Poprzez sfałszowanie przekazów telegraficznych cz. 2
Rewizje, przeprowadzone dla odszukania pieniędzy u Drabarka we wszystkich możliwych skrytkach i puszkach, spełzły na niczem. Tem baczniej też zwrócono uwagę na stosunki osobiste i znajomości Kazimierza Drabarka. Sieć zarzucona została trafnie i szczęśliwie. Z grona kolegów Drabarka i kompanów wspólnych zabaw z nim wybrano dla potrzeb śledztwa, miedzy innemi, niejakiego Jana Kamińskiego, co do którego było pewne podejrzenie, że on był właśnie we Lwowie Tadeuszem Mazurkiem. Kamiński ostatnio pracował w Kasie Chorych w Lublinie, jako inkasent. O zwróceniu uwagi na jego osobę zadecydowały właściwości indywidualne i ślady o przeszłości, jakie w swoich zbiorach o Kamińskim posiadał Urząd Śledczy. Kamiński był notowany w kartotekach, jako podejrzany o fałszerstwo dokumentów osobistych, wyrabianie klisz dla fałszerzy banknotów, żył ponad stan i trwonił dużo pieniędzy, które nie znajdowały uzasadnienia w zarobkach. W tem miejscu należy nawiasowo zaznaczyć, że dokument, którym rzekomy Tadeusz Mazurek legitymował się przy odbiorze pieniędzy we Lwo1 wie, był sfałszowany. W Starostwie Lubelskiem za tym numerem dowód osobisty wydano komu innemu.
Zwróciwszy uwagę na Kamińskiego, zbadano, czy w krytycznym czasie wyjeżdżał on poza Lublin. Okazało się, że tak, bo w Kasie Chorych brał urlop na wyjazd, jakoby do Warszawy. Przeprowadzone badania potwierdziły przypuszczenia, że Kamiński był w krytycznym dniu we Lwowie. Z tego powodu otoczono osobę Kamińskiego ciągłą opieką policyjną. W wyniku tego otrzymano wkrótce z jednego z droższych kabaretów wiadomość, że Kamiński, doniedawna płacący tam skromne rachunki, obecnie rzuca pieniędzmi na prawo i lewo. Płaci grube rachunki i kupuje kosztowne upominki tamtejszym dziewczętom. Informator miedzy innemi podał, że Kamiński płaci nowemi 500 złotowemi banknotami. Takie same banknoty Kamiński wydawał w jednej ze spelunek podmiejskich, przyczem nie wziął nawet reszty paruset złotych. Wiadomo zaś było, że kasjer poczty we Lwowie sumę 18.500 wypłacił Tadeuszowi Mazurkowi w nowych banknotach 500-zlotowych.
Kiedy już dochodzenie rozwinęło się do takiego stopnia, aresztowano Jana Kamińskiego. Zatrzymany został w dniu 23 sierpnia t. j. w 5 dni po dokonaniu przestępstwa i w chwili czynienia przygotowań do ucieczki. Prawdopodobnie na krótko przedtem musiał się dowiedzieć o aresztowaniu Kazimierza Drabarka, wskutek czego przewidywał grożące mu niebezpieczeństwo. Czemu dowiedział sie tak późno, tłómaczy fakt, że aresztowanie Drabarka, o ile sią to tylko dało, było zachowane w jak największej tajemnicy, a to dlatego, aby uśpić czujność niewyśledzonych jeszcze wówczas wspólników; nieobecność Drabarka na służbie tłómaczono nagłym wyjazdem jego poza Lublin w ważnych sprawach osobistych. Ta okoliczność wydała znakomite rezultaty, bo wtedy, kiedy Drabarek siedział już w wiezieniu, Jan Kamiński przez swe nieokiełznane hulanki w kabarecie w Lublinie, dał w ręce policji śledczej klucz dla otwarcia wrót tajemnicy, która zawarła w sobie sprawców zagrabienia skarbowi 18,500 zł.
W momencie aresztowania Jan Kamiński usiłował zrobić użytek z posiadanego rewolweru, lecz w pore został obezwładniony przez wywiadowcę. Przy rewizji osobistej znaleziono u Ka-mińskiego jeszcze w gotówce 4527 zł., w czem było 8 banknotów po 500 zł. z tych samych, które wypłaciła poczta we Lwowie.
Natychmiast po sprowadzeniu do wydziału śledczego przesłuchano Kamińskiego. Przyznał się zaraz do winy i zeznał, że twórcą afery z nadaniem fałszywych przekazów do Lwowa był telegrafista Drabarek. Opisał dokładnie historją powstania i zrealizowania występnego projektu. Wskazał, że telegrafista Drabarek z podniesionej we Lwowie sumy wziął dla siebie 11000 zł. Reszta, t. j. 7500 zł., przypadła w. udziale Ka- mińskiemu. Z tej kwoty oskarżony zdołał roztrwonić 3000 zł.
Uzyskawszy takie rezultaty w dochodzeniu, przesłuchano ponownie Kazimierza Drabarka, który widząc, że Kamiński powiedział już policji wszystko, co ich wydawało w ręce karzącej sprawiedliwości, przyznał się do winy z wielką skruchą i szczegółowo opisał procedurę nadawania przekazów fałszywych w tych niejasnycb punktach, które nie mogły ulec wyjaśnieniu przez nadzór techniczny telegrafu. Przy tej okazji okazało się, że Drabarek w toku przygotowań do fałszu uszkodził najpierw aparat, na którym zwykle pracował. Lecz uprzednio z tą- go aparatu nadał do siebie na zajęty potem do pracy aparat Nr. 270 — dziewiętnaście przekazów, zanotowawszy na taśmie ostatniego aparatu miejsce nadania pieniędzy w Hrubieszowie, dla przekazania tranzytem do Lwowa. Potem już sfałszował znaną odpowiedź o potwierdzeniu wpłaty pieniędzy.
Z sumy 11.000 zł. Kazimierz Drabarek strącił 500 zł., a resztę w tych samych banknotach 500-złotowych ukrył w 3-ch grobach na cmentarzu prawosławnym w Lublinie. Za jego wskazówkami policja śledcza odkopała groby i wydobyła ukryte w nich pieniądze. Dzięki takiemu zakończeniu dochodzeń skarb państwa odzyskał sumę zgórą 15.000 zł. Sprawa sfałszowania dowodu osobistego na imię Tadeusza Mazurka również uległa wyjaśnieniu.
Władze sądowe lubelskie przekazały aresztowanych Drabarka i Kamińskiego Sądowi Okręgowemu we Lwowie. Tu w dniu 28 listopada roku 1927 zapadł wyrok, skazujący Drabarka na 2 lata więzienia, a Kamińskiego na 1 1/2 roku.
Źródło: „Na Posterunku”, nr 48/1928, Antoni Sitkowski, nadkom. Centr. Służ. Śled. w Warszawie, zdj. NAC