Trick oszustów „na depesze i wizytówki”
W dniu 11.VIII Hieronim Sz. z G. otrzymał depeszę z miasteczka W następującej treści: .Kupujemy osadę, przyślij dziś telegraficznie 270 zł — odbiorca Jan K., Wilno w hotelu X., pieniądze zwrócę 17.VIII. — Mieczysław M.“.
Ponieważ Heronim Sz. miał szwagra Mieczysława M., który nosił się z zamiarem kupna osady i w tym celu wyjechał ostatnio do Warszawy, będąc zatem pewny, że pieniądze te są mu potrzebne i że odbiorcą jest sprzedawca ziemi— zaraz po otrzymaniu depeszy wysłał telegraficznie na wskazany adres żądaną kwotę. Pieniądze zostały wypłacone przez listonosza adresatowi—portierowi hotelu X.
Jak potem stwierdzono, autor depeszy, zamieszkawszy w hotelu X, przed nadaniem depeszy uprzedził portiera hotelu Jana K., że spodziewa się pieniędzy z G., ponieważ jednak wyjeżdża w pilnych sprawach na teren powiatu, a nie chciałby, by listonosz w razie nie zastania go w hotelu pieniądze zwracał do urzędu, gdyż spowodowałoby to znaczne opóźnienie w ich odebraniu, podał wysyłającemu adres portiera i prosi go o odbiór pieniędzy i zatrzymanie ich dla niego. Portier, nie przeczuwając żadnego podstępu, pieniądze odebrał i mimowoli stał się współwinnym oszustwa.
Hieronim Sz. w kilka dni potem dowiedział się od szwagra, że ten żadnej osady nie kupił i depeszy po pieniądze nie nadawał, wobec czego Sz. złożył zameldowanie na posterunku policji.
Dochodzenie nie zdołało ustalić sprawcy oszustwa, gdyż portier oszusta nie znał. Również pokrzywdzony i szwagier jego nie mogli wskazać ani jednego ze swych znajomych, których możnaby ewentualnie podejrzewać o dokonanie tego czynu. Portierowi okazano fotografie wszystkich oszustów znajdujących się w kartotece Urzędu Śledczego, jednak i to nie dało żadnego rezultatu.
W końcu września tegoż roku Jan G. z Wilna otrzymał depeszę o podobnej treści: .Kupujemy nieruchomości, przyślij dziś telegraficznie 340 zł. Warszawa (tu następował szczegółowy adres), dług odeślę z domu, Mieczysław G.”. Ponieważ Jan G. nigdy bratu Mieczysławowi pieniędzy nie pożyczał, przeto dla przekonania się, czy istotnie brat kupuje nieruchomość i mianowicie jaką, połączył się telefonicznie z miasteczkiem, gdzie brat ostatnio mieszkał i przekonał się, że jest on w domu, nie rozpoczął żadnych pertraktacji w sprawie kupna nieruchomości i żadnej depeszy nie nadawał. Jan G. zorientował się, że ma tu do czynienia z oszustem i zawiadomił o tym Wydział Śledczy w Wilnie.
Wszystkie okoliczności w obu sprawach wskazywały na to, że ma się do czynienia z tym samym oszustem. Ponieważ nadarzyła się okazja przytrzymania go w chwili podejmowania pieniędzy, przeto po porozumieniu się z Urzędem Śledczym w Warszawie wysłano telegraficznie pod wskazany adres żądaną sumę i wystawiono tam czaty. Gdy listonosz przybył pod wskazany adres dla doręczenia pieniędzy nadawcy depeszy, już go tam nie było, gdyż jak później, po zatrzymaniu oświadczył, obawiał się, że może tam być nastawiona na niego pułapka i więcej pod wskazany adres nie przychodził.
Po ustaleniu, iż oszust zrezygnował z otrzymania pieniędzy, powtórnie wezwano portiera, odbiorcę poprzednich pieniędzy do kartoteki i okazano mu jeszcze raz wszystkie fotografie oszustów. Po dokładnym, dwukrotnym przejrzeniu fotografij, tym razem wskazał na portier Kazimierza W., jako na podobnego do tego, któremu oddał pieniądze, nadesłane pod jego adresem przez Hieronima Sz.
Zarządzone poszukiwania Kazimierza W. doprowadziły do ujęcia go, a następnie udowodniono mu szereg oszustw, dokonanych na szkodę różnych osób, w podobny sposób, tj. „na depeszę” lub też „na wizytówkę”.
Drugi rodzaj oszustwa na „wizytówkę” polegał na tym, że Kazimierz W., podszywając się pod pewną szeroko znaną osobistość, sporządził bilety wizytowe na jego nazwisko i przez posłańców wysyłał prośby pisane na tych wizytówkach do różnych osób, oczywiście dobrze znanych tej osobistości, o pożyczki. Większość z nich, nie podejrzewając podstępu, odwrotnie przez tego samego posłańca przekazywała kwoty, o które prosił. W ten sposób oszukał w ciągu 9 miesięcy kilkanaście osób na ogólną sumę przeszło 5.000 zł. Do oszustw tych przyznał się dopiero po okazaniu mu zebranych dowodów, tj. zakwestionowanych depesz i wizytówek, pisanych jego ręką, oraz zeznań świadków.
Józef Zarówny, aspirant P. P.
Źródło: „Na Posterunku”, 1939 r.