Bezpieczeństwo w I Rzeczypospolitej
U zarania państwa polskiego troska o sprawy określane dzisiaj mianem porządku publicznego spoczywała głównie na kmieciach. Mieszkali oni w osadach, zwanych opolami i zgodnie z ówczesnym zwyczajem spoczywał na nich obowiązek schwytania sprawcy zabójstwa, kradzieży, łupiestwa oraz wydania go władcy.
Z obowiązkiem tym łączyła się instytucja „śladu”, polegająca na tym, że wszyscy mieszkańcy opola musieli ścigać sprawcę przestępstwa aż do granic następnej osady. Niedopełnienie tego obowiązku powodowało nałożenie na wieś kary w postaci konieczności naprawienia szkód poniesionych przez pokrzywdzonego. Każda wieś - jedna po drugiej - pod groźbą tych sankcji, musiała więc podążać śladem sprawcy dotąd, aż został on zatrzymany. Ograniczenie ścigania „śladem” nastąpiło dopiero wraz ze schyłkiem średniowiecza i wprowadzeniem na polską wieś zasad prawnych i organizacyjnych zaczerpniętych z prawa niemieckiego. Wraz z tymi zmianami pojawiła się instytucja sołtysa bądź wójta, którzy niejako osobowo byli zobowiązani do utrzymania spokoju i porządku oraz przestrzegania spełniania przez mieszkańców wsi poleceń jej właściciela.
Podobna ewolucja miała miejsce w miastach. Początkowo obowiązek zapewnienia tam bezpieczeństwa spoczywał na władcy, który w tym m.in. celu powołał, jako swych przedstawicieli, kasztelanów. Nowe formy organizacyjne miast polskich wynikające z ich lokacji na prawie niemieckim sprawiły jednak, że władzę w miastach zaczęty przejmować organy samorządowe - rady miejskie. Na przestrzeni wieków ustanowiły one wiele urzędów odpowiedzialnych za porządek publiczny, a jednym z pierwszych był urząd hutmana ratusznego, czyli używając zbliżonej nam terminologii - naczelnika straży miejskiej. Do zakresu jego działania należało przede wszystkim utrzymanie porządku i karności między mieszczanami, chwytanie i karanie złoczyńców, strzeżenie bram miejskich oraz więzienia miejskiego. Miał on też dbać o czystość w mieście, przestrzegać, aby „w niedzielę i święta żadnych przedaży nie było” oraz „chronić miasto przed ogniem przez pilne doglądanie, czy gdzie pożar nie zagraża”. Tak szeroki zakres działania hutmana powodował znaczny prestiż jego urzędu. Surowo karano przede wszystkim wystąpienia przeciwko jego czci lub osobie. Hutman był również jednym z najlepiej opłacanych urzędników zatrudnianych przez radę miejską, a ponadto otrzymywał pieniądze na „barwę”, czyli teraźniejszą „mundurówkę”. Służbę pełnił w ratuszu - stąd drugi człon nazwy - a zadania wykonywał, dysponując milicją miejską lub strażą miejską; zakres ich działania nie był ściśle rozgraniczony, chociaż można przypuszczać, że milicja miała w niektórych miastach charakter bardziej wojskowy i służyła również do obrony przed wrogiem zewnętrznym. W Krakowie strażnicy miejscy byli nazywani drabami. W 1578 roku król Stefan Batory określił ich liczbę na 50 ludzi pieszych, utrzymywanych ze skarbu miejskiego. Później jednak magistrat Krakowa, ze względów oszczędnościowych, zmniejszył ich liczbę do 25. W Warszawie za czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego milicja miejska liczyła 24 ludzi. We Lwowie strażnicy miejscy byli umundurowani na czarno i uzbrojeni w cepy dębowe, przez co zwano ich cepakami.
W większych miastach, oprócz milicji i straży, byli też utrzymywani stróże nocni. Mieli oni strzec mieszczan przed pożarem oraz złodziejami i osobami zakłócającymi ciszę nocną, likwidować wszelkie bójki i awantury, a osoby winne zakłócania ciszy nocnej lub podejrzane o inne przewinienia dostarczyć hutmanowi do ratusza.
Epizodyczną, ale znaczącą rolę w walce ze średniowieczną przestępczością, spełniał justycjariusz. Urząd ten powstał na przełomie XIII i XIV wieku, gdy proces jednoczenia państwa mógł zostać zakłócony przez osoby, przedkładające anarchię rozbicia dzielnicowego nad porządek scentralizowanego państwa. Stąd też justycjariusz miał prawo ścigać przestępców bez względu na ich przynależność stanową, zwłaszcza jeśli byli oskarżeni o czyny zuchwałe w rodzaju zabójstwa i zranienia, napadu na dom, łotrostwa czy rozbójnictwa na drogach. Walcząc z tego rodzaju czynami justycjariusz samodzielnie objeżdżał podległy mu teren lub wypełniał ten obowiązek przy pomocy podległych mu podwładnych. W przypadku schwytania podejrzanych o dokonanie przestępstw, sam justycjariusz prowadził śledztwo, a następnie sądził sprawcę i wydawał wyrok.
Tak szerokie uprawnienia justycjariuszy sprawiły, że popularnie zwano ich oprawcami i że doszło do buntu rycerstwa i szlachty przeciwko nim. U schyłku XIV wieku, gdy proces odbudowy państwa stał się nieodwracalny, justycjariusze zaczęli stopniowo tracić swoje szerokie kompetencje, stając się w istocie kolejnymi urzędnikami podporządkowanymi starostom. W ich imieniu strzegli bezpieczeństwa i porządku, występując jako oskarżyciele publiczni przed sądami grodzkimi. Objeżdżając okolicę zapoznawali się ze skargami osób poszkodowanych i informacjami o przestępstwach oraz domniemanych sprawcach. Mieli prawo zatrzymywać osoby podejrzane, rekwirować przedmioty pochodzące z kradzieży, przeprowadzać rewizję pomieszczeń. Na miejscu popełnienia przestępstwa przeprowadzali rodzaj śledztwa. Ograniczenie kompetencji justycjariusza oprawcy nie zadowoliło jednak jego przeciwników i urząd ten zniknął faktycznie u schyłku XV wieku.
Znacznie bardziej stabilne były policyjne uprawnienia marszałka. Geneza tego urzędu sięga XIII wieku, kiedy to w okresie rozbicia dzielnicowego polscy książęta na wzór niemiecki zaczęli powoływać marszałków jako dowódców swoich wojsk. Po zjednoczeniu państwa urząd marszałka zmienił swój charakter, marszałek wielki stał się reprezentantem króla, natomiast marszałek nadworny nadzorował jego służbę. Z czasem marszałkowie stali się pospołu odpowiedzialni za bezpieczeństwo osobiste władcy i jego otoczenia. Do egzekucji tej powinności dysponowali strażą, składającą się na ogół ze 150 zbrojnych ubranych i uzbrojonych na sposób węgierski; dlatego zwano ich popularnie Węgrami. Byli oni podzieleni na oddziały, z których jeden zawsze pełnił służbę.
Straż marszałkowska miała uprawnienia policyjne wobec wszystkich, bez względu na przynależność stanową. Pełniła służbę również w izbie poselskiej; z niej więc wywodzi się współczesna straż marszałkowska. Jedynym, choć bardzo znacznym, uszczupleniem policyjnych kompetencji marszałka było ograniczenie jego właściwości w tym względzie do miejsca pobytu króla i jednomilowego okręgu wokół miasta, w którym monarcha przebywał. Stąd też w XVIII wieku marszałek wykonywał swoje policyjne obowiązki wyłącznie w obrębie Warszawy.
W I Rzeczypospolitej, na skutek procesu dziejowego, funkcje policyjne były zdecentralizowane. Wypełniali je starostowie, a w miastach - rady miejskie. Powoływali oni w tym celu różnego rodzaju urzędników typu hutmanów i justycjariuszy, którzy w imieniu starosty lub burmistrza, dokonywali aresztowań osób winnych rozbojów, grabieży, gwałtów, pustoszycieli wsi i złodziei, wreszcie porywaczy panien i niewiast. Obowiązani byli jednak zachować przy tym wymogi przywileju nietykalności osobistej osiadłej szlachty; pojmanie szlachcica - posiadacza nie osądzonego jeszcze prawomocnym wyrokiem ani też nie schwytanego na gorącym uczynku przestępstwa, narażało starostę na surowe kary. Tych ograniczeń wynikających ze stanowej hierarchii społecznej nie miał urząd marszałka, jednak jego policyjne kompetencje były ograniczone do bardzo niewielkiego terytorialnie obszaru. Od przełomu XVI i XVII wieku doszły jeszcze nadworne milicje magnackie, których istnienie było świadectwem następującego w Polsce ograniczania roli aparatu państwowego. Te oddziały, niekiedy bardzo liczne, nie zawsze jednak wypełniały przynależne im z racji nazwy funkcje, a były raczej siłą zbrojną wykorzystywaną do załatwiania prywatnych porachunków, potęgującą jedynie chaos i zamęt. Na przykład w toczącej się w latach 1607-1610 prywatnej wojnie między Łukaszem Opalińskim a Stanisławem Studnickim, walczyło po kilka tysięcy osób. Liczne i kosztowne wojny z Sapiehami i Czartoryskimi prowadzili Radziwiłłowie. Nie pomagały napomnienia, by możni, przestrzegając praw krajowych, nie przybywali na miejsce obrad z hajdukami, kozakami, żołnierzami. W obliczu zagrożenia ze strony prywatnych milicji pojawiły się nawet postulaty, by osoba prywatna mogła posiadać w służbie najwyżej 10 osób. Bardziej radykalni zwolennicy reform żądali natomiast całkowitego zniesienia prywatnych milicji, jednak problem ten nie został uregulowany do końca niepodległości. Jedynie w 1791 roku milicja Radziwiłłów, licząca wówczas 1500 ludzi, jako 8 regiment litewski włączona została w skład wojsk komputowych Rzeczypospolitej i uczestniczyła w wojnie polsko-rosyjskiej w 1791 roku.
Chaos w strukturze organów i instytucji związanych z ochroną porządku publicznego i ich słabość były jedną z podstawowych przyczyn postępującego upadku państwa. Gdy więc za czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego przystąpiono do próby naprawy państwa, jednym z podstawowych kierunków reform było unowocześnienie, odpowiadające ówczesnym tendencjom, struktury organów policyjnych. Stąd też w 1775 roku w składzie Rady Nieustającej (ówczesnego rządu) powołano Departament Policji, pierwszy polski organ państwowy nadzorujący działalność organów policyjnych w całym kraju. Istniał do 1788 roku i mimo że efekty jego działań nie odpowiadały pokładanym nadziejom, to był jednak materialnym świadectwem roli, jaką elity polityczne modernizującego się państwa zaczęły wyznaczać jego organom policyjnym.
Źródło: Gazeta Policyjna/Piotr Majer, nr 39/1999, s. 8