Aktualności

Katastrofa „Titanic’a” w 1912 r. cz. 3

Data publikacji 14.04.2022

Prace ratownicze trwały 7 godzin, od 4-ej rano do 11-ej przedpołudniem. „Carpathia" otrzymała pierwszy sygnał alarmowy w 5 minut po wysłaniu go z „Titanic’a“, t. j. o godz. 23 i 55 min. i przy największym wysiłku maszyn i załogi przybyła na miejsce wypadku w ciągu 4-ch godzin, zboczywszy natychmiast z własne­go kursu podróży. Na miejscu katastrofy zastała jednak tylko trochę piany i pływających desek oraz sprzętów pokładowych. Po kwadransie wyłowiono pierwszego rozbitka w pasie ratunkowym. Był to bohaterski radjotelegrafista Philipps, który zaraz umarł z zimna i wyczerpa­nia po wyciągnięciu go na pokład. Potem od­szukano łodzie i innych rozbitków. Ogółem uratowano 705 osób, z tego 206 marynarzy (z ogólnej liczby 895), czterech oficerów (z 22-ch), 202 pasażerów I kl. (z 341), w tem 154 kobiet i dzieci, 115 pasażerów II kl. (z 262), w tem 88 kobiet i dzieci oraz 178 podróżnych III kl., w tem 84 kobiet i dzieci. Utonęło natomiast 1635 osób wraz z kapitanem Smithem oraz wszystkie skarby zgromadzone na „Titanic’u“.

Pierwszą wiadomość o katastrofie prze­słano do N. Jorku w niedzielę rano. Depesza była jednak krótka i nie zawierała żadnych szcze­gółów. Dopiero wieczorem podał wiceprezes linji White-Star, Franclin, komunikat do prasy, że „Titanic" zderzył się z górą lodową, lecz o własnej sile i pod własną parą steruje do portu w Halifax. Wszyscy pasażerowie są uratowani. Tymczasem o godz. 10-ej wieczór nadesłał ko­mendant „Carpathii" radjogram, że wyratował tylko 705 osób, a reszta utonęła. Łatwo sobie wyobrazić oburzenie publiczności na tendencyjne fałszerstwo wiadomości przez linję okrętową. W mieście wybuchła niemal rewolta. Podniece­nie doszło do punktu wrzenia, gdy w ciągu 2 następnych dni nie uzyskano znikąd ani jedne­go słowa szczegółów o katastrofie. Podejrze­wano jakieś machinacje i rzeczywiście później­sze dochodzenia wykazały, że biuro linji White Star fałszowało wszystkie depesze lub ukrywało je wogóle. Telegrafistom „Carpathii“ ofiarowa­no bajońskie sumy za przemilczenie szczegółów wypadku. Kapitan „Carpathii" odmówił nawet wyjaśnień dwu krążownikom, wysłanym naprze­ciw z wojennej marynarki. Spekulowano na nieszczęściu ludzkiem w związku z kombinacja­mi ubezpieczeniowemi. Dopiero pod presją rzą­du washingtońskiego „Carpathia" zaczęła po 2 dniach telegrafować nazwiska uratowanych. Wreszcie wieczorem trzeciego dnia we środę na­deszła depesza, że „Carpathia" za pół godziny wjedzie do portu w N. Jorku. Tłumy ludzi obiegły port; trzeba było zmobilizować silne oddziały policji, pomoc lekarską i towarzystw do­broczynnych.

Gdy „Carpathia" przybiła do doku i prze­rzucono pomost na ląd, cisza śmiertelna zapa­nowała wokoło. Zaczęto wyprowadzać rozbitków, a był to faktycznie obraz nędzy i tragedji ludz­kiej, fizycznej i duchowej. Kobiety i mężczyźni, dzieci i wyrostki, chłopcy i dziewczęta, starzy i młodzi schodzili po pomoście, wpadając w obję­cia rodziców, krewnych czy znajomych. Innymi musiały zająć się towarzystwa dobroczynne. Ubiory też były oryginalne: panowie we frakach, smokingach, wieczorowych strojach albo znowu w pidżamach, nocnych koszulach i t. d. Jedne panie w sukniach balowych, inne w nocnej bieliźnie. Jedni w pożyczonych lub podarowanych ubraniach przez pasażerów „Carpathii-, drudzy— w pozszywanych naprędce kocach, pledach i kołdrach: to chorzy i ranni, których było kilku­dziesięciu. Pasażerowie „Carpathii" przyjęli roz­bitków z najdalej idącem oddaniem: ofiarowali im wszystko, kabiny (sami spali w kurytarzach, na ziemi, w łazienkach i t. d.), ubrania, ciepłe okrycia, pledy, pieniądze. Reszta oczekujących w porcie na swoich bliskich—nie doczekała się ich już nigdy.

Teraz wytoczono setki spraw sądowych o odszkodowanie. Towarzystwa ubezpieczeniowe wypłaciły ich ogółem na sumę prze­szło 47 miljonów dolarów. Budowa „Titanica kosztowała 160 miljonów dolarów, a ubezpiecze­nie jego wynosiło 1 mil. funtów szterlingów.

Drugi podobny przykład katastrofy w historji żeglugi morskiej pod względem tragizmu znajdujemy już w czasie wojny światowej, gdy Niemcy storpedowali szpitalny statek - Luzytanję.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 17/1928, zdj. NAC

Powrót na górę strony