Aktualności

Straszne ostrzeżenie cz. 1

Data publikacji 22.04.2022

Robert Weston wesoło kroczył gwarną ulicą, okazując przypływ psychicznych i fizycznych sił i odczuwając, że życie jest piękne, nie¬skończenie piękne i radosne. Był zupełnie zdrów, interesy jego szły doskonale i niedługo miał ożenić się z dziewczyną, którą kochał. Wszystko uśmiechało się do niego w ten jasny, promienny dzień.

Ha ulicy, którą szedł do swego adwokac­kiego biura, mieścił się na przeciwległej stronie sklep z wyrobami marmurowemi Symsona i spółki; za ogromną jego szybą wystawową z wspaniałego lustrzanego szkła stały rozmaite pomniki nadgrobne. Mijając sklep, Weston przy­padkowo spojrzał na nie i nagle z przerażenia zbladła mu twarz, a oczy rozszerzyły się i za­marły: na gładko wypolerowanej powierzchni wielkiej czarnej płyty marmurowej ujrzał ni mniej ni więcej, jak własne swe imię, nazwisko, na­zwę miesiąca i rok... Całego napisu nie mógł przeczytać, gdyż inne płyty marmurowe przesła­niały go — lecz wyraźnie ujrzał swe nazwisko „Robert Weston", pod niem słowo „Maja-, a ni­żej liczbę 191..., napisaną „martwemi literami", to znaczy od prawej strony na lewo.

Przez kilka sekund młodzieniec z przera­żeniem patrzał na kamień: nagle napis zniknął jak widmo i znów ujrzał tylko czarną płytą marmurową. Napróżno przywarł twarzą do szyby: na marmurze nic nie było widać. Uśmiechnął się więc na myśl, jakiego to figla spłatała mu wyobraźnia i przysiągłszy sobie w duchu, że nigdy już nie będzie jadł tak ciężkich potraw, jak homar, poszedł do swego biura. Jednak pomimo to nie mógł zapomnieć w ciągu całego dnia o tym napisie i prawie że niegrzecznie od­powiedział pannie piszącej na maszynie, gdy za­pytała go o zdrowie.

Nazajutrz Weston omal że zupełnie za­pomniał o dziwnym wypadku, lecz mijając sklep wyrobów marmurowych, mimowoli spojrzał na wystawą. Marmurowa płyta lśniła gładką powierzchnią, to też roześmiał się w duchu, przy­pomniawszy sobie igraszkę swej wyobraźni. Ma­gle na sekundę Weston ujrzał te same słowa: „Robert Weston... Maja... 191...“. Liczba mie­siąca i ostatnia cyfra roku znikała za kamienia­mi stojącemi przed czarnym pomnikiem.

Westonowi zlodowaciała krew; zrobiło mu się niedobrze: powolnym krokiem poszedł do swego kantoru i od tego czasu przyjaciele zaczęli spostrzegać dziwną zmianę, jaka w nim zaszła. Twarz jego wydłużyła się i okryła zie­mistą bladością: szerokie ciemne kręgi pod oczami świadczyły o bezsennych nocach, zaczął za­niedbywać swe interesy i godzinami wystawał przed oknem składu wyrobów marmurowych, z przerażeniem wpatrując się w czarną płytę marmurową. Jeżeli zaś zaczepiał go któryś z jego znajomych, Weston mruczał coś niezro­zumiałego i szybko odchodził, lecz wkrótce znów wracał na stare miejsce przed szybę wystawową. Straszny napis widział tylko o tej porze, o któ­rej po raz pierwszy zauważył go. Napis zjawiał się wówczas na jedną chwilę, wyraźny, dokład­ny i potem znikał.

Pewnego razu Weston wszedł do sklepu i udając, że chce coś kupić, uważnie obejrzał tę płytę marmurową, która zatruwała mu życie. Lecz nic szczególnego nie znalazł w niej i nie ujrzał na gładkiej jej powierzchni najmniejszej nawet rysy.

W nadziei, że wkrótce przekona się, iż to wszystko jest poprostu złudzeniem wzroku, podrażnionego imaginacją, młody adwokat zwrócił się do najlepszego okulisty w mieście. Lecz tamten powiedział mu, że ma zupełnie zdrowe oczy; lekarz chorób wewnętrznych również nie znalazł w ciele Westona żadnych wad.

Wkrótce zaczęto mówić na mieście, że z Westonem dzieje się coś niedobrego. Mówio­no o nim, że pije wódkę i używa jakichś silnych narkotyków. Wyglądało na to, że Weston marnował się.

Napróżno Robert usiłował zapomnieć o codzień powtarzającym się napisie, który prześladował go jak widmo. Zamierzał nawet wyjechać na miesiąc na wieś, lecz wyjechawszy, po trzech dniach wrócił do Londynu i znów całemi godzi­nami wystawał przed szybą wystawową składu wyrobów marmurowych.

Koło piętnastego kwietnia stan Westona o tyle pogorszył się, że ludzie do reszty uwierzyli, że młody adwokat upija się i narkotyzuje. Nawet narzeczona jego uwierzyła niepochlebnej famie o nim i oświadczyła biedaczynie, że jest wolny... Lecz Weston do tego stopnia był za­jęty swym koszmarem, że nawet zerwanie z uko­chaną dziewczyną nie wytrąciło go z tego sta­nu, w jaki zapadł.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 50/1928, E. Smyth, przełożył Włodzimierz Słobodnik, zdj. NAC

  • Witryna sklepowa w Poznaniu
Powrót na górę strony