97 lat temu miał miejsce napad na pociąg pod Łunińcem
Napad pociąg osobowy pod Łunińcem, podobnie jak atak na Stołpce czy Wiszniew, są świadectwem dramatycznej sytuacji mieszkańców Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Szczególnie te dwa pierwsze incydenty były jednymi z najbardziej wyrazistych i najważniejszych wydarzeń podczas sowieckiej dywersji zbrojnej prowadzonej we wschodniej części II Rzeczypospolitej po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej.
Władze sowieckie od początku traktowało granicę ryską jako „niesprawiedliwą” i tymczasową, podobne nastawienie do niej miały ruchy nacjonalistyczne na Ukrainie i Białorusi. Jeszcze przed podpisaniem traktatu zadecydowano o uruchomieniu w rejonach przygranicznych Polski szeroko zakrojonej działalności dywersyjno-terrorystycznej, za której organizację miał odpowiadać Zarząd Wywiadowczy (Razwiedupr) Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, do którego zadań należało m.in. prowadzenie tzw. aktywnego wywiadu (operacji specjalnych). Jeszcze w 1920 r. w Moskwie w ramach policji politycznej OGPU (poprzedniczki NKWD) utworzono specjalną organizację Zakordot (Zakordonnyj Otdiel - Oddział Zagraniczny), który miał koordynować działania m.in. na terenie Polski.
Wiosną 1921 r. Zakordot rozpoczął operację formowanie i szkolenie oddziałów dywersyjnych. Jej główny ośrodek szkolenia mieścił się w Mińsku. W skład oddziałów wchodzili głównie Białorusini, ale też Polacy, Ukraińcy i Żydzi – zarówno komuniści, jak i np. zbiegli przestępcy bądź przedstawiciele biedoty wiejskiej, których skuszono do ucieczki za granicę. W lecie rozpoczęto operację przerzucania oddziałów dywersyjnych na wschodnie tereny Polski. Oprócz prowadzenia działań zbrojnych do ich zadań należała też agitacja rewolucyjna wśród miejscowej ludności w celu doprowadzenia do wybuchu masowego ruchu partyzanckiego przeciwko polskim władzom. Ostatecznym celem było m.in. skompromitowanie Państwa Polskiego i oderwanie ziem ukraińskich i białoruskich od Polski i przyłączenie ich do ZSRS.
Sowiecka taktyka działania opierała się na siatce agentów rozsianych na terenach Kresów, którzy stanowili wywiad grup dywersyjnych i dbali o zabezpieczenie ich działań. Same oddziały dywersyjne dzieliły się na dwie kategorie. Pierwszą stanowiły niewielkie, kilkuoosobwe grupy na stałe stacjonujące na terenie II Rzeczpospolitej i ukrywające się w lasach. W ich skład przeważnie wchodzili miejscowi – białoruscy chłopi, którzy okazali się podatni na agitację komunistyczną, bądź np. przemytnicy, namówieni do współpracy przez wywiad sowiecki (w grę wchodził tu często aspekt płacowy). Ludzie ci, doskonale znając teren, na ogół pełnili funkcję przewodników i zwiadowców. Drugą kategorię stanowiły właściwe grupy dywersyjne, na czas operacji przerzucane przez granicę. Były one dowodzone bądź przez oficerów Razwiedupr, bądź sowieckich wojsk ochrony pogranicza. W ich skład wchodzili przeszkoleni dywersanci, często doskonale uzbrojeni w karabiny, rewolwery i granaty, a niejednokrotnie nawet karabiny maszynowe.
Sowieckie grupy dywersyjne rozpoczęły swoją działalność na przełomie 1921/22. Początkowo dywersanci podejmowali niewielkie akcje, jak np. napady na pojedynczych policjantów oraz działania o charakterze propagandowym. Wkrótce przeszli jednak do ofensywy, a pierwszą ich większą operacją był atak na posterunek Policji Państwowej w Puszczy Białowieskiej w maju 1922 r. W kolejnych miesiącach na Kresach zanotowano cały szereg napadów i aktów dywersji. Celem ataków były posterunki policji, urzędy państwowe, pociągi, a także majątki ziemskie. Np. w okresie od czerwca do grudnia 1922 r. dywersanci tylko na terenie powiatów łuninieckiego, grodzieńskiego i wilejskiego złupili i spalili kilka majątków m.in. księcia Druckiego-Lubeckiego, wykoleili trzy pociągi, wysadzili w powietrze most i nasyp kolejowy na trasie Lida-Wilno i zniszczyli posterunek policji, a ponadto kilkukrotnie wzniecali pożary lasów w strefie granicznej.
W 1923 r. ochronę granicy przekazano w gestię Policji Granicznej, będącej częścią Policji Państwowej, co początkowo przyniosło jednak mizerne efekty. Policja, opierająca się na stałych posterunkach, nie dysponowała bowiem wystarczającymi siłami i pomimo wsparcia wojska, nie była w stanie w skuteczny sposób zabezpieczyć wschodnich terenów granicznych. Rok 1924 r. to prawdziwe apogeum działań sabotażystów przy jednoczesnej eskalacji agitacji prosowieckiej wśród Białorusinów zamieszkujących Kresy II Rzeczypospolitej. Według ustaleń prof. Roberta Litwińskiego w samym tylko w 1924 r. na terenie województw wschodnich poległo siedemdziesięciu siedmiu funkcjonariuszy policji: m.in. czternastu w województwie poleskim, trzynastu w wileńskim, jedenastu w nowogródzkim, ośmiu w wołyńskim oraz siedmiu w tarnopolskim.
23 września 1924 r. sowieccy dywersanci dokonali jednego ze swoich najbardziej bezczelnych ataków. Tego dnia sowiecki 40-osobowy zbrojny oddział pod dowództwem czekisty Kiryłła P. Ostrowskiego, tytułującego się atamanem Trofima Kalinienko, w rejonie stacji kolejowej Łowcza wysadził tory kolejowe, a następnie ostrzelał i zatrzymał pociąg relacji Brześć – Łuniniec. Pociągiem tym podróżowali między innymi wojewoda poleski Stanisław Downarowicz, senator PSL „Piast” Bolesław Wysłouch, biskup miński Zygmunt Łoziński, komendant okręgowy Policji Państwowej inspektor Józef Mięsowicz oraz kilkunastu policjantów. Opór bandytom stawiło jedynie trzech spośród pasażerów pociągu, a mianowicie żydowski kupiec Lejzer, funkcjonariusz PP – posterunkowy Dmowki (obydwaj w wyniku tego zdarzenia ponieśli śmierć – Lejzer zginął na miejscu a Dmowski na skutek odniesionych ran zmarł w szpitalu) oraz senator Wysłouch, który został ranny. Według części relacji wojewoda Downarowicz i insp. Mięsowicz zostali wychłostani przez bandytów. Funkcjonariusze natomiast zostali rozbrojeni a wszystkich pasażerów pociągu obrabowano. Upokorzonemu wojewodzie napastnicy pozostawili kartkę z napisem: Ataman Trofim Kalinienko, Kwatera Główna Timkowicze, dnia 24.IX.1924 roku. Faktycznie celem akcji było przejęcie dużej sumy pieniędzy przewożonych w wagonie pocztowym pociągu. Oddział dywersyjny zdołał wycofać się bezpiecznie do granicy z Rosją Sowiecką, pomimo wysłanego za nim pościgu. Wojewoda i inspektor poddani zostali później miażdżącej krytyce prasy, gdyż nawet nie próbowali organizować obrony, a podczas napadu zajęci byli głównie ukrywaniem w przedziale kosztowności. Bezpośrednim skutkiem napadu było doprowadzenie do dymisji wojewody Stanisława Downarowicza, który został oskarżony o „niegodną postawę”.
O napadzie szeroko rozpisywała się ówczesna prasa pisząc również o ofierze obowiązku – bohaterskim posterunkowym Dmowskim. Dziennikarze okrzyknęli też Kresy północno-wschodnie terminem „Dzikie Pola” i „Meksyk”.
BEH-MP KGP
Bibliografia:
P. Cichoracki, Stołpce–Łowcza–Leśna 1924. II Rzeczypospolita wobec najpoważniejszych incydentów zbrojnych w województwach północno – wschodnich, Łomianki 2012;
R. Litwiński, Korpus policji II Rzeczypospolitej. Służba i życie prywatne, Lublin 2010;
A. Pepłoński, Kontrwywiad II Rzeczypospolitej, Warszawa 2002;
P. Skubisz, Wileńska Brygada Korpusu Ochrony Pogranicza w latach 1924–1937, Szczecin 2009;
P. Skubisz, Wojska Pograniczne ZSRS na odcinku z Polską w świetle materiałów wywiadu II Rzeczypospolitej [1921–1939], Szczecin 2010;
W. Śleszyński, Bezpieczeństwo wewnętrzne w polityce państwa polskiego na ziemiach północno – wschodnich II Rzeczypospolitej, Warszawa 2007.
Fotografie: zbiory historyczne KGP, NAC, Wikimedia Commons.