Aktualności

Zagadkowa śmierć

Data publikacji 12.08.2021

Niejednokrotnie organa P. P. zostają zawiadomione o nagłym zgonie osoby na wsi, w osadzie lub w miasteczku zwykle przez najbliższych członków rodziny lub służbę domową. Z chwilą otrzymania zawiadomienia często komendant posterunku czy też policjant, znając zmarłego i jego rodzinę, ani na chwilę nie przypuszcza, że śmierć danej osoby mogła nastąpić z przyczyn nienaturalnych, ograniczają się więc do zawiadomienia właściwego wiceprokuratora, który nie znając miejscowych stosunków i polegając jedynie na opinii miejscowych organów P. P., pozwala po dokonaniu oględzin na pochowanie zwłok.

Nie należy jednak zbytnio lekceważyć sprawy nagłych zgonów i do rozpracowania takich zagadnień przystępować z całą sumien­nością. Przytoczę tutaj następujący przykład:

W sierpniu 1935 r. posterunek P. P. w S. zawiadomił Wydział Śledczy i właściwego wice­prokuratora o nagłym zgonie zamożnego go­spodarza N.

Zainteresowany tym wypadkiem, udałem się z przód. sł. śl. K. natychmiast na miejsce wypadku, a po dokonaniu oględzin zwłok i miej­sca, korzystając z ładnej pogody i robót w polu, udałem się pomiędzy ludzi zajętych żniwami. W potocznej rozmowie na temat urodzajów, zbiorów i innych spraw związanych z ówczesną sytuacją w rolnictwie, na pozór obojętnie skie­rowałem rozmowę na temat śmierci N. I pozo­stawienia dobrze zagospodarowanego gospo­darstwa na własność jego żonie, gdyż małżeń­stwo N. było bezdzietne. Mój rozmówca, opo­wiadając mi o stosunkach rodzinnych małżon­ków N., mimochodem wspomniał, że żona N. podczas jego choroby widziana była kilka razy z również zamożnym gospodarzem M„ zamiesz­kałym w sąsiedniej wsi,

Mając pewne podejrzenia co do nienatu­ralnego zgonu N., podzieliłem się nimi z przód. K. i wysłałem go na dalszy wywiad wśród są­siadów zmarłego i gospodarza M. Sam udałem się na posterunek i telefonicznie porozumiałem się z wiceprokuratorem rejonowym, komunikując mu, że aczkolwiek na zwłokach nie ma żadnych śladów gwałtownej śmierci i mo­żna sądzić, że N. umarł śmiercią naturalną, jed­nak wskazanym byłoby przeprowadzenie sekcji zwłok. Przy tej sposobności podzieliłem się z wiceprokuratorem swoimi podejrzeniami. Na tej podstawie zarządził on sekcję zwłok, która wykazała śmierć przez tzw. „scharlaczenie”. Równocześnie żołądek zmarłego zabrany został do analizy.

W toku dalszych wywiadów wśród sąsia­dów i służby małżonków N. zebraliśmy rewela­cyjne Informacje. Ustaliliśmy, że nieboszczyk od roku mniej więcej chorował, że żona wzy­wała do niego lekarza tylko raz w lecie 1934 r., że korzystając z choroby męża utrzymywała stosunki z gospodarzem M., z którym spotykała się w osadzie S. w piwiarniach i restauracjach i że niejednokrotnie nocowała z nim w swojej stodole. Od parobka, którego zobowiązaliśmy na razie do utrzymania tajemnicy, dowiedzieli­śmy się, że na trzy dni przed śmiercią N. żona jego usmażyła dla wszystkich na kolację jajecz­nicę, co było niezwykłym wypadkiem, przy czym dla męża swego usmażyła ją osobno. Mąż jej, spożywając jajecznicę mówił, że wydaje mu się jakby była z mąką i miała słodkawy smak. Z opowiadania parobka dowiedzieliśmy się, że zmarły po spożyciu jajecznicy dostał silnych boleści żołądka oraz torsji, żona zaś jego w tym czasie wyszła na dwór do traczy dla zrobienia obrachunku, pozostawiając męża swego na opie­ce bezradnej służby. Mając takie dowody, do­szliśmy do przekonania, że N. został otruty, co też wkrótce potwierdziła analiza żołądka, która wykazała otrucie arszenikiem.

Dla informacji dodaję, że wśród nieuświa­domionych sfer społeczeństwa, a zwłaszcza na wsi, panuje przeświadczenie, że każda trucizna musi mieć smak gorzki i odrażający, dlatego w wypadkach podawania trucizn podają ją w pokarmach osłodzonych.

E. Załucki, komisarz P. P.

Źródło: „Na Posterunku”, 1939 r.

  • Zagadkowa śmierć
Powrót na górę strony