Dolary
Była ciemna, deszczowa, jesienna noc. Zziębnięty i przemoknięty, powracałem konno z całodziennego pościgu za koniokradami, a że pościg nie był daremny, na duszy było nieco raźniej.
Przejeżdżając wolnym krokiem słabo oświetlonymi ulicami miasta C. z przyzwyczajenia przyglądałem się każdemu przechodniowi, starając się odgadnąć, dokąd śpieszy. Wtem zauważyłem męską sylwetkę z podniesionym kołnierzem i głęboko na czoło naciągniętą czapką. Gdzie i kiedy tego mężczyznę widziałem, tego nie mogłem sobie przypomnieć, choć wydał mi się znany. W każdym razie była to osoba podejrzana. Nie namyślając się długo, skręciłem w ciemne miejsce i począłem go śledzić. Po przejściu kilkunastu domów śledzony obejrzał się i wszedł w podwórko, gdzie mieszkały 2 prostytutki. Stamtąd nie wyszedł.
Pomimo zmęczenia w komisariacie dobrałem sobie 2 posterunkowych i udałem się z nimi do mieszkania prostytutek. Tam w łóżku zastałem Z., którego widziałem przed 2 laty w komisariacie, gdzie był zatrzymany jako podejrzany o kradzieże mieszkaniowe. Poznałem go od razu.
Po krótkim przepytaniu go i jednej z prostytutek, przyszedłem do wniosku, że Z. powrócił z jakiejś wyprawy. Miał on przy sobie tylko 4 złote w gotówce i nic więcej. Podczas rewizji znalazłem w sienniku zawinięte w papier gazetowy 2202 dolary amerykańskie. Z. oświadczył, że dolary są jego własnością i nie pochodzą z przestępstwa, nie ma więc potrzeby uciekać się do kłamstwa, a że schował je w sienniku, to zrozumiałe — bał się, aby któraś z kobiet nie skradła mu ich.
W komisariacie Z. wyjaśnił, że przed paru laty trudnił się kradzieżami, życie złodziejskie jednak mu obrzydło i począł ciułać grosze, aby zacząć nowe spokojne życie. Miał zamiar nabyć sobie jakąś nieruchomość lub sklep, ożenić się i zapomnieć o przeszłości. W tym celu przyjechał do C. w przeddzień. Nie mając znajomych w C., poszedł spać do prostytutek. Ostatnio był w różnych miastach, a między innymi — w Kielcach i Katowicach, stale zaś zamieszkuje w Warszawie.
Dla mnie nie było wątpliwości, że Z. kogoś okradł, ale kogo i gdzie? W C. nie było kradzieży dolarów, Katowice I Kielce odpowiedziały, że Z. tam nie jest znany, kradzieży dolarów nie było, a Warszawa — że Z. podejrzany był o kradzieże, lecz poszukiwany nie jest.
Po namyśle udałem sic do miejscowego zawiadowcy stacji z prośbą, aby nadał telegramy do wszystkich stacyj na trasie Kowel-Warszawa i Dęblin Katowice z prośbą, aby zawiadowcy tych stacyj porozumieli się z miejscową policją i powiadomili, czy tam nie składał kto skargi o skradzeniu mu dolarów w ostatnich dniach.
Po 2 godzinach był efekt. Posterunek na dworcu kolejowym w Kowlu powiadomił, że poprzedniego dnia reemigrant K., zamieszkały w województwie tarnopolskim, złożył na posterunku tamtejszym skargę, że przed Kowlem w osobowym pociągu skradziono mu 2205 dolarów amerykańskich wraz z dokumentami osobistymi.
Natychmiast nadałem telegram do K. z powiadomieniem, że skradzione mu dolary zostały odebrane, a sprawca kradzieży zatrzymany i żądałem, aby przyjechał.
Okazało się, że K. przyjechał do C. upatrzyć sobie jakąś nieruchomość i nabyć ją, a że takiej nie znalazł, udał się w tym samym celu do Kowla. Na stacji C. przysiadł się do niego zatrzymany Z. i udawał śpiącego, a przed Kowlem wykradł mu portfel z dokumentami i pieniędzmi.
Andrzej Gugała, podkomisarz P. P.
Źródło: „Na Posterunku”, 1939 r., zdj. NAC