Aktualności

„Ideały” w mundurach

Data publikacji 06.07.2020

Każdy funkcjonariusz policji, tak na służbie, jak poza służbą winien odznaczać się karnością, tudzież posłuszeństwem wobec przełożonych i wobec praw, usłużnością wobec kolegów, grzecznością dla osób postronnych, a przy tym energią i sprawnością w wykonaniu służby.

Tak stanowił paragraf 1. Rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 3 lipca 1920 r., bardziej znany wśród funkcjonariuszy jako Tymczasowa instrukcja dla Policji Państwowej. Był to jednak, jak pokazało życie, nie tylko zbiór norm, nakazów i zakazów, ale również katalog pobożnych życzeń, policyjna formacja bowiem nie składała się z samych tylko „ideałów w mundurach”.

NIEDBALSTWO I NIEWŁAŚCIWE ZACHOWANIE

Jak w każdym środowisku, tak i wśród funkcjonariuszy PP występowały przeróżne zjawiska patologiczne, które – co warte podkreślenia – starano się likwidować w zarodku. Z rożnym jednak skutkiem. Świadczy o tym chociażby obowiązujący wówczas w PP Wykaz kar dyscyplinarnych, obejmujący 12 rodzajów wykroczeń, najczęściej popełnianych przez ówczesnych mundurowych: łapownictwo, pobicie, ucieczka aresztowanych, samowolne opuszczenie służby, nadużycie władzy, bezczynność władzy, inne przestępstwa karne, niesubordynacja, pijaństwo, niewłaściwe zachowanie się na służbie i poza nią, niedbalstwo służbowe oraz inne wykroczenia służbowe. Skrupulatnie w każdym miesiącu dokonywano podsumowania nagannych zachowań funkcjonariuszy, publikując tę statystykę na łamach „Gazety Administracji i Policji Państwowej”.

Wśród plag, które najbardziej psuły opinię policyjnej formacji, dominowały dwie kategorie wykroczeń: „niedbalstwo służbowe” oraz „niewłaściwe zachowanie w służbie i poza nią”. Czynnikiem, który z reguły sprzyjał takim zachowaniom, był alkohol.

Ocena stanu dyscypliny w policyjnym korpusie była jednym z najważniejszych punktów każdej narady służbowej. I to na wszystkich szczeblach dowodzenia. Okresowe statystyki, które przygotowywano w Komendzie Głównej PP, nie napawały bowiem optymizmem. Rok rocznie w mundurowych szeregach odnotowywano 25–30 tys. rożnego rodzaju wykroczeń. Na przykład, w roku 1923 – jak podawała „Gazeta Administracji i Policji Państwowej” – popełniono ich 25 198. Biorąc pod uwagę ówczesny stan liczebny formacji, oznaczało to, że co drugi policjant wszedł w konflikt z obowiązującym regulaminem służby i został za to ukarany! W następnych miesiącach nie było lepiej. Komisje dyscyplinarne pracowały pełną parą przez całe międzywojenne dwudziestolecie.

ŻYCIE PODDANE OSĄDO WI

Sprawy, jakimi przyszło się zajmować komisjom dyscyplinarnym, z dzisiejszej perspektywy mogą często zadziwiać, nie kiedy bawić, gdyż Tymczasowa instrukcja… w kolejnych paragrafach ingerowała nie tylko w stosunki służbowe, ale i w sferę życia prywatnego. Od funkcjonariuszy policji wymagano, na przykład, nienagannego prowadzenia się zarówno w służbie, jak i poza nią. Policjant zawsze powinien pamiętać o tem, że jego zachowanie w życiu prywatnem szczególnie zwraca uwagę na siebie i poddane jest nie za wsze życzliwemu sądowi – przypominał par. 2 instrukcji. Do cech najwyżej punktowanych przez kierownictwo formacji na leżały: sumienność, dokładność, przezorność, prawdomówność, opanowanie, roztropność, wytrwałość, stanowczość oraz schludność.

Od policjanta wymagano niemal kryształowego charakteru, a ówczesny stróż prawa, jak każdy człowiek, miewał także swoje lepsze i gorsze dni. Jak każdy ulegał też rożnym pokusom i słabostkom. Służbę miał ciężką, niebezpieczną i mocno stresującą, czasami musiał więc odreagować.

Jednym z najłatwiej dostępnych sposobów był alkohol. Niestety, pomagał na krótko i z reguły był tylko początkiem jeszcze poważniejszych następstw. Doświadczył tego na sobie st. post. Jan Duka z posterunku w Tychach. Do policji przyjęty został w 1922 r. Po niespełna dwóch latach zdegradowano go za notoryczne pijaństwo do stopnia posterunkowego, ale z szeregów nie usunięto. W lutym 1927 r. podczas służby na posterunku użył cieleśnie – jak zapisano w protokole – kobietę od siadującą tam karę aresztu i został oskarżony o gwałt. Komisja dyscyplinarna, w związku z przekazaniem sprawy na drogę sądową, odroczyła swoje postępowanie. Mimo poważnego zarzutu nie zwieszono go w czynnościach służbowych. We wrześniu 1927 r. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go nieprawomocnym wyrokiem na trzy lata pozbawienia wolności. Jednak Sąd Najwyższy w styczniu 1929 r. uchylił ten wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. W rezultacie Jan Duka trafił na 6 miesięcy do zakładu karnego i dopiero wtedy został wydalony z policji. Sprawa ciągnęła się przez dwa lata i osiem miesięcy. Przez ten czas posterunkowy pełnił służbę i pobierał pełne pobory, mimo że miał na swoim koncie poważne przestępstwo i osiem kar dyscyplinarnych.

Casus post. Duki nie był wcale odosobniony. Takich „czarnych owiec” funkcjonowało w szeregach PP znacznie więcej. Z reguły jednak ich kariery – prędzej czy później – kończyły się dyscyplinarnym zwolnieniem.

ROMANS NA SŁUŻBIE

W grudniu 1924 r. dwóch starszych posterunkowych z Katowic zostało wydalonych z policji za romans z tą samą kobietą, 35-letnią Jolantą B., która – jak się później okazało – utrzymywała również intymne kontakty z poszukiwanym bandytą. Kobieta, wykorzystując swe znajomości z policjantami, została zarejestrowana jako konfidentka. Działała jednak na dwie strony, wysługując się również grupie przestępczej. Ostatecznie skazano ją na 8 lat ciężkiego więzienia za członkostwo w bandzie. Podczas procesu wyszło także na jaw, że oskarżona nie była narzeczoną bandyty, ale jednego z policjantów, którzy często bywali u niej w domu. W związku z tym przełożeni uznali, że funkcjonariusze swym zachowaniem obrazili godność munduru, czego następstwem był wniosek do komisji dyscyplinarnej o usunięcie obu policjantów ze służby.

Posterunkowy Roman Górski z Garwolina z pewnością na długo zapamiętał przyjęcie weselne, które wyprawił w lutym 1926 r. w miejscowej restauracji. Zaprosił na nie również swoje go przełożonego, starszego przodownika Sieniawskiego, komendanta posterunku. Ten zjawił się w mundurze, z rewolwerem i szablą u boku. Był jednak pijany i od samego początku zachowywał się prowokacyjnie, szukając zwady. Napastował małżonki swych podwładnych, a na koniec wytłukł zastawę stołową i kazał się wszystkim wynosić. Jego wyczyn odbił się szerokim echem w mieście i okolicy, dotarł też do przełożonych w komendzie wojewódzkiej, którzy postanowili wszcząć przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne. W efekcie st. przod. Sieniawskiego zdegradowano do stopnia posterunkowego.

W kwietniu 1936 r. przed komisją stanął także kom. Józef Munk, komendant powiatowy z Radomia, który postąpił bardzo nieroztropnie, przystępując w lokalu publicznym do gry w pokera. Do tego w mundurze. Nie dość, że złamał par. 3. Tymczasowej instrukcji... to jeszcze oszukiwał przy karcianym stoliku. Komisja dyscyplinarna ukarała go czternastodniowym aresztem.

POBIERALI ŁAPÓWKI!

O ile na drobne wykroczenia przeciwko regulaminowi służbowemu, a nawet na wybryki pod wpływem alkoholu, przełożeni przymykali oczy, wymierzając z reguły kary bardziej niż symboliczne, o tyle ze sprawami zagrożonymi kodeksem karnym żartów już nie było. Jeśli tylko zachodziło podejrzenie popełnienia przestępstwa, wszczynano postępowanie, gromadzono dowody, które następnie wraz z aktem oskarżenia kierowano do sądu. Wyrok skazujący był na ogół końcem policyjnej kariery, zwłaszcza dla łapówkarzy i „miłośników” stosowania przemocy wobec zatrzymanych czy przesłuchiwanych.

Przekonali się o tym m.in. „bohaterowie” dwóch głośnych afer korupcyjnych w policji wileńskiej w roku 1925, które zbulwersowały opinię publiczną tamtego okresu. Następstwem przeprowadzonej wówczas czystki w komendzie miasta i komisariatach Wilna było dyscyplinarne wydalenie z policji (i kara 6 miesięcy bezwzględnego aresztu) komendanta policji wileńskiej podinsp. Zygmunta Tołpyhy, kierowników ekspozytury śledczej nadkom. Pawłowicza i podkom. Zaborowskiego oraz kierownika I Komisariatu PP kom. Szolca. Przeprowadzone dochodzenia – pisała „Gazeta Administracji i Policji Państwowej” – ułatwione współdziałaniem części miejscowego społeczeństwa i prasy, doprowadziły do wykrycia szeregu nadużyć, popełnianych przez wyższych i niższych funkcjonariuszów policyjnych w Wilnie, a zebrany materiał odstąpiony został władzom prokuratorskim celem sądowego ukarania winnych. Nadużycia te polegały przeważnie na pobieraniu, względnie wymuszaniu łapówek. Z pomiędzy pociągniętych do odpowiedzialności sądowej dwu wyższych funkcjonariuszów policyjnych zostało osadzonych w więzieniu śledczym, czterech zawieszonych w czynnościach służbowych, ponadto kilkunastu funkcjonariuszów niższych bądź osadzono w areszcie, bądź też zawieszono w służbie. Jak podaje w swej książce „Korpus Policji w II Rzeczypospolitej” Robert Litwiński, historyk z UMCS w Lublinie, w latach 1928–1939 z szeregów policji usunięto dyscyplinarnie 2353 osoby, czyli tyle, ile w latach dwudziestych w ciągu dwóch lat. Jak na blisko 30-tysięczną policyjną armię odsetek tych, którzy się zhańbili w służbie, nie był duży. Wniosek stąd oczywisty, że stan dyscypliny w policyjnej formacji nie był najgorszy. A, co najważniejsze, ulegał poprawie.

Źródło: BEH-MP KGP/JP, fot: archiwum

Powrót na górę strony