Zwyczaje wielkanocne w Polsce cz. 2
Święcone dawniej i dziś. Dzisiejsze zastawy świąteczne, poświęcane przez kapłana w Wielką sobotę, nawet w tym rzadkim wypadku, kiedy bywają obfite, kosztowne, wystawne i przemyślnie urozmaicone, są nader słabem odbiciem tego, co ongiś — zwłaszcza w XVII i XVIII w. — bywało. Niezwykła zasobność, barwność i dekoracyjność dawnego polskiego święconego, znana nam obecnie tylko z opisów, porywa jakimś swoistym urokiem i rozmachem. Nie raz: ona tak i nie wywołuje niesmaku, jaki budzić w nas musi owa rozrzutna, nieopatrzna obfitość i wystawność kuchni codziennej oraz rozpusia kulinarna, jaka rozwinęła się w Polsce w dobie rozpoczynającego się upadku, dochodząc do najwyższego szczytu w nieszczęsnej epoce saskiej i streszczając się w znanej dewizie tych czasów: „Za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa!"
Wystawność najuroczystszych nawet bankietów przewyższały jednak tradycyjne biesiady świąteczne, a zwłaszcza świetna i ciągnąca się przez dni szereg, jedyna w swym rodzaju, uczta wielkanocna.
Jak wyglądał stół bogatem staropolskiem święconem zastawiony? Odtworzę go w krótkim opisie, opierając się na starych pamiętnikach.
Komnata, w której znajduje się zastawa wielkanocna, olśniewa przepychem. Na ścianach bogate obicia pociągają mile oko swą barwnością przedziwnie dobraną. Szafy różnokolorowem drzewem ozdobne, niektóre bogato rzeźbione, a wszystkie silnie okute i mocno zamczyste, pełne są mis różnorakich, kruż, puharów kryształowych i złotych i czar srebrnych. W środku pułapu zwiesza się ponad wielkim na sto osób zastawionym dębowym stołem pająk mosiężny, bardzo misternie wyrobiony. Kobierców, makat, opon wzorzystych — wszędy pełno. Potężne drzwi dębowe, zdobne w perłową macicę i heban, w rogu rozsiadł się pompatycznie piękny piec gdański z kafli, przeróżną farbą w orfy malowanych; światła wpada dużo przez szyby w oknach, na cztery łokcie szerokich, ze szkła weneckiego.
Na bieluśkim, niezwykle cienkim obrusie, pokrywającym jeden ze stołów zastawionych w podkowę, stoi sześć mis srebrnych, olbrzymich, wspaniałej roboty, a na nich wędzone mięsiwa wieprzowe. Na innych sześciu, również ogromnych, prosięta okrąglutkie, dzierżąca w pyszczkach chrzan pięknie fryzowany. Obok nich kiełbasy, co najmniej na cztery łokcie długie, dalej głowy wieprzowe, lukrem oblane, a wszystko to zręcznie przystrojone rzędami jaj święconych i pisanek różnobarwnych. Mięsiwo ze smakowitą powłoką tłuszczu w barwę różową wpadającego, nęci nieodparcie oko widza. Wpoprzek stołu, na wielkiej wyzłacanej tacy leży dzik w całej swej wielkości, nadziany kopą pardwi i przekładany głowizną. Po przeciwnej stronie zastawy rozłożyła się młoda sama o złoconych rogach i oczach z drogich kamieni.
Między misami rozmieszczono przemyślnie ku zabawie gości i przystrojenia zastawy—figury, z przedniego ulepione ciasta, a różne ucieszne historje wyobrażające. Tu Piłat wyjmuje kiełbasę z kieszeni Mahometa (Turcy, jak wiadomo,wieprzowiny nie jedzą i wina nie piją), tam Turczyn niewierny z gąsiora pociąga, ówdzie Żyd prosiaka z apetytem zajada. Dwunastu apostołów otacza Chrystusa, jeno Judasz w bok odwrócony, o zdradzie już najwidoczniej rozmyśla. Ponad głową Chrystusa, na druciku do pająka nieznacznie przywiązanym, unosi się anioł, jakby płynął nad głowami zebranych, a z ust jego, na białej wypisane wstędze, wybiegają słowa: „Resurexit, sicut dixit Alleluja". (Zmartwychwstał jak zapowiedział).
Na środku stołu uwagę Zwraca wysmukły, prześliczny baranek, z masła ulepiony, wielki jak żywa owieczka. Oczy jego niezwykle błyszczą, bo to dwa prawdziwe brylanty, duże, jak laskowe orzechy. Dalej lśnią na bieli obrusowej srebrne łódeczki, misternie rzeźbione, pełne najprzeróżniejszych cukrów. Obok tych kunsztownych cacek rozsiadły się butnie, na ogromnych tacach srebrnych, wyzłacanych, potężne kruże, w wielorakich kształtach, ze szczerego srebra wyrobione, które w swem wnętrzu miody stare kryją. Estetycznie ułożonem półkolem otoczyły je czary, bogato złocone, rozwijając się w bojowe szyki, bięgnące aż do przezornie w srebrnych koszach schowanych gąsiorów z winami najprzedniejszych gatunków. Przy mięsiwach stróżują — niby pachołkowie do usług gotowi — różnokształtne bańki srebrne, wyzłacane, octem i oliwą napełnione, a wśród nich barwną ciżbą tłoczą się misterne miski i miseczki i cudełka przerozmaite z korzeniami i przyprawami.
Źródło: „ Na Posterunku”, nr 13/1926, W. Biega