Aktualności

Zmyślony napad

Data publikacji 25.10.2021

Pewnego letniego dnia Wydział Śledczy P.P. w G. został zaalarmowany, że dokonano napadu na miejscowy oddział Banku Polskiego. Natychmiast dwóch oficerów i kilku wywiadowców udało się na miejsce wypadku.

Po przybyciu do banku okazało się, że nie był to napad na bank, lecz w holu napadnięto na jednego z klientów, któremu zrabowano pewną sumę pieniędzy. Poszkodowanego zauważył pewien urzędnik, który wychodząc z banku, zobaczył na schodach omdlałego człowieka z maleńką ranką na lewym policzku, o czym też natychmiast zawiadomił władze banku, a te z kolei zawiadomiły policję.

Delikwenta znaleźliśmy w jednym z pokoi banku, gdzie już odzyskał przytomność, lecz był mocno zdenerwowany. Okazało się, że jest to woźny jednej z większych firm handlowych, który przyszedł do banku, by wpłacić pieniądze. Oświadczył, że zabrano mu około 17.000 zł.

Zatrzymanych kilka osób, znajdujących się w tym czasie w pobliżu banku, nic szczególnego nie zauważyło. Przepytany personel banku też nie oświetlił sprawy, pomimo że hol połączony był z salą, gdzie pracowali urzędnicy, tylko klatką schodową. Choć na sali panowała względna cisza, gdyż był tam wtedy tylko jeden klient, urzędnicy jednak nie słyszeli żadnego wzywania pomocy ani podejrzanych odgłosów walki. Jedynym świadkiem, który mógł opisać wygląd i położenie zemdlonego na schodach, był urzędnik, który go znalazł.

Sam poszkodowany nic nie mógł wyjaśnić, twierdził bowiem, że po wejściu do banku nie widział nikogo, z chwilą zaś, gdy został uderzony jakimś narzędziem — zemdlał.

Wejście do banku było następujące: od ulicy prowadziły drzwi obrotowe do stosunkowo ciemnego holu, następnie drugie drzwi normalne wiodły na schody. Poszkodowany oświadczył, że został uderzony wtedy, gdy minął pierwsze drzwi. Tymczasem urzędnik znalazł go zemdlonego na pierwszym stopniu schodów, czyli za drugimi drzwiami; również teczka nie leżała na miejscu napadu, lecz znajdowała się przy poszkodowanym; była ona rozpięta i bez pieniędzy.

Biorąc pod uwagę te okoliczności oraz fakt, że poszkodowany uderzony był w lewą szczękę, a więc ten, kto go uderzył, musiał stanąć przed nim i wtedy poszkodowany musiałby go widzieć i broniąc się, wszcząć alarm, można było podejrzewać, że sam woźny mógł być z kimś w zmowie i napad został sfingowany.

W tym też kierunku poszło śledztwo, a woźny został zatrzymany w areszcie. Firma, w której pracował, ręczyła za jego uczciwość, gdyż pracował tam przez 6 lat i często zanosił do banku większe sumy.

Poddano obserwacji całą jego rodzinę. Największe podejrzenie wzbudzał brat, który był bezrobotnym, w ostatnich jednak dniach po wypadku posiadał pieniądze, a nawet zmienił mieszkanie i wyjechał do Warszawy. Po powrocie z Warszawy został zatrzymany na dworcu i doprowadzony do Wydz. Śl., gdzie podczas rewizji znaleziono przy nim kilkaset złotych oraz kilka przedmiotów świeżo kupionych, jak kapelusz, zegarek, portfel itp. Na zapytanie, gdzie wyjeżdżał i skąd ma pieniądze, odpowiedział, że pojechał do drugiego brata, który jest kasjerem na stacji kolejowej, by pożyczyć pieniądze na adwokata dla ratowania aresztowanego oraz podał, że otrzymał 400 zł, jednak nie mógł wyliczyć się, gdzie i jaką część pieniędzy wydał. Wezwany brat urzędnik kolejowy potwierdził, że dał bratu 400 zł, a sam obecnie przyjechał, by zabrać dzieci aresztowanego.

Zeznania wszystkich były jednak dość mętne i wreszcie ten, który wyjeżdżał do Warszawy ostatecznie przyznał się do zainscenizowania napadu. W chwili, kiedy woźny z pieniędzmi wszedł do banku, w holu oczekiwał na niego brat, który zawczasu obejrzał hol, by nie było świadków, potem zabrał pieniądze w sumie 17.000 zł i uderzył go rękojeścią od straszaka w lewą szczękę, by zrobić rankę. 15.000 złotych schował do butelki i zakopał w lesie, a resztę pieniędzy wydał na zapłacenie mieszkania, sprawienie sobie pewnych przedmiotów oraz na hulanki w Warszawie. Pieniądze odnalezione zwrócono firmie, a obydwaj bracia powędrowali na parę lat do więzienia.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 35/1938, komisarz P. P. Wiktor Lewgowd, zdj. NAC

  • Budynek Banku Polskiego
Powrót na górę strony