Najstarsza policja
Choć wielu Czytelników będzie tym z pewnością zaskoczonych, historyczne opisy Straży Marszałkowskiej pozwalają z całą odpowiedzialnością nazwać ją - w dzisiejszym rozumieniu tego słowa - najstarszą państwową organizacją policyjną.
Z KART HISTORII
Tradycje parlamentaryzmu w naszym kraju są niemal tak stare, jak państwo polskie i liczą około 500 lat. Słowo „sejm” ma swoje korzenie w języku pierwszych Słowian, choć wówczas brzmiało: „snem", „sjem” lub „soim", a oznaczało nic innego, jak „liczne zgromadzenie”. Pierwsze wzmianki o „dietach”, czyli parlamencie, sięgają czasów panowania króla Władysława Łokietka (1320-1333). Odbywały się wówczas zjazdy ogólnopaństwowe, w których prym wiodła Rada Królewska - główny organ doradczy króla.
Na przełomie XV i XVI wieku, czyli w okresie sejmików szlacheckich, można znaleźć pierwsze wzmianki o formacji, zwanej dziś Strażą Marszałkowską.
Obrady z reguły byty wówczas bardzo gorące, a nierzadko gwałtowne i krwawe. Pracą Sejmu kierował marszałek, który dbał m.in. o porządek. Symbolem jego władzy była pokaźnych rozmiarów laska, którą w celu uciszenia posłów walił w podłogę, nagminnie łamiąc swój atrybut. Oprócz powyższej lagi marszałek do zapewnienia spokoju dysponował specjalną zbrojną formacją, nazwaną od jego funkcji STRAŻĄ MARSZAŁKOWSKĄ. Określenie to po raz pierwszy pojawiło się w konstytucji z 1504 roku, kiedy to wyodrębniły się izba poselska i instytucja marszałka wielkiego koronnego. W ustawie zasadniczej wyraźnie określono zakres uprawnień i obowiązków straży. Przede wszystkim strażnicy dbali o ład na drogach i ulicach dojazdowych, usprawniali komunikację, zapewniali ochronę kwater, własności prywatnej i bezpieczeństwo fizyczne postom i senatorom, nadzorowali handel miejski oraz dbali o bezpieczeństwo przeciwpożarowe. Właśnie ów szesnastowieczny zapis pozwala określać Straż Marszałkowską mianem formacji policyjnej, choć jej uprawnienia byty znacznie szersze. Niewielki był tylko teren objęty jej jurysdykcją - władza marszałka rozciągała się na obszar oddalony o 1 milę (wówczas ponad 7 km) od granic miasta, w którym obradował parlament. Ale tu Straż Marszałkowska dysponowała w zasadzie władzą absolutną. Za naruszenie porządku uznawano wszystko, co mogło przeszkadzać sejmującym. Kary dla barłożącej szlachty ustanawiał sąd sejmowy, za to służbę karali strażnicy we własnym zakresie i wedle uznania.
Z czasem instytucja marszałka wielkiego koronnego rosła w silę, a wraz z nią przyporządkowana mu straż. Pod rozkazy marszałka trafiły również wojska koronne, co dawało mu silny argument w negocjacjach z oponentami.
Początkowo SM tworzono z dworzan, ale w XVII i XVIII wieku żołnierzy tej formacji zaczęto rekrutować z pieszych chorągwi węgierskich, przez co nazywano ich „węgrami”. Nosili naturalnie umundurowanie i uzbrojenie tejże piechoty.
NOWA FORMUA
Przeskoczmy teraz do roku 1918, jako że w okresie rozbiorów nie istniał jednolity polski parlament. Odbudowujące się po niszczycielskiej pożodze państwo borykało się z wieloma problemami, między innymi z brakiem stosownych budynków, w których swą siedzibę mógłby znaleźć nowy parlament. Informację tę podaję jako ciekawostkę - zapewne mało kto zna historię sławetnego gmachu przy ul. Wiejskiej. Otóż siedzibą Sejmu i Senatu stał się on na początku XX wieku, kiedy to władze polskie przejęty go od Instytutu Aleksandryjsko-Maryjskiego Wychowania Panien. Wcześniej, w XVIII w., w miejscu tym znajdowały się Ogrody Tivoli, w których założono średnią szkołę męską (instytut szlachecki), a następnie obiekty te przejął zakład żeński. W 1914 roku, po wybuchu wojny, znajdował się tam rosyjski szpital wojskowy.
Początki działania nowej Straży Marszałkowskiej wiążą się z powstaniem Sejmu Ustawodawczego. Wcześniej bezpieczeństwa obrad strzegły milicja i oddziały wojska będące w dyspozycji marszałka. 12 lutego 1919 r., na posiedzeniu Konwentu Seniorów ustalono, że „władzę policyjną na terytorium Sejmu wykonuje wyłącznie marszałek Sejmu przez funkcjonariuszów i komendanta straży, którego sam mianuje”. Obowiązki strażników uzupełniono w regulaminie porządkowym z 1929 roku. Wedle zawartych tam poleceń, strażnicy kontrolowali zamykanie i otwieranie wszystkich wejść prowadzących do Sejmu, wpuszczanie pojazdów postów, senatorów i innych uprawnionych osób oraz sprawdzanie dokumentów uprawniających do wejścia. Jak wyglądało to w praktyce, doskonale ilustruje przyśpiewka z 1922 roku:
(na melodię „Tam na błoniu”)
W Sejmie, gdzie się los nasz waży, pełno marszałkowskiej straży,
Stoją, śledzą bacznie wzrokiem, żeby się kto żwawym krokiem nie prześlizgnął środkiem, bokiem jak niezwany gość.
Teren Sejmu podzielony był wówczas na dwie strefy: „tykalną” i „nietykalną”. Ta druga obejmowała część budynku, w której mieściły się kluby partyjne, sala posiedzeń i sale komisyjne. Tu nie wolno było wejść nikomu, kto nie byt pracownikiem Sejmu, postem lub senatorem. Zakaz obejmował również wojsko, policję i dziennikarzy. 31 października 1929 roku doszło jednak do incydentu, który dał marszałkowi Ignacemu Daszyńskiemu pretekst do uznania za „nietykalny” cały teren Sejmu. Niespodziewany najazd najazd grupy blisko 100 oficerów Wojska Polskiego, związanych z Józefem Piłsudskim, został udaremniony przez funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej. Od tamtego dnia cały teren Sejmu („od sztachet przy Wiejskiej") został zamknięty tak dla wojska, jak i policji.
Uprawnienia strażników były co jakiś czas uszczegółowiane i rozszerzane. Na przykład od 1936 roku, na mocy zarządzenia marszałka Sejmu, funkcjonariusze tej formacji mogli nosić broń palną również poza granicami Sejmu, a także używać jej, choć tylko w ściśle określonych przypadkach.
REAKTYWOWANI PO RAZ DRUGI
Wybuch II wojny światowej po raz kolejny pozbawił nas niepodległości. W 1947 r. reaktywowano Sejm Ustawodawczy, a wraz z nim Straż Marszałkowską. Dwa lata później wydano „Instrukcję dla Straży Marszałkowskiej”, określającą zakres jej obowiązków.
Trzeba przyznać, że w porównaniu z okresem międzywojennym dość radykalnie zmniejszono zakres kompetencyjny SM. Przede wszystkim umiejscowiono ją w pionie administracyjnym, przez co w większości spraw podporządkowana była dyrektorowi Biura Administracyjnego. Jedynie w zakresie pełnienia służby porządkowej polecenia wydawał bezpośrednio szef Kancelarii Sejmu. Strażników obarczono pełną odpowiedzialnością za szkody powstałe w rejonie posterunków, na których w tym czasie pełnili służbę.
W dalszym jednak ciągu podstawowym zadaniem SM była ochrona spokoju i porządku w gmachu i na terenie Sejmu. Wyraźnie określono też zasady użycia broni - byty one bardzo zbliżone do obowiązujących w milicji, jednak niedopuszczalne było jej użycie poza terenem Sejmu. Strażnicy nie nosili broni bez przerwy - o konieczności jej pobrania decydował komendant straży.
Dziś, po przełomie roku 1989, struktura SM obejmuje trzy wydziały: Organizacji Zabezpieczenia (w skład którego wchodzą zespoły analiz i planowania oraz szkolenia), Ochrony i Ratowniczo-Gaśniczy.
Łącznie pracuje tu 114 strażników. Służba w tej formacji jest, mimo pozorów, szalenie trudna i aby podołać obowiązkom, trzeba wykazać się naprawdę dużymi kwalifikacjami. Przede wszystkim istotna jest umiejętność prowadzenia konwersacji i smykałka do dyplomacji. Strażnik musi umieć bez wywoływania skandalu i obrażania interlokutora rozstrzygnąć ewentualny spór. Powiedzenie „nie, bo nie” w środowisku osób z najwyższych kręgów władzy nic nie rozwiąże, przeciwnie, może bardzo zaszkodzić nie tylko strażnikowi, ale również wizerunkowi całej formacji.
Kandydat na strażnika musi wykazać się nienagannym zdrowiem, tak fizycznym, jak i psychicznym. Jego przydatność pod tym kątem ocenia specjalna komisja lekarska. Obowiązkowe są również testy sprawnościowe, analogiczne jak w Policji. Warunkiem przyjęcia jest odbyta służba wojskowa - kandydaci bez zaliczonego „woja" zostają odrzuceni już podczas wstępnej selekcji. Pozostałe warunki to: nieprzekroczony 30. rok życia, stały meldunek w Warszawie i pełna dyspozycyjność. Długość służby jest bowiem uzależniona od obrad Sejmu - na posterunku trzeba trwać dopóty, dopóki posłowie nie zakończą w danym dniu pracy.
Mimo tak rygorystycznych warunków przyjęcia i często uciążliwej, mato pasjonującej pracy, chętnych nie brakuje. Na ogłoszony niedawno nabór stawiło się ponad 70 chętnych, chociaż wolnych miejsc było zaledwie kilka. I nic dziwnego - służba w formacji o tak długich tradycjach i wysokim statusie stanowi prawdziwy zaszczyt.
Źródło: Gazeta Policyjna