Przestępstwo z zazdrość 2/3
Państwo X., mąż i żona, sześć lat przeżyli spokojnie i szczęśliwie. Mąż był człowiekiem energicznym, praktycznym, pracowitym, lecz o charakterze ostrym i brutalnym w stosunku do osób postronnych. Małżonka natomiast była osobą dobroduszną, łagodnego usposobienia, lecz dość naiwną. Po sześciu latach zgodnego współżycia, żona zwierzyła się mężowi, że przed wyjściem za mąż miała romans z pewnym panem C. Przyczyną zwierzenia się małżonkowi była okoliczność, że doszły do niej pogłoski, że ktoś rozpowszechnia wieści o tym romansie wśród znajomych; obawiając się przeto, aby mąż się nie dowiedział z innego źródła, zdecydowała się o tem opowiedzieć mu osobiście, w sposób najbardziej ją uniewinniający.
Można sobie wyobrazić jakie wrażenie na małżonku wywarło opowiadanie żony. Każde wspomnienia o byłych chwilach szczęścia, każda pieszczota żony została zatruta uczuciem zazdrości, a im dalej i głębiej sięgały wspomnienia, im bliżej dotyczyły pierwszych dni poślubnych, tym mocniej odczuwał mąż palące myśli, które wołały o pomstę względem byłego kochanka. Zachwiała się wiara i zaufanie do żony; powstała wątpliwość, czy ona wszystko szczerze opowiedziała; nasunęło się przypuszczenie, że kobieta, która mogła oszukać przed ślubem, może oczywiście jeszcze lepiej i łatwiej oszukiwać po ślubie.
Takie myśli musiały zdenerwować męża i niewątpliwie wywrzeć wpływ na jego stan duchowy. Odurzony tymi wątpliwościami, ciągle żądał on, aby żona mu opowiadała najsubtelniejsze, czasem nawet drastyczne szczegóły współżycia z C.
Stosunki pomiędzy małżonkami pogorszały się z każdym dniem. Zmęczony wątpliwościami mąż bądź całkiem nie rozmawiał z żoną, bądź łajał ją najbrutalniejszymi wyrazami, bądź bił i znęcał się w okrutny sposób, żądając stwierdzenia prawdziwości jej słów przez C. Nie mając sposobności spotkania się z C., żona wystosowała do niego list, prosząc go o stawieni się w określonym miejscu i czasie.
Kiedy C. się stawił, żona, w obecności małżonka swego, opowiedziała szczegółowo o byłym jej stosunku z C., lecz w taki sposób, ażeby cały ciężar winy spadł na C., tudzież dodała: „— pan obiecał w razie potrzeby ofiarować swe życie, teraz tego żądam" — i podała mu rewolwer.
'Nagłość takiego żądania wywołała niechcący uśmiech na twarzy C.; X. uderzył w twarz C. i ze słowami: .—Pan jeszcze się śmieje"— zadał mu sztyletem dwie śmiertelne rany, żona zaś wystrzeliła dwa razy z rewolweru, lecz chybiła.
Gdy X.. dowiedział się, że ciężko zranił C., prosił go o przebaczenie, twierdząc, że stało to się wbrew jego woli, zupełnie niespodziewanie.
Przysięgli uznali, że oskarżeni w chwili popełnienia zarzuconego im czynu działali w stanie afektu patologicznego.
(Dok. nast.).
STANISŁAW CZERWIŃSKI, em. prokurator Sądu Najwyższego
Źródło: Na posterunku 22/1939 str. 24 foto NAC