Policja konna
Gniadosze i siwki długo dzierżyły pozycję lidera w policyjnym transporcie. Choć na łamach branżowej prasy już w latach 20-tych wróżono im rychły koniec, to właściwie przez cały okres międzywojnia miały się zupełnie dobrze.
W 1936 r. utworzono nawet (z rezerwy konnej przy Komendzie PP m. st. Warszawy) Dywizjon Konny PP z przeznaczeniem do działań na terenie kraju. W Polsce centralnej czterokopytne szwadrony świetnie się uzupełniały z motorowymi brygadami policji drogowej, a na Kresach Wschodnich i w rejonach przygranicznych nie było wówczas lepszego środka transportu. Niezawodnego, mało kapryśnego i w miarę szybkiego.
Lokomocja konna czy mechaniczna
W roku 1925, jak informowała „Gazeta Administracji i Policji Państwowej”, cała policyjna formacja dysponowała 2295 końmi wierzchowymi i 224 taborowymi (pociągowymi). Samochodów osobowych było aż… 35, ciężarowych i półciężarowych – 26. Motocykli – 13. Za to rowerów prawie zatrzęsienie – 435. Poza tym policyjny tabor uzupełniało 278 bryczek, 472 wozy konne oraz 6 łodzi motorowych. Jak na 42-tysięczną armię mundurowych nie były to ilości – delikatnie mówiąc - imponujące.
Konie jeszcze wtedy rżały pewnie z zachwytu, nie zdając sobie jednak sprawy, że nad ich grzywami zaczynają się już zbierać czarne chmury. Na próżno podinsp. Marcin Szopa, komendant Oddziału Konnego PP m. st. Warszawy, usiłował przekonywać, że materiał koński jest znacznie bardziej oszczędny i wartościowy dla policji niż samochód, który po przejechaniu 50 tys. km nadaje się już tylko na złom, a koń po takim przebiegu będzie wyglądał… zupełnie dobrze. Poza tym – argumentował – koszt jego utrzymania jest o połowę mniejszy niż automobilu, a i z powiększeniem końskiego parku też nie ma problemu. Wystarczy przecież tylko dobry ogier…
Za mocną pozycją konia przemawiał wówczas także produkt finalny jego układu trawiennego, czyli mówiąc wprost… nawóz. Już w 1922 r. ówczesny komendant główny PP Wiktor Hoszowski, w rozkazie nr 161 stwierdził, że stanowi on własność państwową i musi być sprzedawany. Jest to poważne źródło dochodów państwowych i winno być należycie wyzyskane. W żadnym wypadku nie można ofiarować nawozu do sprzedaży woźnicom(…). A sumy uzyskane ze sprzedaży tego cennego surowca należy wpłacać do Kas Skarbowych na par. 5 budżetu dochodowego Policji Państwowej, zaliczając je do dochodów zwyczajnych.
W drugiej połowie lat 20-tych ekspansja koni mechanicznych w Polsce stała się faktem. Ale po latach niewoli i wyniszczających wojnach nie na wiele było nas wówczas stać. Skarb Państwa świecił pustkami, więc i budżet policji ledwo pozwalał na przetrwanie. Zakupy nowych pojazdów mechanicznych były sporadyczne i w ilościach śladowych.
W tej sytuacji co poniektórzy szefowie komend powiatowych PP, nie mogąc liczyć na hojność przełożonych z KG PP, sami brali sprawy w swoje ręce. Policyjna prasa z satysfakcją odnotowywała takie inicjatywy, dając wyraźne wskazówki, jak można sobie radzić z kryzysem. Na szczęście ten kontrolowany sponsoring i umiejętności menedżerskie szefów jednostek terenowych nie były napiętnowane przez kierownictwo resortu.
Policja Konna będąca jednym z elementów wystawy pt. „Od Policji Państwowej do Policji”, została w dniu dzisiejszym zaprezentowana uczniom klas mundurowych I LO PUL w Wołominie.
Źródło: BEH-MP KGP, fot. NAC, Radosław Szleszyński