni (wykazały to zdjęcia poligonalne, przeprowadzone na terenie przez inżyniera powiatowego). Wypływał stąd wniosek, że Rudnicki posiadał własne wiadomości, że w określonem miejscu musi się palić.
4 Znamienną, jeżeli chodzi o pobudki podpaleń w odniesieniu do Rudnickiego, stawała się okoliczność, że przed niedawnym czasem czytał on „Quo Vadis“ Sienkiewicza i był bardzo zachwycony opisem pożaru Rzymu, spalonego przez Nerona (wywiad u nauczycielki).
5 W toku pożarów na płocie, okalającym budynek szkolny we wsi Bzite, pewnego dnia uczenica znalazła kartkę z adresem do strażaka Rudnickiego, aby on przez swoje wczesne alarmowanie trąbką strażacką nie przeszkadzał w dziele zniszczenia podpalaczowi. Zakończenie kartki było takie „... zatrąbi ci kto inny, ale na mogile". Badanie przeprowadzone przez nauczycielkę wskazywało, że kartka była pisana ręką Rudnickiego (nauczycielka znała charakter jego pisma). O znalezieniu tej kartki i opinji nauczycielki co do charakteru pisma Rudnicki dowiedział się przypadkowo i natychmiat zgłosił się do szkoły dla wycofania jej. Nauczycielka kartkę wydała Rudnickiemu, a ten ją zaraz zniszczył. Między momentem podłożenia kartki a znalezienia nie upłynęło więcej czasu, niż godzina. Twierdzenie to oparłem , na tej zasadne, że w owym dniu od wczesnego rana padał ulewny deszcz, który dopiero ustał na krótko przed godz 7—7 1/2 rano. Ponieważ lekcje w szkole rozpoczynały się o godz. 8-ej, a kartkę uczenica znalazła zupełnie suchą, przeto nie mogła być ona podrzucona w czasie deszczu. Dawało to do myślenia, że i resztę kartek zawierających zapowiedzi dalszych pożarów, a rozrzucanych we wsi Bzite pisał prawdopodobnie również Rudnicki.
6 Po zapoznaniu się z rozkładem po* żerowisk rzucił mi się w oczy szczegół, że wszystkie miejsca podpalenia znajdowały się w bardzo bliskim promieniu od domu, w którym mieszkał Rudnicki. Zjawisko to nietrudno było wytłómaczyć; widocznie podkładał ogień w pobliskiem sąsiedztwie dlatego, aby jak najmniej czasu stracić na drogę do ratowania. Plan wycinka wsi Bzite, objętego podpaleniami, który zrobił inżynier powiatowy, uplastycznił technicznie ten pogląd na znaczenie odległości między domem, gdzie mieszkał Rudnicki, a spalonemi zagrodami.
7 Podpalenia rozpoczęły się w dniu 11 marca 1927 roku. Podpalono wtedy stóg siana. Drugie podpalenie — w dniu 13 marca; zapalił się znów niewielki stożek słomy. W trzecim wypadku ogień obejmuje znów stertę wyki. Wszystkie te pożary ugaszono w zarodku. Na tej samej działce znajdowały się inne obiekty, gdzie również łatwo było wzniecić ogień, a strata i klęska dla właścicieli oraz ich sąsiadów byłaby wtedy niechybna. Fakt, że złoczyńca podkładał z początku ogień tak jak opisałem, naprowadzał także na myśl, że podpalaczowi raczej chodziło o otrzymanie efektu ogniowego oraz otrzymanie wrażeń i widoków, jakie pewnym typom patologicznym daje ogień.
8 Do 11 marca r. 1927 pożary we wsi Bzite nie były notowane. Straż ogniową, do której należał Rudnicki, zorganizowano tam przed rokiem. W swej wsi nie miała ona jednak powodu do Wystąpienia w roli, do której ją powołano. Rudnicki był gorliwym strażakiem (wywiad u naczelnika straży). Otrzymane we wsi informacje od ludzi, którzy często obserwowali postępowanie i zachowanie się Rudnickiego (wymienię tu choćby nauczycielkę), świadczyły otem że był to typ marzyciela, tęskniącego za sławą i na swój sposób pojętym rozgłosem. Gdy te właściwości psychiczne Rudnickiego zestawimy z faktami bezprzykładnego i nierozsądnego bohaterstwa jego w czasie gaszenia pożarów we wsi Bzite, otrzymamy jeszcze jeden klucz próbny dla otwarcia wrót tajemnicy, która zawarła w sobie motywy i sprawcę podpaleń w tej wsi. Naczelnik straży ogniowej mówił mi, że Rudnicki prawie nieprzytomny rzucał się w największe gniazda ognia i wynosił stamtąd różne błahej wartości przedmioty. Komendant straży, widząc grożące Rudnickiemu niebezpieczeństwo, nieraz powstrzymywał go osobiście od niepoczytalnych kroków. Wówczas Rudnicki upierał się, kazał lać na siebie wodę i znów szedł w ogień tam, gdzie można było zostać na zawsze.
Literatura kryminologiczna (Eryk Wulfen .Oszuści zbrodniarzy — Męty społeczne"; Hani Gross .Podręcznik dla sędziów śledczych"; Lombroso „Człowiek zbrodniarz"; prof. Wachholtz „Medycyna sądowa") podaje cały szereg wypadków przestępstw z dziedziny bezpieczeństwa ogniowego, gdzie sprawcy podkładali ogień gwoli zaspokojenia żądz czy też zyskania sławy lub rozgłosu. Wulfen naprzykład opisuje wypadek, gdzie w pewnej wiosce niemieckiej strażak, nie mogąc się doczekać przypadkowych pożarów przy których mógłby wyładować swój temperament i energję, podpalał systematycznie przez dłuższy czas zagrody w swojej wiosce. Dopiero prowadzone dłużej obserwacje i śledztwo ustaliły, że on jest sprawcą nieszczęść swoich ziomków. Strażak ten z taką samą zaciekłością bronił mienia pogorzelców, jak w naszym wypadku Rudnicki.
Nadkom. Antoni Sitkowski, naczelnik Urzędu Ślad. w Lublinie.
Źródło: „Na Posterunku”, 1928 r.