Refleksje nad pieczęcią
Pisałem o tym w listopadzie ubiegłego roku („Magazyn Kryminalny 997” nr 21-22/97 r.): „Najstarszym eksponatem tego tworzonego dopiero muzeum jest pieczęć pochodząca z prywatnych zbiorów jego kustosza Zbigniewa Dunina-Wilczyńskiego. Używał jej burmistrz „policyi” miasta Skała w latach 1815 -1830. W owym przedpowstaniowym okresie Królestwo Polskie cieszyło się znaczną autonomią i pieczęć sporządzono w języku narodowym”
Pieczęć wzbogaca dziś tworzone od roku z wielkim trudem Muzeum Policji. I choć należy domniemywać, że słowo „policya” oznacza w tym przypadku raczej całokształt władzy magistrackiej (zgodnie z historyczną tradycją), to przecież burmistrz nadzorował również municypalne służby porządkowe. A mnie pieczęć przypomniała o czasie, gdy po Kongresie Wiedeńskim podzielona między zaborców Polska znalazła się w swej centralnej części pod berłem cara Aleksandra I (jako króla polskiego, przy tym nigdy nie zdetronizowanego, jak stało się to w przypadku jego następcy Mikołaja I w czasie Powstania Listopadowego). Atrybutem samodzielności Królestwa Polskiego była odrębna, nosząca orzełki armia dowodzona przez cesarskiego brata wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza i język polski (władał nim również książę) panujący niepodzielnie w sądownictwie, administracji oraz wojsku.
Pod nieobecność w kraju rosyjskiego cesarza-króla (przybywał tylko na koronację i posiedzenia Sejmu) zastępował go namiestnik, były kościuszkowski oficer i napoleoński generał, niegdyś nawet jakobin, Józef Zajączek, któremu jednak dodano za kuratora pełnomocnego komisarza cesarskiego, osławionego Polakożercę, senatora Mikołaja Nowosilcowa.
Już wkrótce popsuły się stosunki polityczne w Królestwie. Nadgorliwy gen. Zajączek zaostrzył znacznie cenzurę obejmując nią prasę oraz książki i przedstawienia. Obok policji municypalnych (w latach dwudziestych XIX wieku jej biurem śledczym w Warszawie zawiadował znany z osobistej nieuczciwości niejaki Bimbaum), Nowosilcow zorganizował tajne Biuro Centralnej Policji pod kierownictwem polskiego generała Rożnieckiego. Instytucja ta, jako wyższa sekretna policja, oplotła cały kraj gęstą siecią szpiegostwa, tropiąc zwłaszcza spiski o charakterze patriotycznym i liberalnym.
Tajna policja korzystała z licznych informatorów i agentów. Najsławniejsi z nich Henryk Mackrott i jego ojciec Tobiasz (był warszawskim perukarzem) przyczynili się w znacznym stopniu do wykrycia Towarzystwa Patriotycznego założonego przez późniejszego długoletniego kajdaniarza, majora warszawskiego 4 pułku piechoty liniowej Waleriana Łukasińskiego. Charakterystyczne, że Henryk współpracował jednocześnie ze śledzącą m.in. samego Nowosilcowa (!) tajną służbą zaufanego wielkiego księcia Konstantego gen. Kuruty.
Zdrajcy nie uniknęli przeznaczenia. W trakcie Powstania Listopadowego odkryto dokumenty, także pisemne donosy, świadczące o ich niechlubnej roli. 15 sierpnia 1831 r. wzburzony tłum warszawski dokonał samosądu na więźniach politycznych. Na latarniach zawiśli wtedy m.in. Henryk Mackrott i inny agent policyjny Mateusz Schley.
I tak oto okazuje się, że u zarania organizacji policyjnych w Polsce istotną rolę odegrała tajna policja polityczna. I że już wtedy złożona z Polaków i polskich obywateli służyła w zasadzie niepolskim interesom.
Źródło: Gazeta Policyjna/Marcel Tabor, nr 42/1998, s. 21