Aktualności

Poprzez zbrodnię - do sławy cz.2

Data publikacji 05.08.2021

Idąc po linji podejrzenia o systematyczne podpalenia wsi Bzite kogoś z miejscowych, zbierałem dane od osób, które znały dobrze tamtejsze stosunki. Rozmowy prowadziłem z po­gorzelcami, świadkami pożarów, osobami postronnemi, członkami straży ogniowej i przed­stawicielami miejscowej inteligencji. Otrzymane przy tej okazji wiadomości naprowadziły mnie na myśl, że sprawcą podpaleń jest mieszkaniec wsi Bzite, 21-letni wyrobnik Stanisław Rudnicki, do ostatniej chwili czynny członek miejscowej straży ogniowej. Na Rudnickiego zresztą już po ostatnim pożarze w dniu 20 kwietnia skiero­wały się podejrzenia, wskutek czego miejscowa policja zatrzymała go i poddała badaniu; jedno­cześnie przeprowadzono w jego mieszkaniu re­wizję, która jednak nie dała żadnego rezultatu, wskutek czego po 2 dniach zwolniono go, pod­dając  jednocześnie ścisłej obserwacji. Podej­rzenie, że jednak Rudnicki, a nie kto inny jest sprawcą podpaleń, oparłem na następują­cych danych i faktach:

1 Od ludzi, którzy znali Rudnickiego bliżej, między innymi od miejscowej nauczycielki dowiedziałem się, że podejrzany jest człowie­kiem bardzo gwałtownego charakteru, popędliwy, niezrównoważony i łatwo wpadający w stan silnego podniecenia. W takich momentach robił wrażenie człowieka o zaćmionym umyśle. Bez powodu wszczynał kłótnie i zatargi, które z re­guły kończyły się dla niego smutnie.

2 Mieszkańcy wsi zaobserwowali, że Rudnicki od czasu pierwszego pożaru stale był w pogotowiu ogniowem. Chodził w mundurze i hełmie strażackim i nosił przy sobie instrumenty pożarnicze. Umundurowania nie zdejmo­wał nawet w nocy, gdy kładł się na spoczynek. Tak przygotowany często robił wrażenie, i wyczekuje wprost na alarm ogniowy.

3 Już w toku podpaleń zaobserwowano fakt, że Rudnicki, pełniąc pewnego razu funkcję strażaka alarmowego i stojąc na określonym punkcie wsi, zatrąbił w takich warunkach tere­nowych, że nie mógł jeszcze widzięć ani pierwszych języków ognia, ani płomieni (wykazały to zdjęcia poligonalne, przeprowadzone na terenie przez inżyniera powiatowego). Wypływał stąd wniosek, że Rudnicki posiadał własne wiadomo­ści, że w określonem miejscu musi się palić.

4 Znamienną, jeżeli chodzi o pobudki podpaleń w odniesieniu do Rudnickiego, stawa­ła się okoliczność, że przed niedawnym czasem czytał on „Quo Vadis“ Sienkiewicza i był bar­dzo zachwycony opisem pożaru Rzymu, spalonego przez Nerona (wywiad u nauczycielki).

5 W toku pożarów na płocie, okalającym budynek szkolny we wsi Bzite, pewnego dnia uczenica znalazła kartkę z adresem do strażaka Rudnickiego, aby on przez swoje wczesne alar­mowanie trąbką strażacką nie przeszkadzał w dziele zniszczenia podpalaczowi. Zakończe­nie kartki było takie „... zatrąbi ci kto inny, ale na mogile". Badanie przeprowadzone przez na­uczycielkę wskazywało, że kartka była pisana ręką Rudnickiego (nauczycielka znała charakter jego pisma). O znalezieniu tej kartki i opinji nauczycielki co do charakteru pisma Rudnicki dowiedział się przypadkowo i natychmiat zgłosił się do szkoły dla wycofania jej. Nauczycielka kartkę wydała Rudnickiemu, a ten ją zaraz zniszczył. Między momentem podłożenia kartki a znalezienia nie upłynęło więcej czasu, niż go­dzina. Twierdzenie to oparłem , na tej zasadne, że w owym dniu od wczesnego rana padał ulewny deszcz, który dopiero ustał na krótko przed godz 7—7 1/2 rano. Ponieważ lekcje w szko­le rozpoczynały się o godz. 8-ej, a kartkę uczenica znalazła zupełnie suchą, przeto nie mogła być ona podrzucona w czasie deszczu. Dawa­ło to do myślenia, że i resztę kartek zawierają­cych zapowiedzi dalszych pożarów, a rozrzuca­nych we wsi Bzite pisał prawdopodobnie również Rudnicki.

6 Po zapoznaniu się z rozkładem po* żerowisk rzucił mi się w oczy szczegół, że wszystkie miejsca podpalenia znajdowały się w bardzo bliskim promieniu od domu, w któ­rym mieszkał Rudnicki. Zjawisko to nietrudno było wytłómaczyć; widocznie podkładał ogień w pobliskiem sąsiedztwie dlatego, aby jak naj­mniej czasu stracić na drogę do ratowania. Plan wycinka wsi Bzite, objętego podpaleniami, który zrobił inżynier powiatowy, uplastycznił technicznie ten pogląd na znaczenie odległości między domem, gdzie mieszkał Rudnicki, a spalonemi zagrodami.

7 Podpalenia rozpoczęły się w dniu 11 marca 1927 roku. Podpalono wtedy stóg siana. Drugie podpalenie — w dniu 13 marca; za­palił się znów niewielki stożek słomy. W trzecim wypadku ogień obejmuje znów stertę wy­ki. Wszystkie te pożary ugaszono w zarodku. Na tej samej działce znajdowały się inne obiek­ty, gdzie również łatwo było wzniecić ogień, a strata i klęska dla właścicieli oraz ich sąsia­dów byłaby wtedy niechybna. Fakt, że złoczyń­ca podkładał z początku ogień tak jak opisałem, naprowadzał także na myśl, że podpalaczowi raczej chodziło o otrzymanie efektu ogniowego oraz otrzymanie wrażeń i widoków, jakie pew­nym typom patologicznym daje ogień.

8 Do 11 marca r. 1927 pożary we wsi Bzite nie były notowane. Straż ogniową, do której należał Rudnicki, zorganizowano tam przed rokiem. W swej wsi nie miała ona jednak powodu do Wystąpienia w roli, do której ją po­wołano. Rudnicki był gorliwym strażakiem (wy­wiad u naczelnika straży). Otrzymane we wsi informacje od ludzi, którzy często obserwowali postępowanie i zachowanie się Rudnickiego (wymienię tu choćby nauczycielkę), świadczyły otem że był to typ marzyciela, tęskniącego za sławą i na swój sposób pojętym rozgłosem. Gdy te wła­ściwości psychiczne Rudnickiego zestawimy z fak­tami bezprzykładnego i nierozsądnego bohater­stwa jego w czasie gaszenia pożarów we wsi Bzite, otrzymamy jeszcze jeden klucz próbny dla otwar­cia wrót tajemnicy, która zawarła w sobie motywy i sprawcę podpaleń w tej wsi. Naczelnik straży ogniowej mówił mi, że Rudnicki prawie nieprzy­tomny rzucał się w największe gniazda ognia i wynosił stamtąd różne błahej wartości przed­mioty. Komendant straży, widząc grożące Rud­nickiemu niebezpieczeństwo, nieraz powstrzymy­wał go osobiście od niepoczytalnych kroków. Wówczas Rudnicki upierał się, kazał lać na sie­bie wodę i znów szedł w ogień tam, gdzie można było zostać na zawsze.

Literatura kryminologiczna (Eryk Wulfen .Oszuści zbrodniarzy — Męty społeczne"; Hani Gross .Podręcznik dla sędziów śledczych"; Lombroso „Człowiek zbrodniarz"; prof. Wachholtz „Medycyna sądowa") podaje cały szereg wypadków przestępstw z dziedziny bezpieczeństwa ognio­wego, gdzie sprawcy podkładali ogień gwoli zas­pokojenia żądz czy też zyskania sławy lub roz­głosu. Wulfen naprzykład opisuje wypadek, gdzie w pewnej wiosce niemieckiej strażak, nie mogąc się doczekać przypadkowych pożarów przy których mógłby wyładować swój tempera­ment i energję, podpalał systematycznie przez dłuższy czas zagrody w swojej wiosce. Dopiero prowadzone dłużej obserwacje i śledztwo ustaliły, że on jest sprawcą nieszczęść swoich ziomków. Strażak ten z taką samą zaciekłością bronił mienia pogorzelców, jak w naszym wypadku Rudnicki.

Nadkom. Antoni Sitkowski, naczelnik Urzędu Ślad. w Lublinie.

Źródło: „Na Posterunku”, 1928 r.

  • Płonące zabudowania
Powrót na górę strony