Poprzez zbrodnię — do sławy cz. 4
Poprzez zbrodnię — do sławy cz. 4
Kwestja, jakie motywy skłoniły Stanisława Rudnickiego do podpalenia wsi Bzite nie mogła być w dochodzeniu policyjnem dostatecznie wyjaśniona. Na pytanie to mieli dać ostateczną odpowiedź psychiatrzy. Przypuszczenia w tym kierunku mogły jednakże wyjść z dwóch punktów: 1. że Rudnicki na drodze podpaleń, biorąc następnie udział w ich gaszeniu, chciał uzyskać sławę jako nieustraszony strażak-bohater, bądź 2. że cierpi on na pyromanję (wrodzona skłonność niektórych ludzi, polegająca na rozkoszy, odczuwanej na widok ognia).
W toku śledztwa wstępnego Rudnicki pierwotnie przyznał się do winy, później jednak, gdy przesiedział kilka miesięcy w więzieniu, pierwsze swoje przyznania się cofnął i zaprzeczył, aby podpalał wieś Bzite; zdaje się, że uczynił to za radą i wskazówkami współtowarzyszy więziennych.
Na wniosek sędziego śledczego zarządzono zbadanie poczytalności Rudnickiego. W tym celu umieszczono go na przeciąg kilku tygodni w szpitalu Jana Bożego w Lublinie. Wyniki obserwacyj i opinja lekarzy-psychjatrów sprowadziły się do tego, że Rudnicki pozostaje w stanie ciężkiej psychopatii, lecz choroba ta jest uleczalna i nie powoduje u człowieka niepoczytalności, że w chwilach dokonywania podpaleń Rudnicki był poczytalny i że wtedy kierował się chęcią wybicia jako strażak. A oto kilka interesujących notatek z karty szpitalne] Rudnickiego (uwagi psychjatry in extenso): „irytuje się, że robią z niego warjata. Jest złośliwy, zaczepia chorych, podstawia nogę przechodzącym. Zapytany, czy wolałby zostać uznanym za umysłowo chorego i wypuszczony z więzienia, czy za zdrowego i odsiedzieć karę w więzieniu — odpowiada, że woli być zdrowy i siedzieć w więzieniu”. A dalej notatka w karcie z dnia 28 X1927 r. brzmi: „Do podpalenia wsi nie przyznaje się, uważa, że gdy będzie skazany, będzie mu słodko cierpieć za winnych”.
Podpalacz Rudnicki stanął przed lubelskim Sądem Okręgowym w dniu 29 maja r. b. Przewód sądowy trwał dwa dni. Po przesłuchaniu 40 świadków i 4 biegłych, w tem dwu lekarzy-psychjatrów, zapadł wyrok skazujący go na 6 lat ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw i bez zaliczenia 13 miesięcy aresztu śledczego. Wyrok oskarżony przyjął apatycznie i nie wykorzystał prawa do apelacji.
Wyrok sądowy oparty został na oczywistych i nieulegających zakwestionowaniu danych dowodowych i faktach, potwierdzonych w sposób prawem przewidziany. Zatem godną zainteresowania wydać się musi struktura duszy tego nieszczęśliwego skazańca, który tak na rozprawie sądowej, jak i w obszernej korespondencji, wysyłanej z więzienia do żony swej Marji, z uporem manjaka twierdził, ż« jest niewinny, gdyż wsi Bzite nie podpalał.
W więzieniu pisał dużo wierszy, jak na jego poziom umysłowy i elementarne wykształcenie zupełnie udatnych. W swojem zacięciu poetyckiem Rudnicki daje wyraz odczuwanej męce pobytu w więzieniu i tęsknocie za żoną. Wykazywał więc pewną wrażliwość i sentyment, nie spotykany zwykłe u ludzi z jego sfery i otoczenia.
Jeden z takich charakterystycznych wierszy z datą 16 VII 1927 podaję in extenso, jako ostateczne uzupełnienie niniejszego opowiadania.
DUMKA 0 ŚMIERCI
W cichej, posępnej celi
Więziennej konam na dręwnianem łożu.
Nade mną czuwają niebiescy anieli,
Roznosząc woń niebieską dokoła.
Ja z aniołami dzielę swe cierpienia,
Ja — jako rozbity żeglarz na morzu
Konam samotny, konam spokojny,
Konam na twardem łożu.
Lecz cierpię,
Maniu — patrz, jak posępne są ściany więzienia,
Słuchaj, jak cicho modlitwa ma płacze
Rozpacz za Tobą, Maniu.
Tyś została na wolności,
Ą ja w ciemnym grobie leżę,
Że w smutku dni me biegną,
To nie twoja, ni moja wina,
Żem odtrącony od Ciebie,
Niedarmo poić się słodyczą
I głowę składać na twej piersi,
Nie mam żalu do Ciebie,
Że boleścią drga me łono
I wciąż znoszę katusze,
Ze żyć samotnie mam,
Tak było sądzono.
Nim głowę do snu ułożę,
Poić się muszę goryczą,
Wspominać przeszłość naszą.
Smutno mi Boże.
I czoło moje ogniem pała
I widzę w snach twe lica,
Lecz z próżna jest ma tęsknica.
O, Boże, pociesz mą przyszłość,
Słuchaj, jak głośno jęczę w mym lesie
1 jak me serce okropnie płacze,
Ani powietrza, ni słońca promienia.
O, jak cierpi me serce i placze,
Jak ono czeka od Boga zbawienia,
Jak nad niem straszny orzeł kracze,
Maniu! Co się dzieje w mej biednej duszy,
Co tyle cierpi dla Polski (?) katuszy!
(Koniec).
Nadkom. Antoni Sitkowski, Naczelnik Urzędu Śledczego w Lublinie
Źródło: „Na Posterunku”, 1928 r., zdj. NAC