Nieco o znaczeniu w śledztwie drobiazgów
Przy rewizji wogóle czy rewizji osobistej w szczególności uwaga przeprowadzającego rewizje jest zazwyczaj skierowana na zgóry przewidywany przedmiot czy ślad. Jest to o tyle niebezpieczne, że niekoniecznie dowód przestępstwa może się ujawnić w postaci zgóry przewidywanej.
Jeśli naprzykład rewiduje się kogoś podejrzanego o skrytobójcze trucicielstwo, to niekoniecznie dowód winy może się tu ujawnić w postaci woreczka, pudełeczka czy flaszeczki po truciznie, jest bowiem rzeczą bardzo prawdopodobną, że sprawca dla zatarcia śladów wyrzucił te przedmioty; jest natomiast możliwe, że morderca w oczekiwaniu na sposobną chwile nosił się z tą trucizną przez jakiś czas i że wskutek tego proszek trujący, obtłukując się w opakowaniu nawet względnie szczelnem, usypie się choćby w minimalnej ilości do kieszeni i zmiesza z pyłem kieszeniowym czy przylgnie do podszewki. Wprawdzie rewidujący cząsteczek tych golem okiem nie dostrzeże, ale za to oko biegłego, uzbrojone w mikroskop, z największą łatwością rozezna typowe kryształki arszeniku pomiędzy innemi badanemi cząsteczkami.
Ilekroć więc zachodzi możliwość, że pył z kieszeni, portfelu, portmonetki, brud w scyzoryku, plamy na ubraniu czy bieliźnie i tym podobne napozór drobiazgi mogą mieć znaczenie dla śledztwa, należy je pieczołowicie zabezpieczyć i przekazać do zbadania biegłemu. A jak wielkie znaczenie mogą mieć tego rodzaju drobiazgi dla udowodnienia winy sprawcy, niechaj służą następujące dwa przykłady z praktyki chemika sądowego C. J. van Ledden-Hulsebosch” z Amsterdamu, ogłoszone przezeń drukiem w „Archiv ftir Kriminologie” (rocznik 1919).
W pewnej hurtowni chemikaljów spostrzeżono pośród świeżego zapasu flaszek z balsamem peruwiańskim jedną flaszkę rozbitą i jedną wypróżnioną. Prawdopodobnie miała miejsce kradzież. Podejrzenie padło na parobka, który nie cieszył się dobrą opinją i na którego spodniach roboczych, poniżej kolana, spostrzeżono ciemno-bronzową plamę, prawdopodobnie pochodzącą ze skradzionego balsamu. Plamę te pokazano van Leddenowi, aby zbadał czy pochodzi ona z balsamu, czy też z krwi, jak to parobek utrzymywał. Badanie wykazało, że rzeczywiście plama pochodzi z krwi, która z wewnątrz przeciekła nazewnątrz i poplamiła nogawkę. Chemik jednak, jako doświadczony ekspert sądowy, postanowił spodnie zbadać także i w innym kierunku, skoro miał je już u siebie w laboratorjum. W tym celu wywrócił kieszenie na drugą stronę i pendzelkiem zebrał jak najstaranniej wszystkie cząsteczki pyłu, jaki przylegał do podszewki. Skrupulatne badanie wykazało obecność mikroskopijnie małych kuleczek rtęci i drobniutki proszek z liści herbacianych. Okoliczność ta kazała chemikowi zwrócić kierownikowi przedsiębiorstwa uwagę na posiadany zapas rtęci i herbaty. Zbadano ilość tych artykułów i nadspodziewanie stwierdzono w nich znaczne braki. Parobek, wzięty w krzyżowy ogień pytań, przyznał się do kradzieży nietylko tych artykułów, ale i owych dwu flaszek balsamu i wielu innych chemikaljów oraz lekarstw, których śladów przy przestępcy nie znaleziono.
W drugim wypadku do pewnego sklepu mleczarskiego, znajdującego się również w Amsterdamie, dokonano włamania. Poza zrabowanym towarem oraz pieniędzmi skradziono również dwie kauczukowe pieczęcie biurowe. Do jednej z nich używano tylko farby czerwonej, do drugiej zaś fjoletowej. Policja ujęła rzecz w swe ręce dla przeprowadzenia dochodzeń, a centrala rozesłała do wszystkich swych podległych biur szczegółowe telefonogramy fakcie. W dniu następnym doprowadzona do jednego z urzędów policyjnych osobnika podejrzanego o jakieś drobne przestępstwo i poddano go oględzinom. Przeprowadzający rewizję funkcjonarjusz nie znalazł wprawdzie przy podejrzanym nic specjalnego, jednak mając zawsze na uwadze konieczność szczegółowego badania wszystkiego, co dotyczy podejrzanych, zainteresował się podszewką kieszeni badanego zauważył, że jest ona w paru miejscach poplamiona jakąś farbą czerwoną i fjoletową. Mając zaś świeżo w pamięci treść telefonogramów z ostatnich 24 godzin, zestawił rezultat swoich obecnych badań z treścią meldunku o włamaniu do sklepu mleczarskiego i kradzieży pieczęci i — powziął podejrzenie co do współudziału badanego we włamaniu i kradzieży pieczęci, mimo że osobnik badany zapierał się tego kategorycznie i wykazał nawet pozorne alibi. Przesłano podszewkę van Leddenowi do chemicznego zbadania. W rezultacie ekspertyza ustaliła ponad wszelką wątpliwość identyczność chemiczną farby na podszewce z farbą poduszek, jakiej używano do zwilżania skradzionych pieczęci. Przestępca powędrował do kryminału. Choćby tylko z tych dwu przykładów wyłania się wniosek, że rewizja powinna być jak najszczegółowiej przeprowadzana i to we wszystkich możliwych kierunkach, choćby pozornie omijała właściwy jej cel. Zawsze warto zadać sobie trochę dodatkowego trudu, bo osiąga się często nadspodziewanie niewspółmierne korzyści. Wielokrotnie może nas spotkać zawód, ale jeden dobry wynik opłaci wszystkie ujemne.
Źródło: „Na Posterunku”, nr 22/1928, zdj. NAC