Kradzież kieszonkowa „na podsadzanego”
Z wielu kradzieży kieszonkowych dokonywanych na kolejach zasługuje na bliższe omówienie kradzież tak zwana .na podsadzanego”. Użyłem określenia .na podsadzanego” z tych względów, że złodzieje — kieszonkowcy posługują się tym wyrażeniem w swej gwarze.
Zazwyczaj do kradzieży „na podsadzanego" wybiera się co najmniej 2 — 3 złodziei, dość dobrze wyglądających powierzchownie, udających pasażerów. Kręcą się oni przeważnie pojedynczo, np. po jarmarkach i targowiskach, pilnie uważając, kto co sprzedał za większą gotówkę i w jaki sposób przechował pieniądze. Da się to zaobserwować, zwłaszcza jeżeli przyszła ofiara jest nieostrożna.
Z roli obserwatorów przechodzą do właściwej roli złodziei na dworcach kolejowych, kiedy upatrzona osoba odjeżdża. Przy wsiadaniu do wagonu wytwarzają sztuczny tłok, przy czym jeden ze złodziejów udaje uprzejmego, pomaga wsiąść do wagonu upatrzonej ofiarze (podsadza go na stopnie wagonu), a wiedząc dokładnie, gdzie ten ma pieniądze, sprytnie je wyciąga.
Pasażer — ofiara nieraz serdecznie dziękuje podsadzającemu go do wagonu — oczywiście nie domyślając się, z kim ma do czynienia. Z reguły jednak poszkodowany nie zauważa twarzy i wyglądu uprzejmisia — złodzieja, co by mogło przyczynić się do wykrycia sprawcy. Fakt kradzieży ofiara spostrzega najczęściej już w czasie jazdy. Dojeżdża do najbliższego punktu węzłowego, gdzie jest posterunek P. P., i zawiadamia policje o kradzieży.
Dochodzenia policyjne w tych wypadkach ograniczają się jedynie do przyjęcia protokółu zameldowania, przeprowadzenia wywiadu i skierowania sprawy według przynależności terytorialnej względnie do sądu gr. na umorzenie z powodu nie wykrycia sprawcy, lub też do dyspozycji władz prokuratorskich, o ile popełniono poważniejszą kradzież.
Przytaczam z własnej obserwacji jeden charakterystyczny wypadek usiłowanej kradzieży na „podsadzanego", Ilustrujący bezczelność przestępców.
Będąc komendantem posterunku P. P. na dworcu kolejowym, otrzymałem od swego sąsiada zimową porą telefoniczne zawiadomienie o kradzieży większej gotówki z portfelem na „podsadzanego”. Sprawca kradzieży, pomagając wsiadać poszkodowanemu do pociągu, wyciągnął mu z tylnej kieszeni portfel z pieniędzmi w sumie około 600 zł. Poszkodowany zauważył brak portfelu z pieniędzmi przed odejściem pociągu i zawiadomił o tym policje, zaznaczając, że nie widział jednak w tłoku, kto z uprzejmych pasażerów podsadzał go na stopnie wagonu.
Otrzymawszy taką wiadomość, pouczyłem podkomendnych, by uważali, czy czasem z pociągu, w którym został okradziony ów pasażer, nie wysiądą złodzieje. Ponadto wyszedłem na teren stacyjny, by dopilnować podkomendnych i współdziałać w poszukiwaniu sprawców kradzieży.
Obserwując nie tylko pasażerów, wysiadających z nadchodzącego pociągu, ale i wsiadających oraz przesiadających się do innych pociągów (była to stacja węzłowa) — zauważyłem przy pociągu, który miał odejść za kilka minut, jak pewien pasażer pomagał wsiadać drugiemu pasażerowi. „Uprzejmy” pasażer był ubrany w długą burkę i wyglądał na jakiegoś zamożnego kupca.
Mając w pamięci otrzymany przed chwilą telefonogram o kradzieży na sąsiedniej stacji kolejowej, zainteresowałem się uprzejmym pasażerem i zdecydowałem się wylegitymować go. Oburzył się na mnie, że śmiem go podejrzewać o coś i zagroził mi skargą, wydobył jednak z kieszeni portfel z dokumentami, oświadczając, że jest bezrobotnym i udaje się w podróż w celu znalezienia pracy. Wyciągając gorączkowo dowód osobisty z portfelu, rozłożył go i wtedy zauważyłem wychylające się z przegródek portfelu banknoty. Spotęgowało to moje podejrzenia w stosunku do niego, zwłaszcza, że podał się za bezrobotnego, postanowiłem go wiec za trzymać. Zatrzymany z dużym tupetem przekonywał mnie, że się względem niego pomyliłem, że on mnie nauczy, że jest uczciwym ojcem licznej rodziny, że ma wykupiony bilet, że jedzie za pracą, aby dzieci nie zginęły z głodu itd. itd.
Dochodzenie stwierdziło, że był to złodziej notowany i karany kilkanaście razy. Tylko w porę otrzymana wiadomość o dokonaniu kradzieży dokładna obserwacja oraz gruntowne sprawdzenie tożsamości, notowań i karalności pozwoliły na zdemaskowanie wyrafinowanego przestępcy.
Władysław Sawicki aspirant P. P.
Źródło: „Na Posterunku” 1939 r.