Pomysłowa skrytka
Często się zdarza, że policjanci, dokonując rewizji w poszukiwaniu rzeczy skradzionych lub ukrytych, nie zwracają dostatecznej uwagi na zachowanie się osób rewidowanych i dla tego nieraz udaje się przestępcom uniknąć odpowiedzialności karnej, a co gorsza korzystać z plonów ich przestępczej działalności. Taki wypadek zamierzam właśnie opisać z myślą, że może on się niejednemu przydać przy przeprowadzaniu rewizji.
W drugiej połowie 1938 roku w powiecie B. dokonano morderstwa. Jako podejrzanych o dokonanie tego czynu osadzono w więzieniu śledczym w S. żonę zamordowanego Pelagię A. i jej brata G.
Okoliczność tego morderstwa usiłowała wykorzystać w celu dokonania oszustwa S., pochodząca z miejscowości, w której przebywali osadzeni w więzieniu. Przybyła ona do matki uwięzionej Pelagii A., i oświadczyła, że córka jej prosi o sprzedanie wszystkich kosztowności na kaucję. Wieśniaczka uwierzyła S. i pokazała jej złote pierścionki i kolczyki, jednak ich S. nie wręczyła, mówiąc, że sama je sprzeda i pieniądze prześle do „sądu. Ten nieprzewidziany upór wieśniaczki pokrzyżował S. całe plany. Otrzymała ona za fatygę nieco trzepanego lnu i dość duży kłębek wełny.
W parę godzin po odejściu S. wieśniaczka spostrzegła, że pierścionki i kolczyki zginęły. Podejrzewając, że kradzieży dokonała S., wysłała za nią swego syna R., który S. przyłapał na stacji kolejowej w B. i oddał ją w ręce policjanta. Na żądanie R. policjant dokonał rewizji osobistej u S., jednak skradzionych kosztowności nie odnalazł. Pozostała do przejrzenia wełna i policjant polecił S. przewinąć wełnę na nowy kłębek. Podczas przewijania, gdy już oba kłębki osiągnęły mniej więcej jednakową wielkość, S. zwróciła uwagę policjantowi, że wełna w kłębku jest przerwana i potem w dalszym ciągu zwijała wełnę aż do końca kłębka. Okazało się jednak, że w wełnie nic nie było.
Obecny przy tym R. zaproponował ponowne przewinięcie kłębka wełny, motywując to tym, że, jak tłumaczył — wieśniacy zawsze przy zwijaniu na kłębki wełny używają dla ułatwienia sobie zwijania kulki z papieru, szmat, pakuł itp., czego po przewinięciu kłębka przez S. nie zauważył i dlatego przypuszcza, że S. po przewinięciu połowy kłębka celowo zerwała nić wełnianą, zmyliła czujność patrzących i zwinęła kłębek wełny z powrotem.
Przypuszczenia R. okazały się słuszne, po przewinięciu bowiem kłębka wełny już bez udziału S. znaleziono wewnątrz skradzione pierścionki i kolczyki. Wypadek ten jest również przykładem, że nie zawsze można ufać własnym oczom, że trzeba zawsze osobiście przejrzeć i sprawdzić wszystkie możliwe skrytki i nie zdawać się na osoby postronne, a tym bardziej podejrzane, gdyż najmniejsza nieuwaga, najdrobniejsze niedociągnięcie może przekreślić wynik
TADEUSZ ŻMUDZIŃSKI, podkomisarz P. P.
Na posterunku 8/1939 str. 13 (zapis oryginalny)