Rozwaga i ostrożność niczem nie uchybia odwadze cz. 1
Sprawa zachowywania przez policjantów należytych środków ostrożności przy wystąpieniach przeciw przestępcom — jest stale żywotna. Kwestja ta stała się jednak ostatnio szczególnie żywotną wobec kilku wypadków, w których niezachowanie wskazanych ostrożności przypłaciło kilku policjantów życiem. Skłoniło to p. komendanta głównego do wydania specjalnego w tej mierze rozkazu (Nr. 555), którego szersze omówienie będzie celem niniejszego artykułu.
Trzy główne przyczyny są powodem niezachowywania przez policjantów należytych ostrożności w poszczególnych wypadkach wystąpień przeciwko przestępcom: lekceważenie niebezpieczeństwa, obawa narażenia się na zarzut małoduszności, wreszcie niewiara w celowość i skuteczność każdego nowowprowadzonego środka ochronnego.
Lekceważenie niebezpieczeństwa może wypływać z tylu najróżnorodniejszych pobudek, że wyczerpujące omówienie ich jest niemożliwością. Z konieczności więc trzeba poprzestać na kilku najważniejszych, najbardziej typowych.
Z pośród tych pobudek najbardziej za sługującą na wytknięcie jest bezmyślność. Dotknięty nią policjant pada ofiarą dlatego, że przy zetknięciu się z osobą podejrzaną nawet nie próbuje zadać sobie trudu ocenienia, czy sytuacja nie zawiera w sobie znamion niebezpieczeństwa.
W pobliżu tej zupełnej bezmyślności pomieścić należy niedocenianie niebezpieczeństwa. Polega ono na tern, że policjant zdaje sobie sprawę z pewnego niebezpieczeństwa, sądzi jednak błędnie, że nie jest ono na tyle wielkie, abymiał zgóry zastosować większe środki ostrożności.
Trzecim ważnym czynnikiem, wpływającym na niezachowywanie przez policjantów należytych ostrożności przy wystąpieniach przeciw osobom podejrzanym, jest otrzaskanie się z niebezpieczeństwem, pewnego rodzaju przytępienie wrażliwości na tym punkcie, wywołane powszedniością tego rodzaju zjawisk w służbie policyjnej. Jest to zrozumiałe: policjant, który raz po raz spotyka się podczas patrolowania z różnymi podejrzanymi osobnikami, który na porządku dziennym ociera się o ludzi, wśród których mogą być najniebezpieczniejsi złoczyńcy — z biegiem czasu może w pewnym stopniu zobojętnieć na to ciągłe niebezpieczeństwo, skoro ono może być ukryte za każdym przydrożnym krzakiem, w każdej mijanej chałupie, na każdym zakręcie drogi, w każdej gromadce najspokojniejszych z wyglądu ludzi. Pewne stępienie wrażliwości jest tu więc zrozumiałe. Wszystko to jednak nie upoważnia do zupełnego zobojętnienia, które w gruncie rzeczy nie jest niczem innem, jak lekkomyślnością.
Zarówno wspomniana bezmyślność jak i niedocenianie niebezpieczeństwa, jak wreszcie nadmierne zobojętnienie na niebezpieczeństwo — jest to właśnie ten brak przezorności i to lekkomyślne lekceważenie niebezpieczeństwa, które omawiany przez nas rozkaz kwalifikuje jako „smutną w skutkach nieudolność".
Jest wreszcie czwarty ważny czynnik, wytwarzający lekceważenie niebezpieczeństwa. Jest nim bezmyślna brawura. Ta właściwość charakteru, staje się poważną wadą w specjalnych warunkach służby policyjnej, gdzie według omawianego przez nas rozkazu „zasadniczym rysem policjanta powinna być niezachwiana odwaga, rozumnie wspomagana należytą rozwagą", gdzie obowiązek roztropnego męstwa ma panować nad zbyteczną brawurą.
Obawa narażenia się na zarzut małoduszności wynika zazwyczaj z mniemania, że właściwem jedynem znamieniem odwagi jest niezważanie na niebezpieczeństwo. Oczywiście, że zdarzają się wypadki, które wymagają takiego zupełnego nieliczenia się z niebezpieczeństwem. Są to jednak wypadki wyjątkowe. W normalnym biegu rzeczy, w codziennej walce z przestępstwem odwaga musi przybrać inny charakter, bardziej powszedni.
Według współczesnego rozumienia rzeczy prawdziwie odważny jest ten, u kogo ta właściwość charakteru nie wypływa wyłącznie z uczucia, ale jest w równym stopniu wynikiem wyrozumowanej ambicji, poczucia obowiązku, które nie pozwalają cofnąć się w obliczu pierwszego lepszego niebezpieczeństwa, nie pozwalają uchylić się małodusznie od tego niebezpieczeństwa, ominąć je w niegodny sposób, które nakazują stawić mu czoło w miarę sił i możności. Tak pojęta odwaga przestaje być nieobliczalnym, odruchowym porywem uczuciowym, a staje się wyrozumowaną ambicją przeciwstawienia się niebezpieczeństwu, trwania w jego obliczu, a wreszcie przezwyciężenia, uniecestwienia niebezpieczeństwa. Tak zaś pojęta odwaga nietylko że nie wyklucza, ale nawet wymaga zastosowania należytych środków ostrożności.
Na tych przesłankach opierał się omawiany rozkaz, stwierdzając, że „zachowanie przy wystąpieniach roztropności, przestrzeganie nakazanej przepisami ostrożności, stosowanie celowych środków ostrożności — niczem nie uchybia temu, kto je stosuje; roztropność i ostrożność nietylko nie jest zaprzeczeniem odwagi, ale przeciwnie — podnosi jej wartość, jako wypływającej nie z odruchowego impulsu, a ze świadomego poczucia potrzeby".
Źródło: „Na Posterunku”, nr 11/1928, J. Misiewicz, nadkom. Kom. Gł. P. P., zdj. NAC