Aktualności

Zwyczaje wielkanocne w Polsce cz. 3

Data publikacji 18.04.2022

A na innem miejscu olbrzymiego stołu w pośrodku ciast przeróżnych, pyszni się wspa­niały kołacz staropolski, obficie szafranem za­prawiony. Kształt ma owalny, a rozrósł się niepomiernie, bo jest na dwie piędzie gruby, a do ośmiu łokci objętości dochodzi. Przepyszna won tego dziwotwora ponad wszelkiemi innemi za­pachami góruje. Lecz i pomniejsze kołacze prze­dziwnych wymysłów są pełne. Oto na jednym z nich wyżłobiono sadzawkę, napełnioną białym miodem. Rybki w niej pływają i kryją się nimfy, do których Kupido z łuku strzela, mierząc nie w serca, ale w błyszczące oczka z szafirów, tur­kusów i szmaragdów. Na innym kołaczu usta­wiono srebrne naczynie, w którem fontanna z tokaju wytryskana po sadzawce łabędzie mar­cepanowe pływają. Nie brak i pięknego domku z porcelany, wokół którego tłumnie na koniach harcują da­my i panowie ze smacznych pierni­ków wyrobieni. I wy­żły z ciasta ulepio­ne przez lasek barw­inkowy biegną, a za nimi dojeżdżacze. Aby męstwo przodków przypomnieć i ze strony gospo­darzy nieustanną gotowość do obro­ny kraju przed najeźdcą podkreślić, zamieszczono zdała od innych figur kształtnego rumaka z przysmaków roz­maitych uczynione­go, a przystrojone­go w bogate siodło tureckie. Malowni­cza gęstwa kwiatów doniczkowych wiosennych, bujna zieleń rzeżuchy przystrajają tę zastawę.

Rzecz jasna, że tak wspaniałe święcone zastawiano tylko w pałacach magnackich i bo­gatych dworach wielkoszlacheckich. W zasob­niejszych domach mieszczańskich występowano również z wystawnością niezwykłą, ale bez tego przepychu. Dworki drobnej lub mniej zamożnej szlachty musiały zadowalać się znacznie skro­mniejszą zastawą wielkanocną, ale zawsze obfi­tującą w mięsiwa i ciasta, zawsze dostatnią i zawsze w miarę możności, a nierzadko i po­nad możność Wystawnie dekoracyjną.

Dyngusgaikkogutekrąkawka. Dyngus, także śmigusem, śmigustem i śmigurstem zwany, jest odwiecznym polskim zwyczajem wzajem­nego oblewania się wodą w drugim dniu świąt Wieikiejnocy, powszechnym zarówno u ludu wiejskiego, jak u mieszczan i szlachty. W daw­nych czasach mężczyźni oblewali kobiety w po­niedziałek wielkanocny, a kobiety mężczyzn we wtorek nazajutrz, co dotąd w niektórych okoli­cach lud kujawski uprawia. Dziś po miastach zwolennicy tradycji dyngusowych używają wody kwiatowej, na wsi natomiast rzecz tę załatwia się w praktycznie uproszczony sposób. Tam przy studniach, albo gdzie się dobra sposobność nadarzy, parobcy i dziewczęta całemi wiadrami wody wzajem się oblewają.

Do zwyczajów związanych z uroczystością Wielkiejnocy, należy również gaik, obchód ludowy, witający wiosnę, znany w różnych okoli­cach Polski pod nazwami gaj, gaik, maj, maik, nowe lato, nowe latko turzyce. We wtorek poświąteczny obnoszą dziewczęta po wsi całej gaik, to jest pęk zielonych gałązek, przystrojo­nych wstążkami, kwiatami, świecidełkami i dzwon­kami, niekiedy z lalką na wierzchołku przywią­zaną, mającą symbolizować królowę wiosny, śpiewając przytem specjalne pieśni, w każdej oko­licy odmienne, lecz z pewnemi motywami stale się powtarzającemi. Otrzymują zato dat­ki i odchodzą, ży­cząc gościnnym gospodarzom docze­kania nowego lata. W Krakowskiem obchód ten odbywa się w pierwszych dniach maja, a w niektórych in­nych stronach pod­czas Zielonych Świątek.

W wielu oko­licach we wtorek po Wielkiejnocy chłop­cy i podrostki ob­chodzą wieś z kogutkiem, ulepionym z ciasta zwykłego lub piernikowego, które pióra kogucie przystrajają. Czasa­mi zamiast ciasta—używają do imitowania kogutka pustej dyni, zabawnie powyginanej, ozdobionej skrzydłami koguciemi i fantastycznym grzebieniem z czer­wonego sukna. Wioząc swego kogutka na taczkach, wędruje wrzaskliwa gromada chło­paków od chaty do chaty z hałaśliwym śpie­wem i jazgotem piszczałek, zbierając datki w naturze. Gdy się takie dwie gromady, czyli dwa kogutki, spotkają, to według nieodmien­nie stosownego ceremonjału wybucha natych­miast zawzięta walka, w której wyniku zwy­cięzcy zabierają pokonanym wszystkie pocho­dzące ze zbiórki dary.

Oryginalnym zwyczajem wielkanocnym jest, zachowany wyłącznie tylko w Krakowie, obchód ludowy, nazwany rękawką. Corocznie we wto­rek poświąteczny popołudniu udają się Krako­wianie na mogiłę Krakusa i tłumowi biedaków rzucają bułki, chleb, pierniki, jabłka, orzechy i jaja gotowane. Dawniej mieszczanie krakow­scy rozdawali biednym zebranym pod górą ob­fite resztki święconego. Obecnie piękny ten starodawny obyczaj wynaturzył się, przybierając groteskowe formy i służy raczej zabawie niż miłosierdziu. Rękawka utrzymała się jako pa­miątka starożytnej polsko-słowiańskiej stypy po­grzebowej, czyli ugoszczeniu ludu, przybyłego na obrzęd pogrzebowy Krakusa i dla usypania mu potężnej mogiły. W czasach przedchrześ­cijańskich przodkowie nasi obchodzili na wiosnę zaduszki, wynosząc na mogiły pokarmy dla bie­dnych, aby w ten sposób uczcić pamięć zmarłych. Po przyjęciu chrześcijaństwa wiosenne obchody umyślnie przeniesiono na dzień zadu­szny w jesieni. I jedynie tylko w Krakowie, przez cześć i pamięć dla jego legendarnego założyciela Krakusa, piękny zwyczaj lechicki oparł się naciskowi kilkunastu wieków, przecho­wując się w postaci rozdawania ubogim święconego przy grobie znanego już dziś tylko z le­gendy bohatera.

Źródło: „ Na Posterunku”, nr 13/1926, W. Biega

  • Śmingus
Powrót na górę strony