ZŁODZIEJSKI PIES
Na terenie działania posterunku I. miały miejsce liczne kradzieże mieszkaniowe - jak można było sądzić - dokonywane przez jednych i tych samych sprawców. Na ślad ich pomimo różnych wysiłków przez dłuższy czas natrafić nie mo¬głem. Pomógł przypadek.
Pewnej nocy jeden z szeregowych P. P., będąc ze mną na czatach na polach pomiędzy wsią B. a. S., około godz. 2 w nocy spostrzegł czarnego psa, który biegł od strony wsi S. w kierunku wsi B. Gdy pies ten zauważył policjanta, zawrócił i pobiegł z powrotem w kierunku wsi S. Szeregowy ten o ukazaniu się psa zaraz mnie powiadomił, lecz ja nie przywiązywałem do tego wagi, ukazanie się bowiem psa niedaleko wsi nie nasuwało żadnych podejrzeń.
Po powrocie z czat na posterunek zastałem tam gospodarza ze wsi S., który zameldował mi, że ubiegłej nocy nieznani sprawcy dostali się do jego mieszkania przez okno i skradli pościel. Udałem się zaraz na miejsce przestępstwa i w czasie oględzin stwierdziłem, że i ta kradzież dokonana została w ten sam sposób, jak i poprzednie. Ponadto stwierdziłem, że poszkodowany posiadał trzy bardzo złe psy, które w nocy nie były trzymane na uwięzi i nikomu nie pozwoliły przejść spokojnie obok zabudowań poszkodowanego, a szczekaniem budziły śpiących domowników. Krytycznej nocy psy również nie były uwiązane, jednak wcale nie szczekały. Wywnioskowałem z tego, że sprawcy kradzieży musieli być z psem, który w czasie dokonywania przez nich kradzieży zabawiał psy poszkodowanego. Przypomniał mi się jednocześnie czarny pies, biegnący dziś w nocy od wsi S. i powziąłem podejrzenie, czy pies ten nie mógł być własnością złodziei. Przeprowadziłem w tym kierunku szereg wywiadów i ustaliłem, że we wsi B. posiada czarnego psa rodzina K. składająca się z trzech braci. Ustaliłem następnie, że nie byli oni nigdy karani, jednak w swojej wsi nie cieszą się dobrą opinią.
Po ujawnieniu tego faktu, postanowiłem roztoczyć nad nimi obserwację za pomocą czat. Czaty urządzałem w ten sposób, że trzech szeregowych ukrytych było w zbożu, w odległości około 100 metrów od zabudowań. Podczas czwartych z rzędu czat od strony wsi W. przybiegł na podwórze obserwowanego domu czarny pies, który policjantów będących na czatach nie zauważył; za nim po upływie około 15 minut, nadeszli trzej bracia K. z pełnymi workami na plecach. Tu zostali ujęci i zdemaskowani.
W czasie przesłuchiwania przyznali się, że wracają ze wsi W., gdzie dokonali kradzieży garderoby. W czasie dalszego dochodzenia przyznali się do popełnienia innych 7 kradzieży. Wyjaśnili, że przy wszystkich kradzieżach towarzyszył im ich czarny pies, który był tak wyćwiczony, że biegł najpierw na podwórze do zabudowań, gdzie miała być dokonana kradzież i jeśli były tam psy, to zabawiał je i wyprowadzał z podwórza. Następnie, kiedy wracali z łupem, pies biegł zawsze przed nimi w odległości od 100 do 150 metrów i gdy napotkał kogoś obcego, to nie szczekając natychmiast wracał do idących za nim braci i w ten sposób dawał im znać o obecności obcych ludzi. Wtedy ukrywali niesiony łup gdzieś w polu, a sami już inną drogą wracali spokojnie do domu. Pies był zwykłym, czarnym kundlem, lecz dzięki umiejętnemu wyszkoleniu oddawał złodziejom nieocenione usługi.
Z faktu tu opisanego wynika, że i złodzieje mają psy-towarzyszy, które ostrzegają ich przed niebezpieczeństwem.
GABRIEL PIEKOŚ, st. posterunkowy P. P.
Źródło: NA POSTERUNKU 5/1939 str. 14