Aktualności

Trutnia i uwodziciela przygarnął pod dach B. przodownik Domański o dramacie swojego życia cz. 1

Data publikacji 30.05.2022

W późnych godzinach wieczornych 26 sierpnia r. b. ulicą Waliców szła jakaś para: mężczyzna i kobieta. On czule ją obejmował szepcąc coś do ucha. .Mężczyzna był w wieku około 25 lat, ona dużo starsza. Czuła para minęła dwóch przypadkowo stojących na ulicy dozorców.

Wtem padły strzały. Jeden z dozorców, Stanisław Szolt, poczuł, iż kula trafiła go w nogę.

Nie orjentując się co da przyczyny strzałów, schował się we wnęce bramy W tym samym momencie huknęło je­szcze 5 wystrzałów.

Gdy dozorcy wyjrzeli z bramy, ujrzeli leżącego na ulicy mężczyznę w kałuży krwi. Tym samym chodnikiem szedł przodownik policji, trzymając w ręku rewolwer. Skręcił w ulicę Krochmalną.

W parę minut później do dyżurnego przodownika 7-go Komisarjatu Pol. przyszedł przodownik policji i oświadczył

- Przed chwilą zabiłem kochanka mej żony, Franciszka Plewkę. Chciałem na miejscu popełnić samobójstwo, lecz zaciął mi się rewolwer. Proszę mnie aresztować.

Dyżurny przodownik nie mógł wyjść ze zdumienia, jednakże zdenerwowanie przybyłego upewniło go co do prawdziwości słów.

Wkrótce też komisarjat zo­stał zawiadomiony, że na ul. Waliców leży trup młodego mężczyzny.

Przybyły podał, że narywa się Zygmunt Domański i jest przodownikiem 23-go Komisarjatu Policji w Warszawie. Porzesluchauy przez sędziego śledczego przod. Domański złożył b. obszerne wyjaśnienia.

Przod. Domański zamiesz­kał wraz z żoną i dwojgiem dzieci przy ul. żelaznej 73. Ze względu na ciężkie warunki materjalne. żona przodownika Halina, otworzyła sklep kolonjalny przy ul. Łuckiej 27. Lecz i to przedsiębiorstwo nie dawało spodziewanych zysków tak, że przod. Domański poczuł się zmuszony do przyjęcia sublokatora.

Przed rokiem właśnie do mieszkania wprowadził się 24-letni Franciszek Plewko.

Po krótkim czasie Plewko prosił, by dać mu pracę w charakterze ekspedjenta sklepo­wego. Propozycję przyjęło Plewko złożył kaucję w sumie 300 zł. i rozpoczął pracę. Właścicielka sklepu żywiła doń zaufanie tak, że przez pewien czas Plewko prowudzil przedsiebiorstwo samodzielnie.

Zajęty całodzienną służbą przod. Domański nie widział, iż między żoną jego a sublokatorem nawiązuje się stosunek, daleko odbiegający od stosunków między właścicielką sklepu a ekspedjentem.

Zresztą nie doceniał, iż między 42-letnią kobietą, matką dorastających dzieci, a mło­dym bądź co bądź chłopcem może zawiązać się coś więcej niż nić sympatii.

A UKRADŁ MU SPOKÓJ

W połowie sierpnia r. b. przod. Domańskiemu otworzy y się oczy i to w sposób brutalny.

Nad ranem żona jego, wstawszy ze wspólnego z mężem posłania, udała się do kuchni, gdzie zazwyczaj nocował sublokator Plewko.

Zdziwiony jej tam dłuższem przebywaniem przód. Domański wstał i przez uchylone zlekka drzwi zajrzał do wnętrza kuchni.

SCENA OHYDY

Niepohamowany krzyk rozpaczy i wstrętu wyrwał się z piersi przodownika.

Oto żona jego, wraz z Plewką, pozostawali w sytuacji, wprawdzie niebudzącej żad­nych wątpliwości, ale tak bez granicznie ohydnej, że przod. Domański przez chwilę stal, jak skamieniały.

Lubieżna para kochanków zerwała się na nogi.

Przod. Domański, nie panując nad nerwami, dopadł do Plewki, rozpoczynając walkę.

Siły były nierówne. Przod. Domański tedy pobiegł do pokoju po rewolwer.

Gdy powrócił, zasłał już drzwi zamknięte. Przystąpił do wyłamywania ich siekierą. Gdy, drzwi ustąpiły, przod. Domański stwierdził, że Plewko i żona ulotnili się. Wyraź­ne ślady wskazywały, iż Plewko w negliżu zeskoczył przez okno, salwując się ucieczką.

Źródło: „Tajny Detektyw”, 1933, zdj. NAC

  • Sklep z artykułami kolonialnymi
Powrót na górę strony