Aktualności

Trochę o biurokratyzmie cz. 2

Data publikacji 08.02.2022

W jednym z powiatów na terenie b. zaboru rosyjskiego komendant miejskiego posterun P. P. przedkłada  starostwu do dyspozycji taki raport (autentyczne): „Ja, st. post. X, Y., w czasie obchodu służbowego w dniu .... stwierdziłem, że Jakób B,, właściciel posesji w N. i w N. zamieszkały, pobudował na swojej posesji ustęp murowany, kryty papą, w rozmiarach 1X1 1/2m. Z uwagi na to, że Jakób B. nie miał planu budowy zatwierdzonego przez miarodajne władze, przystąpiłem do opieczętowania w obecności świadków C. i D., w mowie będącego ustępu, jako zbudowanego nielegalnie i nałożyłem 2 pieczęcie na drzwi ustępu, oddając dozór nad ich całością i nienaruszeniem właścicielowi ustępu”. Tu się wyłania cały szereg pytań. Czy ów funkcjonarjusz policji wiedział co to jest t. zw, prewencja oraz kiedy i jak należy ją stosować? Czyż nie należało tu raczej poprzestać na wstrzymaniu budowy względnie złożeniu do. niesienia, jeśli już budowa ustępu została za. kończona? Jakiej to ubikacji będzie mógł teraz Jakób B. ze swoją rodziną używać i jak długo będzie zapewne narażony na doraźne mandaty karne za to, że wbrew zarządzeniem chodzi - „pod ścianę"? Czyż to nie typowy kwiatek biurokratyzmu?

„Proszę przyjść na posterunek, to się sprawę wyjaśni” lub też „proszę się zgłosić na posterunek dla złożenia zameldowania czy zeznania". Posłuszny wezwaniu chłop czy baba idzie nieraz kilka, a nawet kilkanaście kilometrów, przychodzi na posterunek, a tu im mówią: „proszą przyjść jutro lub pojutrze". Trudna rada, tak „kazali", trzeba wracać i przyjść drugi raz. Czyż to nie lekkomyślność, a nawet jakaś złośliwość biurokratyczna, która nie przysparza nam sympatji? Trzeba nietylko swój czas uszanować i ocenić, ale i cudzy. A droga?

Albo i taka historja. Wedle instrukcji dla organów P. P., pełniących służbę na terenach kolejowych, funkcjonarjusz policji winien znać zawiadowcę stacji, dyżurnych ruchu i t. p. przynajmniej ważniejszych pracowników kolejowych. Otóż na jednej ze stacyj kolei dyżurny ruchu posprzeczał się z przodownikiem miejscowego komisarjatu policji, grożąc mu doniesieniem z powodu rzekomej „bezczynności władzy". Gdy dyżurny znalazł się już w swej kąncelarji, podchodzi doń ów przodownik, żądając od dyżurnego wylegitymowania się, aczkolwiek od kilku lat znał go doskonale. I pocóż to legitymowanie, zawracanie głowy komuś i sobie, robienie złej krwi? Chyba poto, by okazać coś w rodzaju swojej dużej władzy. Oczywiście następstwem takiego nierozważnego, wprost bezmyślnego kroku są wzajemne doniesienia, dochodzenia, moc protokółów, komisje, duże akta, duża strata czasu, papieru, koszta i t. d. A rezultat? Pewnie, że nie mógł być bardzo przyjemny dla tego, palnął głupstwo przez swoją bezmyślność  czy zbytnią zarozumiałość. Czy to nie biurokratyzm w swoim rodzaju?

Oto kilka kwiatków uszczkniętych na niwie biurokratyzmu z punktu widzenia rzeczowego, t.zn. samej treści, sposobu postępowania. Nie chce tu podawać zaobserwowanych kwiatków co samej formy postępowania, która także swoje barwy jaśniejsze i ciemniejsze, utrudnia pracę właściwą, zaciemnia treść samą, a nawet nieraz staje się śmieszną. Nie chcąc się tu pisywać, podniosę tylko formę pism, t. j. wywiadów, doniesień, raportów i t. p. Jakaś dziwna, nie wiem skąd pochodząca, choroba opanowała funkcjonarjuszów policji, która każe im pisać przedewszystklem dużo, aczkolwiek niejedno da się ująć w 2-ch lub 3-ch treściwych a prostych zdaniach. Oczywiście znów duża strata czasu dla piszącego i dla czytających. Ponadto zdaje się niejednemu, że im więcej razy np. w doniesieniu użyje triów takich „urzędowych”, jaki „takowy", „pomieniony", „w mowie będący", „miarodajny i t. d. i t. d., tem piękniejsze i mądrzejsze będzie doniesienie, Zapomina się przytem, że proste, niewyszukane a treściwe, żołnierskie słowa (byle tylko nie te „soczyste") są więcej warte i zrozumiałe, ni ż wszystkie kwieciste opisy „wyższym stylem”!

Przypomina mi sią na ten lemat anegdotka, jak to przejęty do szpiku kości swoją urzędowością i urzędowym stylem wójt małej gminy w b, Galicji (przed wojną) pisał doniesienie na szelmę babę, z powodu grubego spostponowania go. Z doniesienia tego wyjątek brzmi; „...a wymieniona wyżej na wstępie niniejszego doniesienia Katarzyna, córka Jana i Marji z Gruców Fikusowa, która takowa nie ma dobrej obyczajności we wsi i miarodajna opinja o takowej, t. j. wyżej wymienionej na wstępie Katarzynie, córce Jana i Marji z Gruców Fikusowa, dobrego pomyśląnku nie posiada, co niżej podpisanemu znanem i wiadomnem jest, ująwszy w rękę spódnicę, takową uniosła wysoko, a wypiąwszy na niżej podpisanego..., drugą ręką wyklepywała tenże, krzycząc, by niżej podpisany pocałował ją w takowy, używając słów obelżywych: A możesz mnie, ano ty cholero, pocałować w ...”. - Czy Katarzyna Fikusowa nie była treściwszą w wyrażeniu swych myśli niż wójt? Kto z nich był biurokratą?

Tych kilkanaście rzuconych tu zdań na temat biurokracji względnie narzucających jej się stron ujemnych nie oznaczają bynajmniej, że w biurach i urzędach policyjnych trzeba prowadzić specjalną na wielką skalę zakrojoną sanację stosunków pod tym względem. Bynajmniej. Sporadycznie zdarzające się kwiatki biurokratyczne w policji są nie tak znów liczne, tak, że przy odrobinie dobrej woli i rozumu, a przedewszystkiem przy intensywnem szkoleniu się i służbowem wyrabianiu—da się ich uniknąć. Tem więcej, że gdzie jak gdzie, ale już w policji winno być więcej działania, niż pisania.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 3/, Wł. Długocki, Inspektor Min. Spr. Wewn., zdj. NAC

  • Naczelnik Urzędu Śledczego Komendy Policji Państwowej m. st. Warszawy Antoni Sitkowski (siedzi) podczas pracy z komisarzem Leonem Przygodą
Powrót na górę strony