Stuletni jubilat
Polska Policja kończy w tym roku lat osiemdziesiąt, a najstarszy polski żyjący policjant skończył lat... sto
Pan Stanisław Skotnicki urodził się 17 kwietnia 1899 roku w Orelcu, niedaleko Sanoka, w rodzinie rolniczej. W wieku 17 lat został wcielony do armii austriackiej. Brał udział w I wojnie światowej, uczestnicząc w ofensywie austriackiej przez Alpy. W czasie walk o rzekę Piawę dostał się do niewoli. Przebywał we włoskim obozie jenieckim w pobliżu Etny.
W 1918 roku został zwolniony z niewoli i skierowany na kurację do szpitala. Tam pojawił się polski oficer, który powiadomił rodaków o wskrzeszeniu Państwa Polskiego. Stanisław Skotnicki natychmiast po rekonwalescencji wstąpił do Wojska Polskiego.
Wrócił do kraju. Jako żołnierz 51. Pułku Strzelców Kresowych walczył w pierwszej linii obrony Lwowa, a następnie pod Trembowlą, Płoskirowem i Tarnopolem, gdzie został ranny w nogę. Po leczeniu szpitalnym, w listopadzie 1921 roku, w stopniu starszego szeregowego został bezterminowo urlopowany do domu.
Wiosną 1923 roku miejscowy policjant namówił go, by wstąpił do policji. Z posterunku w Olszanicy skierowano pana Stanisława do Leska, gdzie zdawał swego rodzaju egzamin wstępny, który dzisiaj nazwalibyśmy testem. Między innymi pisał dyktando. Jedno zdanie pamięta do dzisiejszego dnia: „Płynie buk przez rzekę Bug. Dałby Bóg, aby buk przepłynął przez Bug”. Pan Skotnicki zdał egzamin pomyślnie i 1 lipca 1923 roku, decyzją komendanta Policji Państwowej Okręgu VII we Lwowie, został przyjęty do służby: „prowizorycznie, na sześciomiesięczną próbę”. Dopiero po tym okresie został „stabilizowany”.
Ze Lwowa, po umundurowaniu, skierowano młodego policjanta do Komendy Policji Państwowej Okręgu XIV Poleskiego z siedzibą w Brześciu, a stamtąd do powiatu łuninieckiego.
Początkowo jego służba polegała przede wszystkim na trzymaniu warty granicznej, ochronie mostów i innych obiektów przed radzieckimi dywersantami. Poznawał podstawowe zasady sztuki policyjnej. Zdał także eksternistyczny egzamin z zakresu szkoły posterunkowych.
Kolejnym miejscem jego służby była miejscowość Sienkiewicze. Tam poznał swoją przyszłą żonę, Olgę. W 1929 roku wzięli ślub. Rok później urodził się pierworodny syn Stanisław. Gdy dziecko miało 4 miesiące, pan Stanisław został skierowany do Sosnowca na szkolenie dla posterunkowych. Po niespełna roku dostał przeniesienie do posterunku w Deniskowiczach. Tu 1 kwietnia 1934 r. był awansowany na starszego posterunkowego, a 2 lata później otrzymał nominację na komendanta posterunku w Chorostowie w powiecie łuninieckim.
Była to placówka położona około 3 km od granicy z ZSRR. Posterunek mieścił się w piętrowym budynku. Stanisław Skotnicki dowodził grupą posterunkowych, których liczba w niektórych okresach dochodziła do 10. Byli oni skoszarowani w siedzibie komisariatu. W tym czasie tylko komendant placówki miał prawo założenia rodziny, posterunkowi musieli być kawalerami. Policjanci uzbrojeni byli w rewolwery i drewniane pałki, a także karabiny. Każdy z nich, także komendant, miał do pomocy psa. Patrole były zazwyczaj jednoosobowe, policjanci poruszali się na rowerach.
Problemy, z jakimi spotykali się w służbie, to przede wszystkim utarczki sąsiedzkie, spory o miedzę, pobicia, bójki między Białorusinami i Polakami, wyłapywanie radzieckich dywersantów. Wielką plagą były kradzieże koni.
Posterunek w Chorostowie był nie tylko urzędem, którego funkcjonariusze dbali o porządek i bezpieczeństwo. Przychodzili tu ludzie w różnych sprawach. Zdarzało się nawet, że z braku lekarza policjanci pełnili funkcje sanitariuszy, a pani Olga zastępowała niekiedy akuszerkę.
17 września, gdy Rosjanie wkroczyli do Polski, komendant otrzymał od przełożonych polecenie, by na własną rękę przebijał się do miejsca koncentracji większych sit polskich. On i jego ludzie dołączyli do zgrupowania gen. Kleeberga. Walczyli aż do 6 października, gdzie stoczyli ostatni bój pod Kockiem.
Przez większość czasu wojennego pan Stanisław musiał się ukrywać przed Rosjanami, Niemcami, a także Ukraińcami. Pod koniec wojny został aresztowany przez NKWD i oskarżony o współpracę z AK. W lwowskim więzieniu przesiedział 9 miesięcy. Wybronił się od zarzutu, że jest polskim policjantem. Podczas ostatniego przesłuchania kapitan NKWD stwierdził, że Stanisław Skotnicki jest polskim nacjonalistą i powinien znaleźć się w Polsce.
Osiadł wraz z rodziną w Pile. Przez pewien czas prowadził rozbiórki i remonty domów. Od 1946 roku pracował w zakładach ziemniaczanych. Tu w 1964 roku przeszedł na emeryturę.
Za swoją działalność Stanisław Skotnicki został odznaczony: w 1921 r. - Odznaką honorową za czas przebyty na froncie, w 1929 r. - Medalem 10-lecia odzyskania niepodległości i medalem pamiątkowym za wojnę 1918-1921, w 1938 r. - Brązowym Krzyżem Zasługi i brązowym r ,medalem „Za długoletnią służbę”, w 1994 r. - Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
W 1994 r. prezydent RP mianował Stanisława Skotnickiego podporucznikiem Wojska Polskiego.
Od tego roku opiekę nad nestorem polskiej Policji sprawuje Szkoła Policji w Pile. Jeden z wykładowców, nadkom. Marek Michalak, napisał o Stanisławie Skotnickim interesujące opracowanie „Życiorys służbą pisany”.
W setną rocznicę urodzin przedstawiciele komendanta głównego Policji - zastępca dyrektora Biura Prezydialnego podinsp. Mirosław Skonieczny i zastępca dyrektora Biura Kadr i Szkolenia nadkom. Włodzimierz Sośnicki oraz przedstawiciele Szkoły Policji w Pile złożyli panu Skotnickiemu najlepsze życzenia i wręczyli upominki.
Redakcja „Gazety Policyjnej” życzy Czcigodnemu Jubilatowi dużo zdrowia i samych pogodnych dni.
***
Stanisław Skotnicki zmarł 6 września 1999 r.
Źródło: Gazeta Policyjna/Janusz Jastrzębski, nr 28/1999, s. 30