Pan na dzielnicy
Czy wiecie, że instytucja dzielnicowych liczy już sobie 94 lata? Oficjalnie pojawiła się 1 października 1926 roku, powołana Rozkazem nr 330 Komendanta Głównego Policji Państwowej. W ślad za nią ukazał się Rozkaz nr 331 KG PP, stanowiący niejako akt wykonawczy do niej, czyli Instrukcję o dzielnicowych.
Współcześni Panowie Dzielnicowi powinni więc pamiętać, że ich „ojcem chrzestnym” jest komendant główny Policji Państwowej Marian Borzęcki, który swój urząd piastował od 1 lipca 1923 r. do 5 listopada 1926 roku. Nim odszedł na stanowisko wiceprezydenta m.st. Warszawy zdążył jeszcze podpisać te dwa ważne dokumenty, które po dziś dzień stanowią fundament obowiązującego obecnie Zarządzenia nr 528 Komendanta Głównego Policji w sprawie form i metod wykonywania zadań przez dzielnicowego i kierownika rewiru dzielnicowych z 6 czerwca 2007 roku.
Pan Dzielnicowy
Wraz z wejściem w życie rozkazu powołującego kategorię funkcjonariuszy-dzielnicowych, we wszystkich komisariatach Policji Państwowej, pełniących służbę na wzór miejski, zaczęła obowiązywać nowa, grzecznościowa forma komunikacji z nimi: Pan Dzielnicowy. Niestety, nowe przepisy nie przewidywały tego stanowiska dla kobiet, stąd też Pani Dzielnicowa pojawiła się w organach ścigania dopiero w po II wojnie światowej, w Milicji Obywatelskiej.
Instrukcja o dzielnicowych z 1926 roku określała, że ich liczba w komisariatach (miejskich) zależeć ma od wielkości aglomeracji. Natomiast w komisariatach specjalnych (czyt.: specjalistycznych), mieli występować tylko w niektórych. Na przykład – wodnych, których rejony służbowe obejmowały odcinek rzeki oraz tereny przybrzeżne, zamieszkałe niekiedy przez duże skupiska ludzi. W założeniach przyjmowano optymistycznie, iż jeden dzielnicowy wystarczy do obsługi od 4 do 10 tys. mieszkańców. Nie zawsze było to możliwe, dokonywano więc korekt.
Panem Dzielnicowym nie mógł być pierwszy z brzegu funkcjonariusz. Kandydat na niego musiał się cieszyć nieskazitelną opinią w służbie i poza nią, posiadać duże wyrobienie życiowe oraz doświadczenie zawodowe. Z reguły więc na to stanowisko pretendowali policjanci w stopniu starszego przodownika, przodownika lub - w ostateczności (wyjątkowo) – starsi posterunkowi. Ale musieli wykazać się wyjątkowo dobrymi wynikami w służbie.
Ze względu na rodzaj wykonywanych zadań i konieczność stałego przebywania w różnych porach doby w przydzielonym rejonie, komendanci jednostek – typując kandydatów na dzielnicowych – szukali ich najpierw wśród funkcjonariuszy zamieszkujących ten sam rejon lub najbliższe osiedle. Chodziło, oczywiście, nie o wygodne i szybkie dotarcie policjanta do miejsca pełnienia służby, ale o jego znajomość terenu, mieszkańców, zwłaszcza tych – dziś byśmy powiedzieli – zagrożonych patologią, elementu przestępczego i tego wszystkiego, czym „żyje” dzielnica. Ówcześni komendanci komisariatów (podobnie zresztą, jak i ci dzisiejsi) dobrze wiedzieli, że „obcemu” dzielnicowemu znacznie trudniej rozpoznać miejscową społeczność i relacje w niej zachodzące niż „swojemu”, który tu dorastał. I co ciekawe, żaden z nich (komendantów) nie obawiał się, że zamieszkiwanie dzielnicowego w swoim rejonie służbowym może prowadzić do jakichś nieformalnych związków z osobami z tzw. marginesu społecznego, będącymi przypadkowo sąsiadami policjanta. Nawet chyba takiej myśli nie dopuszczano, bowiem w przedwojennej prasie policyjnej nie znalazłem opisu takiego przypadku.
Niczym komendant posterunku
Obowiązki dzielnicowego sprzed 90 lat porównywano często z zadaniami komendanta posterunku, rzuconego w jakiś odległy, „zabity deskami” teren. Tak jak on, tak i dzielnicowy miał powierzony pewien ściśle określony obszar – dzielnicę z obowiązkiem załatwiania tam spraw administracyjnych, zbierania dla użytku władz przełożonych i zwierzchnich dokładnych wiadomości, dotyczących stosunków panujących w dzielnicy oraz sprawowania ogólnopolicyjnego nadzoru nad nią.
Natomiast nie pełnił on zwykłej służby obchodowej (jak posterunkowy) i nie wchodził w skład plutonów w komisariatach. Był za to obowiązany – zgodnie z paragrafem 3 Instrukcji...- z własnej inicjatywy śledzić za wszystkim, co się wydarzyło w jego dzielnicy, a inni funkcjonariusze [mieli go] w miarę możności informować o ważniejszych wypadkach, które miały tam miejsce.
To jednak nie wszystko. Ponieważ odpowiadał za stan bezpieczeństwa w swoim rejonie, musiał wiedzieć o wszystkich działaniach prewencyjnych i represyjnych tam przygotowywanych. I obligatoryjnie w nich uczestniczyć. Asystował więc przy rewizjach, aresztowaniach i obławach, dokonywanych w jego dzielnicy przez policję śledczą. Musiał też uczestniczyć w różnego rodzaju komisjach i obchodach, mających charakter kontrolny (np. sanitarno-porządkowych), przeprowadzanych przez upoważnione urzędy; popierać oskarżenia w sądach; prowadzić dochodzenia w sprawach o przekroczenie przepisów administracyjnych (niekiedy nawet i w sprawach karnych), a w sytuacji wzmożonego ruchu na ulicach dużych aglomeracji być w każdej chwili gotowy do podjęcia służby na posterunku ulicznym.
W „odwodzie” miał posterunkowych ze swojego komisariatu, którzy pełnili planową służbę patrolową. W razie potrzeby mógł – zgodnie z paragrafem 6 Instrukcji… - dysponować nimi. Ale tylko w sytuacji bezwzględnej konieczności. Każdy taki przypadek musiał, oczywiście, odnotować i uzasadnić w swojej książce służbowej (notatniku).
Tam też odnotowywał uwagi ze wszystkich przeprowadzanych przez siebie kontroli posterunkowych, pełniących służbę w podległym mu rejonie. Do tego obligowały go przepisy rozkazu nr 330. Nakazywały one kontrolować posterunkowych w różnych porach, szczególnie w godzinach zamykania sklepów, oczyszczania ulic, w czasie gołoledzi, śnieżycy i roztopów. Przynajmniej raz w tygodniu każdy dzielnicowy musiał też w godzinach nocnych wykonać obchód swojego rejonu i wszystkie zauważone uchybienia przekazać przełożonym. Oczywiście, na piśmie.
Pierwsze źródło informacji
Szczególną przydatność dzielnicowego w policyjnej profesji dostrzeżono w służbie śledczej. Szybko zwrócono uwagę na fakt, że dzięki jego doskonałej znajomości terenu, mieszkańców, elementu przestępczego, podejrzanych lokali i melin, bieżących zdarzeń w podległym mu rejonie, może być doskonałym źródłem informacji dla funkcjonariuszy śledczych. Zwłaszcza tych pierwszych informacji, kiedy służby kryminalne szukają punktów zaczepienia w podjętym śledztwie.
Dlatego tak dużą wagę od początku przywiązywano do notatek sporządzanych przez dzielnicowych z każdej służby. Były one pilnie przeglądane i odnotowywane przez dyżurnych w książce dyżurów. Na bieżąco zapoznawali się z nimi również śledczy przydzieleni do danego komisariatu, dowódca (komendant) służbowego plutonu oraz referent spraw karno-sądowych. Oni też, zgodnie z rozkazem nr 331 KG PP, mieli obowiązek uczestniczyć w codziennych odprawach dzielnicowych.
W miastach, w których funkcjonowały wydziały śledcze w odprawach dzielnicowych brali często udział kierownicy tych wydziałów, względnie ich zastępcy albo delegowany kierownik brygady śledczej. Był to najlepszy dowód, jak poważnie podchodzono do informacji przekazywanych przez Panów Dzielnicowych.
Niezależnie od tego komendanci komisariatów sąsiadujących ze sobą organizowali cykliczne (jedno lub dwa w miesiącu) wspólne narady służbowe z dzielnicowymi w celu wymiany informacji i spostrzeżeń dotyczących stanu zagrożenia przestępczością. Taki system współpracy działał przez cały okres międzywojnia i przynosił doskonałe rezultaty w zwalczaniu przestępczości kryminalnej..
Dzielnicowy – policjant pierwszego kontaktu
Wprawdzie w czasach Policji Państwowej określenia tego jeszcze nie znano, to jednak porównując zakres obowiązków pionierów tej służby z lat 30-tych ubiegłego wieku z zadaniami współczesnych jej reprezentantów, nietrudno zauważyć wiele analogii. Przede wszystkim identyczne cele i zadania tej służby, skupiające się na zapewnieniu bezpieczeństwa i spokoju mieszkańcom podległych rejonów.
W przedwojennej prasie mocno podkreślano znaczenie funkcji dzielnicowego w „ocieplaniu” relacji policji ze społeczeństwem. Pisano wprost, że wyniki jego pracy zależą w głównej mierze od zaufania, jakie zdobędzie wśród mieszkańców swej dzielnicy. A zdobycie zaufania mieszkańców uzależnione jest od grzecznego i usłużnego obchodzenia się z ludnością, od sprawiedliwego traktowania jej i od pozyskania szacunku dla siebie, gdy umie się odróżnić zwykłego przestępcę lub łobuza od obywateli spokojnych i zasługujących na jego szacunek i opiekę.
W ciągu minionych 94 lat funkcjonowania instytucji dzielnicowych w Policji zmieniło się wiele. Zwłaszcza środki i metody ich pracy. Bez zmian pozostało jedno: służba dla ludzi i wśród ludzi.
O ważnej roli dzielnicowych w systemie bezpieczeństwa pisał zmarły 26 października 2020 r. prof. Bronisław Sprengel w artykule:
Źródło: BEH-MP KGP/JP, zdj. NAC, „GAiPP”, „Na Posterunku”