Aktualności

Katastrofa „Titanic’a” w 1912 r. cz. 1

Data publikacji 12.04.2022

W poniedziałek 15 kwietnia 1912 r. wstrząsnęła całym światem cywilizowanym wieść o zatonięciu transatlantyckiego parowca angielskiego linji White-Star — „Titanic’a“. Bezprzykładna ta w dziejach żeglugi morskiej katastrofa wydarzyła się ze statkiem, który odbywał swoją pierwszą podróż i miał pobić wszelkie osiągnięte do ówczesnego czasu rekordy szybkości.

Był to kolos o 45.000 ton pojemności, posiadający wszelkie najnowsze urządzenia tech­niki i zaopatrzony w doskonałą stację radjotelegraficzną oraz aparat do wysyłania sygnałów podwodnych. Pomieszczenia dla pasażerów wszystkich trzech klas były urządzone z komfortem, niemal z przepychem. Okręt posiadał luksusowe kabiny, sale gimnastyczne, boiska tenisowe, wspaniałe pokłady, baseny kąpielowe, salony reprezentacyjne, sale balowe, estrady teatralno-koncertowe, welodrom i t. d. i t. d. Każ­dy z czterech kominów był tak duży, że mogły przezeń przejechać swobodnie po dwa pociągi równocześnie. Na pokładzie znajdowało się około 2.500 ludzi, z tego około 1.000 załogi. Można sobie wyobrazić ile prowiantu musiano zgroma­dzić dla pasażerów i załogi. W kabinie poczto­wej znajdowało się 7 miljonów listów i przesy­łek pocztowych w 3.500 workach. Statkowi powierzono miljonowe wartości: same przesyłki jubilerskie w liczbie 29 oceniano na 56 miljo­nów funtów szterlingów (!!). Wśród pasażerów znajdowało się wielu ludzi o znanych i sławnych nazwiskach, a wiec John Jacob Astor, wnuk amerykańskiego króla hotelowego z żoną, mjr. Bult, adjutant ówczesnego prezydenta Stanów Zjedn. Tafta, król kolejowy Karol Hays, król miedziany Benjamin Gugenheim, bankier Wiedener z Filadelfji, powieściopisarz Futrelle, sędziwy apostoł pokoju Wiljam Tomasz Stead, stary Izydor Strauss, właściciel największych do­mów handlowych N.-Yorku, prezydent linji White-Star (której „Titanic" był własnością) Bruce Ismay oraz inżynier Rndrews, konstruktor „Titanic’a“.

„Titanic" wypłynął z portu rano 8 kwietnia 1912 r. Początkowo podróż odbywała się bez jakichś nadzwyczajności. W niedzielę dn. 14.IV okręt żeglował pod pełną parą po gładkiej jak stół i zimnej jak lód powierzchni morza. Nastała noc, szybkość okrętu wynosiła 21 węzłów na godzinę. Śruby okrętowe pracowały bez zarzutu, robiąc 78 obrotów na minutę. Ponieważ marzec i kwiecień jest okresem tajania lodów podbie­gunowych, które w olbrzymich odłamach spły­wają z prądami morskiemi ku południowi, ku ciepłym krajom, aby tam roztopić się ostatecz­nie, przeto „Titanic" spotykał na swej drodze takie zwały lodowe.

Ostrzegano przed nimi ko­mendanta okrętu, kap. Smitha, który to jednak zlekceważył, ponaglany o pośpiech przez prezesa linji okrętowej Ismaya. Ten za wszelką cenę chciał osiągnąć niebywały rekord szybkości i po­bić konkurencję wszystkich innych llnij okrętowych, francuskich i amerykańskich.

W nocy z niedzieli na poniedziałek wyda­no olbrzymi bal—na pożegnanie, za kilkanaście bowiem godzin spodziewano się przybić do N.-Jorku. Sala balowa rozbrzmiewała muzyką, tańcami i wesołością. Okręt prowadził pierw­szy oficer mr. Mudolock. I on niewiele trosz­czył się o góry lodowe nawet wówczas, gdy dyżurny bosman zameldował mu o zbliżającym się wielkim odłamie lodu, który wystawał z wody. Nawet kursu nie zmienił. Widać było, że żałował każdej minuty opóźnienia. Rekord szybkości musiał być osiągnięty!!! Kazał tylko zapalić re­flektory, które z oślepiającym blaskiem odbiły się od śnieżnej bieli lodowej i nagle zdrętwiał: bryła lodu wystawała z wody na jakieś 300 metrów, ponieważ zaś każda góra lodowa za­nurza w wodzie dziewięć dziesiątych części swej objętości, a tylko jedna dziesiąta wystaje ponad powierzchnię, trzeba zatem za wszelką cenę ominąć ją zdaleka. Tymczasem „Titanic" zbliżał się do przeszkody z przerażającą szybkością. Mr. Mudolock przekręcił rozpaczliwie koło sterowe, ale — było już za późno. W parę sekund na­stąpiło zderzenie. „Titanic" uderzył w podwodną cześć góry lodowej. Okręt, zbudowany z 45 miljonów kg. żelaza, zatrząsł się i stanął, pasa­żerowie jednak nie zauważyli prawie tego ude­rzenia, tak potężny był „Titanic" w swej masie. Jednak przód okrętu uległ kompletnemu zniszczeniu, pokłady przednie zdruzgotane, a czoło statku zmieniło się w jakąś bezkształtną masę żelastwa. Hermetyczne ściany okrętu i pokład główny popękane i porozrywane jakby były z tektury. Woda poczęła się gwałtownie, całemi strumieniami wdzierać do wnętrza. Na śródokręciu, gdzie bawiono się w najlepsze, od­czuto tylko lekki wstrząs, to też na zapytania pasażerów, oficerowie odpowiadali uspokajająco: „To bagatela, zderzyliśmy się z górą lodową, taki jednak okręt jak „Titanic" nie może zatonąć. To niemożliwe". Zabawa więc powróciła do pier­wotnego tempa.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 17/1928, zdj. NAC

  • RMS "Titanic" gotowy na pochylni do wodowania
Powrót na górę strony