Wspólnicy
Przy prowadzeniu dochodzeń, zwłaszcza Kradzieżowych, należy przyjąć za zasadę, że sprawca ma kilku wspólników i pasera.
Zdarzyło się, że we wrześniu i październiku ub. r. popełniono kilkadziesiąt kradzieży z wagonów kolejowych, jak obić pluszowych w wagonach II kl., pasów skórzanych, klamek mosiężnych, kurków, luster, firanek itp. Należało się spodziewać, że kradzieży dopuszcza się jedna i ta sama szajka.
Obserwacje i czaty doprowadziły do ujęcia sprawcy na gorącym uczynku zdzierania obicia pluszowego—wspólnicy zaś zbiegli. Zatrzymany nie wydał ich, wobec tego zaś, że nie był on zawodowym złodziejem, nie można było na podstawie jego kontaktów wspólników ustalić.
Ponieważ komendantowi posterunku znane już były wypadki, że w czasie eskortowania do sądu przestępcy starają się skomunikować ze wspólnikami, wysłał za zatrzymanym w czasie jego eskortowania do sądu szeregowego sł. śl., aby ewentualnie przytrzymał osobę usiłującego się z zatrzymanym porozumieć.
Przypuszczenie okazało się trafne. W pewnym momencie na ulicy, już w pobliżu sądu zbliżył się do eskortowanego jakiś mężczyżna, któremu zatrzymany powiedział: „Zawiadom Władka”; w tym momencie mężczyzna został zatrzymany. Zaskoczony i przestraszony, wydał dalszych 2 wspólników, ci zaś dalszych 3, a przeprowadzona u nich rewizja dała obfity materiał dowodowy.
Gdyby nie wysłanie wywiadowcy jako asysty, eskortujący przestępcę policjant byłby bezsilny i współsprawcy nie zostaliby wykryci.
Drugi wypadek.
Rok temu zatrzymano sprawcę kilku kradzieży z dowodami, bez wspólników, których, rzecz naturalna, nie wydał. W czasie dochodzeń, gdy zatrzymany był jeszcze w komisariacie, siostra jego prosiła o doręczenie mu jedzenia. Wywiadowca, udając, że o nic jej nie podejrzewa, zostawił ją sam na sam z zatrzymanym, przypuszczając, że da on jej pewne wskazówki i zlecenia dla wspólników.
Obserwacja siostry zatrzymanego już po upływie 4 godzin doprowadziła do ujęcia 2 współsprawców, u których znaleziono część przedmiotów pochodzących z tych i innych kradzieży.
I jeszcze bardziej ciekawe zdarzenie.
Przed kilku laty komisariat zatrzymał zawodowego złodzieja, mając przeciw niemu pewne podejrzenia i poszlaki. Następnego dnia rano pewien adwokat zatelefonował do mnie w tej sprawie.
Zasadniczo odmawia się takim interwencjom, jednak błysnęła mi myśl, że widocznie ktoś ze znajomych zatrzymanego lub wspólników znajduje się w kancelarii owego adwokata, to też pod pozorem wyszukania i przejrzenia akt zatrzymałem go przy telefonie, wysyłając równocześnie wywiadowcę pod jego kancelarię celem obserwacji.
I rzeczywiście. Wywiadowca zaobserwował znanego złodzieja, a śledząc go, doszedł do mieszkania drugiego złodzieja, o czym zameldował telefonicznie. Przeprowadzona błyskawicznie rewizja u obu równocześnie dała wystarczające dowody do zatrzymania obydwóch oraz dostarczyła materiału do aktu oskarżenia na pierwotnie zatrzymanego.
Należy podnieść duże wyrobienie służbowe wywiadowcy, który nie mając specjalnego rozkazu, nie zatrzymał zaraz wychodzącego od adwokata; wtedy sprawa mogłaby wziąć całkiem inny obrót.
Zygmunt Rachwał, komisarz P. P.
Źródło: „Na Posterunku”, 1939 r., zdj. NAC