Rajd automobilowy Monte Carlo – 1939
Dnia 17 b. m. rozpoczął się gigantyczny wyścig automobilistów z całej Europy. Z ośmiu różnych miast ruszyło 128 ekip dwuosobowych, w tym 5 załóg polskich. 256 sportowców postanowiło pokazać światu, że nie ma dla współczesnego człowieka takich przeszkód, których by nie mógł po¬konać przy pomocy sprawnej maszyny Poprzez góry i doliny, po auto-stradach i wyboistych szosach po¬mknęło 123 aut do stolicy miniaturowego Księstwa Monaco.
Polacy startowali z Tallina, z wyjątkiem jednej ekipy, która wyruszyła z Aten. Skład osady polskiej: Nr 25 — Bellen i Pronaszko na 8-cylindrowym Fordzie. Nr 66 — Zagórna i Lange na Chevrolecie, Nr 106—Borowik i Wierzba na Lancii. Nr 122 — Marek i Pajewski na Opel Olimpii. Z Aten startowali Mazurek i Lubieński.
Obok 4 osad polskich ze stolicy Estonii wystartowało 13 załóg obcych. Trasa Tallin—Monte Carlo wynosi 3.792 km i daje 498 pkt. Z Tallina droga prowadzi przez Rygę, Kowno, Królewiec do Warszawy, a stąd przez Poznań, Berlin, Brukselę, Grenoble do Nonie Carlo. Organizacją raidu na odcinku polskim zajął sic Automobilklub Polski.
Dnia 19 b. m. godz. 2 w nocy znajdujemy się w reprezentacyjnej dzielnicy Warszawy—w Alei Szucha. Tu zainstalowano punkt kontrolny i park samochodowy, a w lokalu Automobil Klubu zaimprowizowano nocleg dla strudzonych sportowców.
Ponieważ przyjazd pierwszych maszyn spodziewany jest dopiero około godz. 3. korzystamy z okazji i prosimy gen sekretarza komisji sportowej A. P. Zabłockiego, aby zechciał nas zapoznać z organizację oraz działalnością Klubu.
Automobilklub Polski — mówi p. Zabłocki - Jest Instytucją społeczną o charakterze użyteczności publicznej, która pracuje od lat trzydziestu. W organizacji swej obejmuje 12 klubów terytorialnych z siedzibami w większych miastach Polski. Na czele Klubu stoją: prezes honorowy — Karol hr. Raczyński oraz prezes wicemin. Julian Piasecki. W swej działalności A. P. obejmuje propagandę i rozwój sportu przez szkolenie młodych kierowców w zawodach, organizowanie corocznych automobilowych imprez sportowych i wydawanie map oraz atlasów samochodowych. Posiada własny organ p. n. Auto. Drukuje specjalne broszury informacyjne jak: Bez szofera, Przepisy drogowe, Informator automobilisty. Niezależnie od tego A. P. zajmuje się rozwojem turystyki. Zapewnia sprawną pomoc turystom krajowym i zagranicznym, wydaje dokumenty tryptykowe na wyjazd zagranicę, układa marszruty, informuje co do stanu dróg i zaśnieżeń lip. Posiadając w całej Polsce biura techniczne, urządza egzaminy na kierowców samochodowych zawodowych i amatorskich oraz przeprowadza ekspertyzy techniczno- samochodowe.
Największą doroczną Imprezą jest Międzynarodowy Raid A. P., który w rb. odbędzie się po raz pierwszy jako Grad Prix Polski.
Stosunek nasz do policji jest oparty na wzajemnej życzliwości. Szczególnie niezbędna jest dla nas pomoc policji przy organizowaniu zawodów sportowych, w czasie których funkcjonariusze P. P. oddają nam wielkie usługi. Rola policji polega wtedy na: kontroli trasy tj. sprawdzeniu znaków informacyjnych i ostrzegawczych, badaniu stanu oświetlenia oraz oczyszczeniu trasy z przeszkód. W czasie zawodów policja udziela zawodnikom informacji za pomocą gęsto rozstawionych posterunków, szczególnie na skrzyżowaniach dróg. Informuje co do kierunku I stanu trasy na danym odcinku, a w razie potrzeby niesie pomoc w nieszczęśliwych wypadkach.
Dziękujemy p. Zabłockiemu za informację i biegniemz na metę, bo już od strony Alei Ujazdowskich błyskają silne, żółte reflektory. Znak nieomylny, że jedzie maszyna. Sztab fotografów, dziennikarzy i automobilistów wybiegł no spotkanie „montecarlisty”. Czy aby Polak ?
Następuje rozczarowanie. Okazuje się bowiem, że zdążającą ku nam maszyną powrócił z kontroli trasy oficer ruchu kołowego stolicy — asp. Altkorn.
Tuż po godz. 3 u wylotu Al. Szucha pojawiło się znowu światło — Polacy! Pronaszko i Belten. Ich Ford otworzył korowód maszyn raidowych.
Polakom depcze po piętach zeszłoroczny zwycięzca, Malejczyk z kolonii holenderskich p. Bakker-Szut. Ford żółtolicego kierowcy jest zaopatrzony w czerwoną tabliczkę z napisem „I Rallye Monte Carlo – 1939” oraz 2 łopaty, które wskazują na to że często samemu trzeba sobie drogę torować. Egzotyczny Malajczyk jest jednym z najlepszych kierowców świata. W rb. wybiera się do Polski na lipcowy raid A. P.
Na mecie nie brak też sensacji pozasportowych. Wszyscy emocjonują się przyjazdem kuzyna króla angielskiego, starego „montecarlisty" — lorda Valezana oraz towarzyszącej mu księżniczki bourbońsklej. Wielkie zainteresowanie wzbudzają piękne maszyny, dużej klasy sportowej. Podziw wywołują 12 cylindrowa Lagonda i książęcy Humber. Zachwycamy się niewidzianym dotychczas w Polsce Tolbot-Darrocq'em.
W krótkich odstępach czasu przyjeżdżają wozy. Jeden za drugim. Wszystkie pilotowane przez motocykle policyjne.
Polacy sprawiają wróżenie bardzo dodatnie. Świetnie się prezentują i są w doskonałej formie. Nie odpoczywają. Przeglądają wozy i prowadzą długie rozmowy z przyjaciółmi.
Długi korowód aut przejeżdżających przez Warszawę został zamknięty o godz. 6 ej przez maleńką Simcę Francuza Angelvina. Trasy Tallin — Warszawo przejechali zawodnicy w półtorej doby. Tego samego dniu wieczorem byli już w Berlinie, tj. w połowie drogi do Monte-Carlo. Pozostało im jeszcze tylko do przebycia 1838 km — jeszcze 30 godzin wysiłku I Jasny Brzeg.
Zakończenie raidu nastąpiło dnia 21 br. Zwycięstwo odnieśli dwaj francuscy kierowcy Gas-Trevoux na Chotschkiss oraz I. Paul na Delahaye, którzy zdobyli jednakową ilość punktów. Z Polaków najlepsi byli w kategorii maszyn średnich: inż. Marek i kpt. Pajewskl, którzy zajęli zaszczytne 5 miejsce i otrzymali 1000 franków nagrody. Bellen i Pronaszko sklasyfikowali się na 17 miejscu.
Wszystkie wozy biorące udział w raidzie przedefilowały przed księciem Monaco, Ludwikiem II. Jedynej polskiej zawodniczce p. Stelli Zagórnej rozbiła się maszyna na 30 km przed metą.
„Piątka dla policji”. Pod takim tytułem zamieszczono pochwałę dla policji w nr 20 Dobrego Wieczoru z dn. 20 b. m. Między Innymi czytamy:
.Nie tylko zawodnicy polscy, ale jednocześnie wszyscy cudzoziemcy stwierdzili, że tak dobrze zorganizowanego przyjęcia, jak w Polsce, nie spotkali w żadnym z czterech krajów, które mijali po drodze. Zwłaszcza nie szczędzili słów uznania dla policji, która pod dowództwem asp. Altkorna pilotowała samochody przez miasto, pomagała w razie potrzeby, służyła chętnie radą".
Wallman Jan Kazimierz, posterunkowy P.P.
Źródło: „Na Posterunku”, 1939 r.