Stanisław Antoni Cichocki „Szpicbródka”, król polskich kasiarzy dwudziestolecia międzywojennego
Kiedy myśli się o przestępcach z II Rzeczypospolitej zazwyczaj w głowie pojawiają się nazwiska: Maczugi Władysława zwanego „polskim Dillingerem”, polskiego Al Capone czyli Łukasza Siemiątkowskiego alias Tata Tasiemka oraz króla kasiarzy Stanisława Cichockiego alias Szpicbródka.
Chociaż od zakończenia przez Stanisława Cichockiego jego zawodowej kariery najsłynniejszego przestępcy w historii Polski, nazywanego też Królem Kasiarzy i zarazem będącego prawdziwym królem życia, minęło kilkadziesiąt lat, to jego historia do dziś rozpala umysły wielu widzów czy czytelników. Kim zatem był "Szpicbródka", czyli włamywacz, który przeszedł do historii jako wzorzec dżentelmena, erudyty, eleganta i celebryty brylującego na przedwojennych salonach.
Naprawdę nazywał się Stanisław Antoni Cichocki. Choć stając przed sądami twierdził, iż jest fryzjerem, to środki do życia czerpał ze skarbców, do których robił zmyślne podkopy, bądź finezyjnie forsował ich stalowe drzwi. Oczywiście od czasu do czasu zdarzało mu się obrobić sklep jubilerski.
Wszystko to jednak, jak podkreślali nawet policjanci prowadzący liczne śledztwa, w których był podejrzanym, bez użycia przemocy fizycznej, którą Szpicbródka gardził. Stawiał raczej na użycie najnowocześniejszych zdobyczy ówczesnej technologii w połączeniu z kreatywnością oraz umiejętnością zdobywania cennych informacji.
Dostęp do tych ostatnich zapewniały mu ogłada towarzyska i ujmujący, wyluzowany sposób bycia. Zaznaczmy, że Cichocki aparycją oczarowywał nawet policję i strażników więziennych, którzy opowiadając o nim nie szczędzili komplementów. Wspominali go jako człowieka o manierach arystokraty, potrafiącego godzinami snuć intrygujące opowieści.
Czynił to używając ponoć bardzo pięknego głosu oraz wielu języków. Szpicbródka był bowiem poliglotą, który operował nie tylko polszczyzną; perfekcyjnie znał również angielski, włoski, niemiecki oraz rosyjski.
Powyższe cechy fascynowały nie tylko współczesnych, i tak w roku 1978 jego biografia stała się podstawą scenariusza głośnego musicalu kryminalno-komediowego „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy” z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej. Trzy lata później Cichocki ponownie stał się inspiracją do stworzenia jednej z najbardziej kultowych postaci w rodzimej kinematografii czyli Henryka Kwinty, granego przez Jana Machulskiego w filmie "Vabank".
Wczesna biografia tego człowieka mnóstwo tajemnic. Większość historyków podejrzewa, że urodził się ok. roku 1890. Gdzie? Nie wiadomo, choć najprawdopodobniej była to carska Rosja. To właśnie tam Cichocki miał wejść na drogę nieprawości – już jako dziecko pobierał nauki u kasiarzy z Odessy, czyli organizacji zrzeszającej najskuteczniejszych na świecie speców od włamywania się do banków. Cichocki, jeżeli faktycznie odebrał naukę wśród kasiarzy w Odessie, był przedstawicielem starej, w latach trzydziestych odchodzącej już w niepamięć szkoły kasiarzy-podkopywaczy. Niełatwa, droga i czasochłonna, dawała ona jednak niemało satysfakcji.
Swój przestępczy proceder uskuteczniał w niemal całej Europie: choć najdłużej zadomowiony był w Polsce, to okradał instytucje finansowe od Rostowa nad Donem, poprzez Petersburg, Wilno, Pragę i Berlin, aż po Paryż. Wokół specyficznego rodzaju profesji jaką trudnił się Cichocki narosło wiele romantycznych wyobrażeń, a on sam będąc nietuzinkowym człowiekiem położył niemałą zasługę w budowaniu wizji przestępcy-artysty. Kim zatem był „kasiarz”? Otóż w podręczniku dla policjantów pt. Służba Śledcza z roku 1928, tak wyjaśniono ten termin:
„Kasiarze. Zawód kasiarski, który jest koroną zawodów złodziejskich, rekrutuje się z przestępców wykwalifikowanych we wszelkich gatunkach roboty włamywacza. Muszą to być osobnicy silni, mający pewne wiadomości z dziedziny mechaniki, a czasem, jak np. przy robieniu podkopów, muszą posiadać pojęcie o górnictwie. Kasiarze działają stale grupami, ponieważ robota ich przedstawia znaczne trudności i wymaga większej ilości osób i znacznego nakładu pracy, a czasami i kosztów. Klasycznym narzędziem kasiarskim, używanemu u nas, jest t. zw. rak. Jest to rodzaj dużego noża, typu noży do rozcinania pudełek z sardynkami, konserwami i t. p. Rzecz naturalna, ze nóż taki wykonany jest z najlepszej stali i przez dodanie długiego ramienia, jako dźwigni, prucie rakiem nawet grubych stalowych ścian kas nie przedstawia dla człowieka silnego, a tem bardziej kilku osób żadnych trudności. Aby zacząć prucie pancernej blachy należy przód zrobić otwór odpowiedniej wielkości, który by umożliwił włożenie raka. Otwór taki robi się specjalnym świdrem, t. zw. z niemiecka rajborem; zkolei otwór ten powiększa się przy pomocy borów większych, a następnie przy pomocy specjalnego ostro zakończonego łomu, który blach pancerną rozrywa, nadając otworowi form podłużną. Do tak przygotowanego otworu wprowadza się raka i dalej już łatwo tnie się płyty stalowej. Istnieją rozmaite formy cięcia i rozmaite systemy atakowania kas. Jedni atakują ściany boczne, inni przód i tną albo w formie kąta, albo też w formie niezamkniętego z jednej strony czworoboku. W każdym wypadku kasiarz stara się uniknąć robienia rajborem kilku otworów, ponieważ wymaga to dłuższego czasu”.
Z tekstu tego wynika, że nawet policja traktowała kasiarzy z większym, niż w stosunku do innych przestępców, szacunkiem. Oni sami cieszyli się zaś należną estymą wśród przedstawicieli innych dyscyplin przestępczego półświatka, i nie wynikało to li tylko z posiadanej przez nich specjalistycznej wiedzy, ale z wirtuozerii ich fachu. Ukuł się nawet mit kasiarza jako przestępcy - artysty, który potrafił dostać się do każdej, nawet najlepszej kasy. Niestety, chociaż byli uważani za elitę pośród wszystkich rzemieślników kradzieży, wcale nie bywali najbogatsi. Niejeden raz zanim rozpruli upragnioną kasę inwestowali w robotę więcej niż znaleźli w jej wnętrzu.
Wracając jednak do Cichockiego to warto zwrócić uwagę na pewien paradoks. Otóż sama postać „Szpicbródki” najlepiej znanego bohatera półświatka II RP i jego działalność, stały się inspiracją dla filmów czy książek, ale jednocześnie możemy z dużą stanowczością stwierdzić, że o nim samym nie dysponujemy żadnymi dokładnymi informacjami, a większość tych które posiadamy pochodzi ze wspomnień Aleksandra Wata. O Cichockim pisał on tak:
„Raz tylko byłem na spacerze ze Szpicbródką Cichowskim. „Król włamywaczy polskich”, piękny mężczyzna lat koło czterdziestu, mówił ślicznie po francusku, pięknie po włosku i chyba bardzo dobrze po angielsku, o manierach arystokraty, o głosie miłym, wyjątkowo bogatym w timbre, o bardzo subtelnym sposobie opowiadania. Był po jakimś bardzo wielki wpadunku, miał być rabunek na wielką skalę, wynajęli olbrzymie apartamenty w sąsiednim domu i zrobili przekop. Król włamywaczy polskich, a zatem i europejskich, bo polscy włamywacze byli uważani w tym czasie za najlepszych w Europie. Potem, gdy wyszedłem z widzenia i spotkałem jakiegoś znajomego MSZ-towca powiedziałem mu: „Wie pan, że powinniście jednak wysłać go na jakąś dobrą placówkę, dobrego ambasadora wam mogę polecieć, człowiek o absolutnie nieskazitelnych manierach, bardzo inteligentny, niezwykle ujmujący, „Szpicbródka””.
W swym życiu wpadał nie raz, lecz często udawało mu się unikać długich odsiadek – bądź to dzięki układom z władzami (na zlecenie carskiej policji miał wykradać cenne dokumenty z sejfów konkurencji politycznej), bądź dzięki ucieczkom. Tak było chociażby w roku 1930, gdy po ujęciu przez policję (nota bene miało to miejsce 25 stycznia), trafił do aresztu w Częstochowie. Zaczął w nim nie tylko świadczyć usługi fryzjerskie współosadzonym, lecz również strażnikom oraz naczelnikowi. Po wejściu z nimi w świetną komitywę, pozostało jedynie połączyć łapówki z odpowiednią dawką sprytu, aby opuścić mury aresztu – spokojnym krokiem, w cywilnym ubraniu.
Cichocki kochał rozmach, działanie "na bogato", tak więc jego kolejne wyczyny rozpalały wyobraźnię przedwojennej Europy, ówczesna prasa opisywała je w tonie równie podekscytowanym, co dzisiejsze plotki z życia gwiazd. Zresztą sam Cichocki pomiędzy kolejnymi działaniami przestępczymi i odsiadkami, intensywnie brylował na warszawskich salonach. Był znany nie tylko jako wielki miłośnik najmodniejszych strojów, lecz także pasjonat teatru i kabaretu, który szczególnie ukochał sobie towarzystwo środowisk artystycznych.
To właśnie w sztukę zdarzało mu się inwestować kradzioną fortunę; jak chociażby wtedy, gdy kupił jeden z najbardziej trendowych kabaretów warszawskich – Czarnego Kota, działającego przy ulicy Marszałkowskiej 125. Choć inwestycje w nieruchomości czasami miały podłoże czysto zawodowe. Tak było w przypadku sklepu z zabawkami przy stołecznej ul. Niecałej. Kryminalista kupił lokal wyłącznie po to, aby wykonać z niego podkop do pobliskiego skarbca bankowego.
Cichocki w latach 1920–1937 stał za wieloma włamaniami, z których znane są jedynie te, przy których jego udział został potwierdzony. Bilans mistrza nie był aż tak oszałamiający, a dobra praca jednej z najlepszych policji w Europie dawała rezultaty, niemniej jednak należy przedstawić dzieła owego wirtuoza wśród kasiarzy:
1920 – Bank Przemysłowców w Warszawie (włamanie udaremnione, aresztowany)
1926 – Bank Dyskontowy w Warszawie (nic mu nie udowodniono)
1927 – Zakłady Graficzne w Warszawie (włamanie udaremnione, aresztowany)
1930 – Bank Polski w Częstochowie (włamanie udaremnione, aresztowany, uciekł z więzienia w Łęczycy)
Lata trzydzieste po ucieczce z więzienia – Spółdzielczy Bank Kredytowy w Pabianicach (aresztowany)
1937 – Bank Kredytowy w Warszawie (aresztowany)
Po ostatnim aresztowaniu, które stanowiło symboliczny koniec wielkiej przestępczej kariery miał miejsce 25 stycznia roku 1937. Po napadzie na Bank Kredytowy w Warszawie Cichocki otrzymał czteroletni wyrok i trafił do więzienia w Sieradzu. Wyrok skrócił wybuch drugiej wojny światowej i Szpicbródka, jak wielu innych kryminalistów, został wypuszczony z zakładu karnego w pierwszych dniach września 1939 r. Co tak naprawdę działo się z Cichockim po zwolnieniu go z więzienia, tego tak naprawdę nie udało się ustalić. Ze szczątkowych informacji wynika, że znalazł się na terenach zajętych przez ZSRR lub przedostał się do ZSRR, skąd w roku 1942, wraz z Armią Andersa, przebył szlak przez Iran do Afryki. Z punktu rozdzielczego wysłano go na pobyt czasowy do obozu Kaja i tam trop się urywa. Tym samym dalsza biografia Szpicbródki, podobnie jak jego młodość, w dalszym ciągu owiana jest mgłą tajemnicy.
Źródło: BEH-MP KGP/KM, fot: NAC, Tajny Detektyw, BUW.
Źródło: tekst opracowano na podstawie artykułu Michała Jośko, Szpicbródka: najsłynniejszy z polskich włamywaczy. Sensacyjne życie przestępcy, celebryty i trendsettera, NaTemat; Anita Czupryn, „Szpicbródka” był niezły, ale w II RP byli jeszcze lepsi kasiarze, Historia Gazeta Online;