Cesarz i król cz. 2
O piątej zagrała trąbka na śniadanie. Król połknął litr czarnej kawy, zjadł ze dwa kilo błotnistego razowca i poszedł na zbiórkę.
Po dwugodzinnym marszu, kompanja legjonistów przybyła na miejsce przeglądu i ustawiła się na lewem skrzydle oczekujących już na placu oddziałów austrjackich. Oficerowie, sprawiwszy szyki, czekali na przyjazd cesarza. Mróz szczypał wiarę w nosy, policzki, uszy, a nawał do obciągniętych wełnianymi rękawiczkami rąk dobierać się poczynał. Żołnierze przestępowali w miejscu z nogi na nogę, tupiąc i stukając obcasami. Niewyspany Król zauważył, że niektórzy oficerowie i żołnierze mają przypięte na piersiach medale waleczności. Nie namyślając się długo, wyjął wygrane w karty dwa medale zawiesił je też na piersiach.
Upłynęło jeszcze z pół godziny, gdy wystawione na szosie czaty dały znać, że nadjeżdża cesarz. Padła komenda. Jak struny wyciągnęły się szeregi. Z samochodu wysiadł cesarz Karol I w towarzystwie pękatego jak beczułka niskiego generała. Z reszty samochodów wysiadło kilku oficerów sztabowych. Twarze i oczy żołnierzy zwróciły się w prawo, komendant zdał raport.
Cesarz w niebieskawym płaszczu, podbitym ciemnem futrem, z postawionym do góry kołnierzem, szedł wzdłuż szeregów wolnym krokiem. Czasem zatrzymał się, gdy ujrzał oficera, coś mówił, podawał mu rękę i szedł dale]. Zbliżył się wreszcie do kompanji legunów.
- Szturmowa kompanja polskich legjonistów — objaśnił po niemiecku dowodzący grupą pułkownik.
- Patrz, kajzer — szepnął któryś legun, wyciągnięty na baczność.
- Deste dobyli tu medajlu? — zapytał cesarz, zatrzymując się przed dowódcą kompanji legjonowej.
Szereg miejscowości, pod któremi walczył młody porucznik Czapliński, zdawał się nie mieć końca w jego ustach.
- Brawo!—podał rękę oficerowi i poszedł dalej.
Udekorowanych żołnierzy wypytywał się podobnie, lecz ręki im nie podawał. Widział to wszystko Król, stojący na końcu frontowej linji.
- Destedobyli tu medajlu? - zatrzymał się cesarz przed Królem.
- Rafajłowa, Zielona, Pasieczna, Nadwórna, Mołotków, Kirlibaba—recytował Król miejscowości, gdzie brał udział w bitwach, aż w rozpędzie zakończył Ober-Scherautzem, nazwą wioski, w której ostatnio kwaterował.
- Also medajlu dobył Ober-Scherauiz?—pytał cesarz, któremu ta niemiecka nazwa, w dodatku usłyszana na końcu, utkwiła widocznie najbardziej w pamięci.
Królowi przypomniało się „zwycięstwo” karciane w Ober-Scherautz dzisiejszej nocy i sczerwieniał ze strachu.
Cesarz wyciągnął rękę, by go poklepać po ramieniu, lecz w tym momencie Król też wyciągnął odruchowo prawicę. Coś jakby wahanie na moment w oczach Karola I-go, później uśmiech i...
Cesarz Austrji dziękował Królowi, andrusowi warszawskiemu, uściskiem dłoni za jego waleczność „w bitwie” pod Ober-Scheraut.
Źródło: „Na Posterunku”, nr 22/1928, Jan Drużba, zdj. NAC