Aktualności

Poprzez zbrodnię — do sławy cz. 4

Data publikacji 07.08.2021

Poprzez zbrodnię — do sławy cz. 4

Kwestja, jakie motywy skłoniły Stanisława Rudnickiego do podpalenia wsi Bzite nie mogła być w dochodzeniu policyjnem dostatecznie wy­jaśniona. Na pytanie to mieli dać ostateczną odpowiedź psychiatrzy. Przypuszczenia w tym kierunku mogły jednakże wyjść z dwóch punktów: 1. że Rudnicki na drodze podpaleń, biorąc następnie udział w ich gaszeniu, chciał uzyskać sławę jako nieustraszony strażak-bohater, bądź 2. że cierpi on na pyromanję (wrodzona skłon­ność niektórych ludzi, polegająca na  rozkoszy, odczuwanej na widok ognia).

W toku śledztwa wstępnego Rudnicki pier­wotnie przyznał się do winy, później jednak, gdy przesiedział kilka miesięcy w więzieniu, pierwsze swoje przyznania się cofnął i zaprzeczył, aby pod­palał wieś Bzite; zdaje się, że uczynił to za radą i wskazówkami współtowarzyszy więziennych.

Na wniosek sędziego śledczego zarządzono zbadanie poczytalności Rudnickiego. W tym celu umieszczono go na przeciąg kilku tygodni w szpitalu Jana Bożego w Lublinie. Wyniki obserwacyj i opinja lekarzy-psychjatrów sprowadziły się do tego, że Rudnicki pozostaje w stanie cięż­kiej psychopatii, lecz choroba ta jest uleczalna i nie powoduje u człowieka niepoczytalności, że w chwilach dokonywania podpaleń Rudnicki był poczytalny i że wtedy kierował się chęcią wy­bicia jako strażak. A oto kilka interesujących notatek z karty szpitalne] Rudnickiego (uwagi psychjatry in extenso): „irytuje się, że robią z niego warjata. Jest złośliwy, zaczepia chorych, podstawia nogę przechodzącym. Zapytany, czy wolałby zostać uznanym za umysłowo chorego i wypuszczony z więzienia, czy za zdrowego i od­siedzieć karę w więzieniu — odpowiada, że woli być zdrowy i siedzieć w więzieniu”. A dalej no­tatka w karcie z dnia 28 X1927 r. brzmi: „Do pod­palenia wsi nie przyznaje się, uważa, że gdy bę­dzie skazany, będzie mu słodko cier­pieć za winnych”.

Podpalacz Rudnicki stanął przed lubelskim Sądem Okręgowym w dniu 29 maja r. b. Prze­wód sądowy trwał dwa dni. Po przesłuchaniu 40 świadków i 4 biegłych, w tem dwu lekarzy-psychjatrów, zapadł wyrok skazujący go na 6 lat ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw i bez zaliczenia 13 miesięcy aresztu śledczego. Wyrok oskarżony przyjął apatycznie i nie wykorzystał prawa do apelacji.

Wyrok sądowy oparty został na oczywi­stych i nieulegających zakwestionowaniu danych dowodowych i faktach, potwierdzonych w spo­sób prawem przewidziany. Zatem godną zain­teresowania wydać się musi struktura duszy te­go nieszczęśliwego skazańca, który tak na rozpra­wie sądowej, jak i w obszernej korespondencji, wysyłanej z więzienia do żony swej Marji, z upo­rem manjaka twierdził, ż« jest niewinny, gdyż wsi Bzite nie podpalał.

W więzieniu pisał dużo wierszy, jak na jego poziom umysłowy i elementarne wykształ­cenie zupełnie udatnych. W swojem zacięciu poetyckiem Rudnicki daje wyraz odczuwanej męce pobytu w więzieniu i tęsknocie za żoną. Wykazywał więc pewną wrażliwość i sentyment, nie spotykany zwykłe u ludzi z jego sfery i oto­czenia.

Jeden z takich charakterystycznych wierszy z datą 16 VII 1927 podaję in extenso, jako osta­teczne uzupełnienie niniejszego opowiadania.

DUMKA 0 ŚMIERCI

W cichej, posępnej celi

Więziennej konam na dręwnianem łożu.

Nade mną czuwają niebiescy anieli,

Roznosząc woń niebieską dokoła.

Ja z aniołami dzielę swe cierpienia,

Ja — jako rozbity żeglarz na morzu

Konam samotny, konam spokojny,

Konam na twardem łożu.

Lecz cierpię,

Maniu — patrz, jak posępne są ściany wię­zienia,

Słuchaj, jak cicho modlitwa ma płacze

Rozpacz za Tobą, Maniu.

Tyś została na wolności,

Ą ja w ciemnym grobie leżę,

Że w smutku dni me biegną,

To nie twoja, ni moja wina,

Żem odtrącony od Ciebie,

Niedarmo poić się słodyczą

I głowę składać na twej piersi,

Nie mam żalu do Ciebie,

Że boleścią drga me łono

I wciąż znoszę katusze,

Ze żyć samotnie mam,

Tak było sądzono.

Nim głowę do snu ułożę,

Poić się muszę goryczą,

Wspominać przeszłość naszą.

Smutno mi Boże.

        I czoło moje ogniem pała

        I widzę w snach twe lica,

       Lecz z próżna jest ma tęsknica.

      O, Boże, pociesz mą przyszłość,

Słuchaj, jak głośno jęczę w mym lesie

1 jak me serce okropnie płacze,

Ani powietrza, ni słońca promienia.

        O, jak cierpi me serce i placze,

Jak ono czeka od Boga zbawienia,

Jak nad niem straszny orzeł kracze,

Maniu! Co się dzieje w mej biednej duszy,

Co tyle cierpi dla Polski (?) katuszy!

(Koniec).

Nadkom. Antoni Sitkowski, Naczelnik Urzędu Śledczego w Lublinie

Źródło: „Na Posterunku”, 1928 r., zdj. NAC

  • Płonący stóg słomy
Powrót na górę strony