Aktualności

Historia z Komisarzem Przygodą... czyli Komisarza Przygody miejsce w historii

Data publikacji 24.10.2020

Któż nie pamięta kultowej dziś sceny z filmu „Vabank”, w reżyserii Juliusza Machulskiego, w której czasie rozmowy pomiędzy Kwinto, Moksem i Duńczykiem, wspominają oni o postaci komisarza PP Przygody:

    – (Kwinto) Kto prowadzi śledztwo?

    – (Moks) Komisarz Przegroda.

    – (Kwinto) Komisarz Przygoda… Bardzo dobrze.

    – (Duńczyk) Bardzo dobrze… Pedant.

    – (Kwinto) Szczególarz!

Dziś z sympatią przypominamy sobie kultowy „Vabank” i jego bohaterów. W tym głęboko osadzonym w realiach świata przestępczości okresu międzywojennego filmie, Machulski celowo na potrzeby zbudowanej fabuły kompiluje fakty. Tworzy fikcję artystyczną, zachowując przy tym dbałość o to, by całość rządziła się regułami ówczesnej przestępczej rzeczywistości.

„Szczególarz” Przygoda to postać autentyczna, komisarz śledczy przedwojennej Policji Państwowej, w tym i warszawskiej. Pierwowzór „Kwinto” to z kolei słynny  „Szpicbródka” czyli Stanisław Cichocki, z zawodu wyuczonego fryzjer, a wybranego kasiarz. Był też prawdziwy Stanisław Kwinto, bankier, o którym na początku października 1931 roku prasa polska, tu zacytujemy Dziennik Łódzki z 3.10.1931 r.,  pisał:

Wielkie wrażenie wywołała wieść o bankructwie znanego tu domu bankowego Stanisława Kwinto (Marszałkowska 121). Kwinto był członkiem warszawskiej rady giełdowej. W banku tym mieli wkłady emeryci i ludzie mniej zamożni. Na wiadomość o upadłości, przed sklepem gdzie urzęduje kurator, zgromadziły się tłumy publiczności wybijając wszystkie szyby”.

Jeden z szopenfeldziarzy, „Nuta”, to prawdopodobnie Nuta Woginiak, który jako znany warszawski sutener, kasiarz i paser, pracujący w duecie z innym włamywaczem - Marianem „Bucem” Brzezińskim, współpracował z Cichockim.

W rzeczywistości mają swoje osadzenie nie tylko postaci bohaterów ale także filmowe wydarzenia. Cichocki, niczym filmowy „Duńczyk”, był właścicielem kinematografu. Słynna scena z blaszką, która miała unieruchomić alarm, z pewnością pochodzi ze skoku Cichockiego na filię Banku Polskiego w Częstochowie. W życiorysach przestępców znajdziemy nieudaną próbę ucieczki do Szwajcarii, czy napady na salony jubilerskie, jak ten z 1930 roku, gdy grupa Cichockiego okradła salon Edwarda Jagodzińskiego w Warszawie. Nawet parasol „Duńczyka” miał w pewien sposób związek z przestępczym fachem. Gdy przyjrzeć się bliżej tej produkcji filmowej, to „Vabank” zaczyna się jawić niczym paradokument.

Komisarz Leon Mieczysław Przygoda przyszedł na świat w Warszawie, równo przed 129 laty, czyli 24 października 1891 roku. Do policji wstąpił 14 listopada 1918 roku i nie licząc przerwy na służbę wojskową, którą pełnił jako chorąży w Armii Ochotniczej gen. broni Józefa Hallera, od 10 sierpnia 1920 r. (w okresie wojny bolszewicko-polskiej) do 12.10.1922 r., był z nią związany przez całe swoje dalsze życie. Po powrocie z wojska zostaje kierownikiem ekspozytury śledczej w Siedlcach. Od 15 listopada 1923 r. do 1 grudnia 1926 r. jest komendantem powiatowym Policji Państwowej w Zamościu. Następnie wraca do Siedlec, gdzie również jako komendant powiatowy służy do 21 grudnia 1929 r., skąd zostaje przeniesiony do Urzędu Śledczego miasta stołecznego Warszawy. W 1931 r. zostaje zastępcą naczelnika. I właśnie w tym czasie ma bezpośredni kontakt z warszawską ferajną.

W rzeczywistości za pierwowzorem „Kwinto” głównie uganiał się, w sensie dosłownym, jednak inny śledczy. Był nim Henryk Lange, kierownik „brygady kradzieżowej” warszawskiego Urzędu Śledczego, który zostawił swoje wspomnienia z tamtych czasów w książce „Alarm w Cedegrenie”, wydanej w 1961 r. przez „Czytelnika”. Lange następująco charakteryzuje „Szpicbródkę”:
Podczas wytężonej pracy w postępowaniu osaczania przestępcy którego inteligencja mogła zaimponować, zadawałem sobie niejednokrotnie pytanie, kim był «Szpic» w rzeczywistości. Z jego różnych powiedzeń, z jego zachowania, sposobu bycia, choćby nawet podczas przesłuchań w Urzędzie Śledczym, doszedłem do wniosku, iż «Szpic» stworzył wokół własnej osoby jakieś wyobrażenie wielkiego przestępcy, dżentelmena włamywacza, bohatera własnej powieści kryminalnej, którą realizował w życiu”.

To wyobrażenie, czy też wizerunek, z pewnością robiły wrażenie, skoro nawet Aleksander Wat, który razem z Cichockim miał przyjemność „wypoczywać” we wspólnej celi na Rakowieckiej, po latach pisał, że ów „król włamywaczy polskich, piękny mężczyzna, lat około czterdziestu, mówił ślicznie po francusku, pięknie po włosku i chyba bardzo dobrze po angielsku” (znał też świetnie rosyjski), miał „głos miły, wyjątkowo bogaty w timbre, o bardzo subtelnym sposobie opowiadania”. Stanisław Milewski w swojej książce „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy” pisze, że redaktor „Miesięcznika Literackiego” w „Moim wieku. Pamiętniku mówionym” spisanym przez Czesława Miłosza twierdził nawet, że tego „najlepszego w Europie specjalistę” polecił komuś z MSZ, by wykorzystano go w służbie dyplomatycznej!

Jest całkiem możliwe, że „Szpicbródka” miał zadatki na dyplomatę w większym zakresie niż niejeden ówczesny minister czy ambasador. Posiadał dar zjednywania otoczenia. W czasie rewolucji bolszewickiej znalazł się w Odessie opanowanej przez białych i aliancki korpus ekspedycyjny. Był bywalcem ekskluzywnego Klubu Oficerskiego założonego przez żołnierzy 4. Dywizji Strzelców Polskich gen. Lucjana Żeligowskiego. Elegancki cywil cieszył się mirem wśród oficerów. „Rzucał dosłownie złotem, organizował bankiety, zapraszał oficerów na całonocne bibki z szansonistkami i cygańską orkiestrą. Pan Cichocki rzucał złoto nie tylko kelnerom i Cyganom - pokaźną sumą zasilił również korpusowa kasę

Komisarz Przygoda także musiał zajmować się „Szpicbródką”, bowiem w ściganie tego przestępcy policja angażowała duże siły. A Przygoda właśnie w tym czasie pracował w jednym Urzędzie Śledczym z Henrykiem Lange, i to na stanowisku zastępcy naczelnika. Nieliczne zachowane dokumenty nie pozwalają jednak tego potwierdzić w stopniu graniczącym z pewnością.

Z innych spraw prowadzonych w tamtym czasie coś się jednak zachowało, teczka Samuela Grosica. Ten „bezrobotny szofer i warszawski handlarz uliczny, wymyślił maszynę do fabrykacji dolarów. Nie było to skomplikowane urządzenie: składało się z podzielonej na przegródki drewnianej skrzyni. A jednak we wrześniu 1932 r. w hotelu Wersal przy ul. Nalewki 11, udało mu się ją sprzedać Chaimowi Elbaumowi, bogatemu kupcowi ze Lwowa, za 200 dolarów plus 130 złotych na farby, za pomocą których Grosic, jako drukarz, miał odtąd pomnażać majątek nabywcy. Jak donosił potem „Kurier Poranny", pomocnik Grosica, Moszek Gampel, na oczach kupca włożył do czarodziejskiej maszyny otrzymany odeń banknot dolarowy, „posypał go jakimś proszkiem, przykrył papierem, zamknął i usiadł na pudle, pełniąc obowiązki prasy. Po chwili wyjął z niego dwa banknoty dolarowe, z których jeden, oczywiście, sam podrzucił". Wersja „Expressu Porannego", konkurencyjnego wobec „Kuriera", głosi, że na pudle usiadł Elbaum, zaś Grosic z Gamplem, pod pretekstem zakupu papieru, ulotnili się z forsą. Tak czy owak oszustom powinęła się noga i zostali przymknięci. Kara nie była surowa, dostali wyrok w zawieszeniu.” W teczce Grosica na jednym z policyjnych dokumentów podpisał się zastępca naczelnika warszawskiego Urzędu Śledczego, komisarz Leon Przygoda.

Począwszy od 1936 r. do wybuchu II wojny światowej komisarz Leon Mieczysław Przygoda był komendantem powiatowym policji w Rawie Mazowieckiej. W II Rzeczpospolitej dwukrotnie odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918–1921 oraz Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości. Po wybuchu wojny, w do dzisiaj nieznanych okolicznościach trafił do sowieckiej niewoli, gdzie był więźniem Obozu Specjalnego NKWD w Ostaszkowie. Jako jeniec obozu ostaszkowskiego, podzielił los tysięcy polskich policjantów w nim przetrzymywanych… jak wynika z listy nr 027/4 z 13.04.1940 r. w dniu 16.04.1940 r. został przekazany do dyspozycji Obwodowego Zarządu NKWD w Kalininie (obecnie Twerze), gdzie pomiędzy 17-21.04.1940 r. został bestialsko zamordowany strzałem w tył głowy w piwnicach budynku NKWD w przy ul. Sowieckiej. Jego zwłoki zostały następnie przetransportowane na teren ośrodka wypoczynkowego NKWD położonego na terenie kompleksu leśnego niedaleko wsi Miednoje, i skrycie pogrzebane w bezimiennej mogile. Obecnie spoczywa na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje wśród tysięcy innych funkcjonariuszy Policji Państwowej i Policji Województwa Śląskiego, więźniów obozu ostaszkowskiego zamordowanych przez sowietów wiosną 1940 roku na mocy dekretu Stalina.

Co do losów „Szpicbródki” vel Stanisława Cichockiego, to równolegle funkcjonują dwie wersje. Jedna mówi, że gdy wybuchła II wojna światowa, Cichocki został zwolniony z więzienia w Sieradzu we wrześniu 1939 roku. Dalej, przedzierając się przez obszar ZSRR miał dotrzeć do miejsca koncentracji Armii Andersa i z nią przedostać się do Iranu, a potem Afryki, gdzie z punktu rozdzielczego został wysłany na pobyt czasowy do obozu Kaja. Potem jego dalsze losy nie są znane. Według drugiej wersji Cichocki został w Polsce, gdzie najprawdopodobniej przerzucił się na fałszowanie monet. Zmarł śmiercią naturalną w listopadzie 1940 roku.

 

BEH-MP KGP

 

Tekst na podstawie artykułów:
Mateusz Rodak, Międzywojenni kasiarze. Analiza środowiskowa na przykładzie Warszawy; Przemysław Wiśniewski,  Hallo, Szpicbródka;

Adrian Galach,  Historia z Przygodą;

Fotografie: Archiwum Państwowe w Zamościu, NAC, Tajny Detektyw.

  • Antoni Sitkowski i Leon Przygoda
  • Inspektorzy przed Bankiem Dyskontowym w Warszawie
  • Komisarz Przygoda - Archiwum Państwowe w Zamościu
  • Na miejscu napadu w Warszawie
  • Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje
  • Stanisław Cichocki vel Szpicbródka
Powrót na górę strony