Aktualności

We własnych sidłach cz. 2

Data publikacji 18.05.2022

Porobiwszy te spostrzeżenia ajent powrócił do Bucle’a i zaraz na wstępie oświadczył:

„Szantażysta liczy najwięcej na tłok, który stale panuje w poczekalni. Upatrzyłem jednak już miejsce, skąd naznaczoną przez „nieznajomego" wnękę będzie można swobodnie bez przerwy obserwować i opryszek napewno wpadnie w nasze ręce. Jutro około 6-ej popołudniu będzie Pan miał możność zapoznania się z pańskim „człowiekiem interesu". Zatelefonuję bezzwłocznie po ujęciu go.

Wyrzekłszy to, odszedł i po porozumieniu się ze swoim szefem zapakował w kopertę 50 kartek czystego papieru wielkości studolarówek i tego samego jeszcze wieczora wrzucił pakunek do wskazanej wnęki. Nazajutrz zaś od samego rana wyznaczeni ajenci kręcili się pod rozmaitemi pretekstami po hallu hotelowym jużto jako miejscowi goście, jużto jako interesanci, obserwując krytyczną wnękę. Minęło jednak południe, a nawet oznaczona w liście godzina 5-ta, a nic podejrzanego nie zauważono. Ajenci w mniemaniu, że przestępca czekał na dogodniejsze dla siebie warunki lub że mu coś przeszkodziło, nie opuszczali swoich stanowisk.

Tymczasem o godz. 6-ej zjawił się w poczekalni hotelu nadspodziewanie sam mr. Bucie i wręczył ajentowi list, który otrzymał przed kwadransem. List był treści następującej:

Mister! Niech pan oszczędzi niepotrzebnej straty czasu ajentom i zwolni ich z dyżuru w hotelu „Klondike", gdyż zbytecznie strzegą tych bezwartościowych papierków, które wczoraj włożono do wnęki. Ja po nie nie przyjdę, gdyż mnie chodziło o 5.000 dolarów, a nie 50 świstków papieru. Ostrzegałem Pana przed wykrętami i wtajemniczaniem w sprawę policji. Teraz więc za nieposłuszeństwo i tytułem kary złoży mi Pan nie 5.000, ale 10.000 dolarów w 18-ej wnęce tej samej poczekalni, do czwartku do godz. 5-ej popołudniu.

Ten sam „Potrzebujący — nieznajomy".

Wściekłość zaświeciła w oczach ajenta po przeczytaniu listu, który mu okazał mr. Bucie. Szantażysta, według jego mniemania niemal pewny, wyślizgnął mu się z rąk i jeszcze sromotnie zadrwił. Zrezygnowany poszedł z Buclem ku 6-ej wnęce, gdzie znaleziono włożoną wczoraj kopertę z kartkami papieru i, o dziwo, jakiś i drugi list. Zawierał on wewnątrz 100 dolarów z krótką adnotacją na świstku: „Dla ajentów — za fatygę, oczywiście na rachunek mr. Bucie`a. Potrzebujący — nieznajomy". To już przechodziło pojęcie. Szantażysta był widocznie ściśle o wszystkiem poinformowany, kpił z upatrzonej ofiary oraz z policji z niespotykaną pewnością siebie, co więcej—w ciągu 48 godzin kazał sobie doręczyć taką samą drogą 10.000 dolarów.

Jednak Bucie kapitulować nie chciał. Rozumując logicznie, doszedł do wniosku, że przestępca musi mieć wspólników i zna z wyglądu wielu z tajnej policji w Illinois. Widocznie ktoś z jego wspólników musiał zauważyć wchodzącego ajenta, wezwanego telefonicznie przez Bucle'a, oraz w poczekalni hotelowej, gdy ten ajent opatrywał teren. Wynikiem rozumowania Bucle’a było postanowienie, że w dalszej akcji bezwzględnie należy unikać porozumiewania się z kimkolwiek w tej sprawie na terenie własnym i zorganizować sobie pomoc w sposób nie dający się przez nikogo zaobserwować. Szantażysta bowiem mógł mieć swoich szpiegów wśród personelu fabrycznego lub biurowego, mógł nawet sam do tego perconelu należeć.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 21/1928, zdj. NAC

  • Hol sanatoryjny
Powrót na górę strony