W sidłach demona gry 1/2
Nieodłączną częścią weekendu jest czas wolny, a zatem ludzie poszukują wypełniacza tych chwil, czyli często oddają się rozrywce. Z perspektywy policyjnej zabawy można rozróżnić według klucza legalne lub nielegalne. Jedną z form powszechnej rozrywki są gry, w tym hazardowe. Hazard znajduje się pomiędzy linią podziału, bowiem znaczna jego część jest w „podziemiu”. Zapraszamy zatem do lektury tekstu z tygodnika „Na posterunku”, poświęconego problemowi hazardu w międzywojennej Polsce, oczywiście widzianego z perspektywy ówczesnej policji.
Świat szulerów, świat fałszywej gry w karty i inne gry hazardowe — ma całkiem odrębne oblicze—nie wyodrębnia się tak jaskrawo wśród społeczeństwa, jak inne grupy przestępców. „Kombinatorzy", fałszywi gracze, oszuści wszelkich możliwych gier znajdują się tam nawet, gdzie ich się najmniej spodziewamy. Przestępcy ci nie grasują wyłącznie w podejrzanych szulerniach-jaskiniach, lecz rozsiani są we wszystkich miejscach i we wszystkich sferach społecznych. Jako przykład weźmy chociażby kronikę kryminalną naszej stolicy — ileż odkrywa się potajemnych domów gry, mieszczących się w lokalach ludzi prywatnych, mających opinję przyzwoitych, którzy nie wahają się wpuszczać do swojego domu towarzystwa graczy, wśród nich i... szulerów.
Wiemy doskonale o tem, że namiętność do gry jest namiętnością ogólną i udziela się bardzo łatwo każdemu. Wiemy też i o odwrotnej stronie medalu — ludzi, którzy pozwolili się jej opanować, nie tak łatwo wypuszcza ona ze swoich sideł i prowadzi ich często w sposób niedostrzegalny zgoła od jakiegoś „niewinnego kawału" przy grze do oszustw już systematycznych, po przyzwyczajeniu się do których gracz staje się fałszerzem i szulerem „na własną rękę". Stąd już bardzo bliski krok do sfery szulerów zawodowych, łączących się w szajki i operujących zbiorowo z zastosowaniem wszelkich tajemnic sztuki szulerskiej, ciągle udoskonalanych i przekazywanych przez jednych fałszywych graczy drugim.
Fenomenalni często mistrze szulerstwa, którzy operują już na szczytach — po salonach i klubach wyższego towarzystwa, a z reguły w miejscowościach kuracyjnych, w hotelach przeznaczonych dla ludzi bogatych — posiadają najbardziej interesujące tajemnice fałszywej gry. Prawdziwy szuler — to rutynowany „specjalista*. Ludzie, którzy sądzą, że fałszywy gracz zna każdą grę — grubo się mylą. Każda gra ma swojego specjalistę.
Zasadniczo należy rozróżniać dwie grupy fałszywych graczy: jedni — to specjaliści gier spokojnych, towarzyskich; drudzy — to mistrze hazardu. O pierwszych mówić nie będziemy, elita bowiem fałszywych graczy — to tylko ci drudzy, uprawiający hazard oszukańczy, hazard bowiem otwiera pole do szerszego lotu dla przestępcy tej kategorji.
W grupie gier hazardowych jak: chemin de fer (czyt. szmendefer), poker, baccarat, ecarte — każda gra ma swego „speca". Każdy z nich gra tylko „na pewniaka". Jednak musi to być wytrawny mistrz i mieć odpowiednie środki — wykonywanie tego „zawodu" połączone jest zawsze z dużemi wydatkami. Taki mistrz np. od ecarte, czy baccarat’u musi mieć swoich pomocników, musi władać kilkoma obcemi językami. Gdy nie pracuje, mieszka wygodnie w apartamentach pierwszorzędnego hotelu, w jakiemś dużem mieście. Naturalnie — w miejscu swego odpoczynku nie grywa nigdy. W towarzystwie mistrza znajduje się zwykle piękna i wytwornie ubrana kobieta, w toaletach z najlepszych paryskich salonów mód.
Ciąg dalszy nastąpi … !
Źródło: „Na posterunku” 8/1932 str. 4 (zachowano zapis oryginalny),
foto: NAC