Aktualności

Nieco o znaczeniu w śledztwie drobiazgów

Data publikacji 14.03.2022

Przy rewizji wogóle czy rewizji osobistej w szczególności uwaga przeprowadzającego rewizje jest zazwyczaj skierowana na zgóry przewidywany przedmiot czy ślad. Jest to o tyle niebezpieczne, że niekoniecznie dowód przestępstwa może się ujawnić w postaci zgóry przewidywanej.

Jeśli naprzykład rewiduje się kogoś podejrzanego o skry­tobójcze trucicielstwo, to niekoniecznie dowód winy może się tu ujawnić w postaci woreczka, pudełeczka czy flaszeczki po truciznie, jest bo­wiem rzeczą bardzo prawdopodobną, że sprawca dla zatarcia śladów wyrzucił te przedmioty; jest natomiast możliwe, że morderca w oczeki­waniu na sposobną chwile nosił się z tą truci­zną przez jakiś czas i że wskutek tego proszek trujący, obtłukując się w opakowaniu nawet względnie szczelnem, usypie się choćby w mi­nimalnej ilości do kieszeni i zmiesza z pyłem kieszeniowym czy przylgnie do podszewki. Wprawdzie rewidujący cząsteczek tych golem okiem nie dostrzeże, ale za to oko biegłego, uzbrojone w mikroskop, z największą łatwością rozezna typowe kryształki arszeniku pomiędzy innemi badanemi cząsteczkami.

Ilekroć więc zachodzi możliwość, że pył z kieszeni, portfelu, portmonetki, brud w scyzo­ryku, plamy na ubraniu czy bieliźnie i tym podobne napozór drobiazgi mogą mieć zna­czenie dla śledztwa, należy je pieczołowicie za­bezpieczyć i przekazać do zbadania biegłemu. A jak wielkie znaczenie mogą mieć tego ro­dzaju drobiazgi dla udowodnienia winy spraw­cy, niechaj służą następujące dwa przykłady z praktyki chemika sądowego C. J. van Ledden-Hulsebosch” z Amsterdamu, ogłoszone przezeń drukiem w „Archiv ftir Kriminologie” (ro­cznik 1919).

W pewnej hurtowni chemikaljów spostrze­żono pośród świeżego zapasu flaszek z balsa­mem peruwiańskim jedną flaszkę rozbitą i jedną wypróżnioną. Prawdopodobnie miała miej­sce kradzież. Podejrzenie padło na parobka, który nie cieszył się dobrą opinją i na którego spodniach roboczych, poniżej kolana, spostrze­żono ciemno-bronzową plamę, prawdopodobnie pochodzącą ze skradzionego balsamu. Plamę te pokazano van Leddenowi, aby zbadał czy po­chodzi ona z balsamu, czy też z krwi, jak to parobek utrzymywał. Badanie wykazało, że rze­czywiście plama pochodzi z krwi, która z wew­nątrz przeciekła nazewnątrz i poplamiła no­gawkę. Chemik jednak, jako doświadczony ekspert sądowy, postanowił spodnie zbadać tak­że i w innym kierunku, skoro miał je już u sie­bie w laboratorjum. W tym celu wywrócił kie­szenie na drugą stronę i pendzelkiem zebrał jak najstaranniej wszystkie cząsteczki pyłu, jaki przylegał do podszewki. Skrupulatne badanie wykazało obecność mikroskopijnie małych ku­leczek rtęci i drobniutki proszek z liści herba­cianych. Okoliczność ta kazała chemikowi zwró­cić kierownikowi przedsiębiorstwa uwagę na po­siadany zapas rtęci i herbaty. Zbadano ilość tych artykułów i nadspodziewanie stwierdzono w nich znaczne braki. Parobek, wzięty w krzy­żowy ogień pytań, przyznał się do kradzieży nietylko tych artykułów, ale i owych dwu fla­szek balsamu i wielu innych chemikaljów oraz lekarstw, których śladów przy przestępcy nie znaleziono.

W drugim wypadku do pewnego skle­pu mleczarskiego, znajdującego się również w Amsterdamie, dokonano włamania. Poza zra­bowanym towarem oraz pieniędzmi skradziono również dwie kauczukowe pieczęcie biurowe. Do jednej z nich używano tylko farby czerwo­nej, do drugiej zaś fjoletowej. Policja ujęła rzecz w swe ręce dla przeprowadzenia docho­dzeń, a centrala rozesłała do wszystkich swych podległych biur szczegółowe telefonogramy fakcie. W dniu następnym doprowadzona do jednego z urzędów policyjnych osobnika podej­rzanego o jakieś drobne przestępstwo i podda­no go oględzinom. Przeprowadzający rewizję funkcjonarjusz nie znalazł wprawdzie przy po­dejrzanym nic specjalnego, jednak mając zaw­sze na uwadze konieczność szczegółowego ba­dania wszystkiego, co dotyczy podejrzanych, zainteresował się podszewką kieszeni badanego zauważył, że jest ona w paru miejscach poplamiona jakąś farbą czerwoną i fjoletową. Ma­jąc zaś świeżo w pamięci treść telefonogramów z ostatnich 24 godzin, zestawił rezultat swoich obecnych badań z treścią meldunku o włama­niu do sklepu mleczarskiego i kradzieży pieczę­ci i — powziął podejrzenie co do współudziału badanego we włamaniu i kradzieży pieczęci, mimo że osobnik badany zapierał się tego ka­tegorycznie i wykazał nawet pozorne alibi. Prze­słano podszewkę van Leddenowi do chemicz­nego zbadania. W rezultacie ekspertyza ustaliła ponad wszelką wątpliwość identyczność chemi­czną farby na podszewce z farbą poduszek, jakiej używano do zwilżania skradzionych pieczę­ci. Przestępca powędrował do kryminału. Choćby tylko z tych dwu przykładów wy­łania się wniosek, że rewizja powinna być jak najszczegółowiej przeprowadzana i to we wszyst­kich możliwych kierunkach, choćby pozornie omijała właściwy jej cel. Zawsze warto zadać sobie trochę dodatkowego trudu, bo osiąga się często nadspodziewanie niewspółmierne korzy­ści. Wielokrotnie może nas spotkać zawód, ale jeden dobry wynik opłaci wszystkie ujemne.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 22/1928, zdj. NAC

  • Marian Gieszczykiewicz - bakteriolog, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego podczas pracy w laboratorium. Widoczny mikroskop firmy Carl Reichert z Wiednia, probówki i buteleczki z kroplomierzami oraz palnik Bunsena
Powrót na górę strony