Zwyczaje wielkanocne w Polsce cz. 3
A na innem miejscu olbrzymiego stołu w pośrodku ciast przeróżnych, pyszni się wspaniały kołacz staropolski, obficie szafranem zaprawiony. Kształt ma owalny, a rozrósł się niepomiernie, bo jest na dwie piędzie gruby, a do ośmiu łokci objętości dochodzi. Przepyszna won tego dziwotwora ponad wszelkiemi innemi zapachami góruje. Lecz i pomniejsze kołacze przedziwnych wymysłów są pełne. Oto na jednym z nich wyżłobiono sadzawkę, napełnioną białym miodem. Rybki w niej pływają i kryją się nimfy, do których Kupido z łuku strzela, mierząc nie w serca, ale w błyszczące oczka z szafirów, turkusów i szmaragdów. Na innym kołaczu ustawiono srebrne naczynie, w którem fontanna z tokaju wytryskana po sadzawce łabędzie marcepanowe pływają. Nie brak i pięknego domku z porcelany, wokół którego tłumnie na koniach harcują damy i panowie ze smacznych pierników wyrobieni. I wyżły z ciasta ulepione przez lasek barwinkowy biegną, a za nimi dojeżdżacze. Aby męstwo przodków przypomnieć i ze strony gospodarzy nieustanną gotowość do obrony kraju przed najeźdcą podkreślić, zamieszczono zdała od innych figur kształtnego rumaka z przysmaków rozmaitych uczynionego, a przystrojonego w bogate siodło tureckie. Malownicza gęstwa kwiatów doniczkowych wiosennych, bujna zieleń rzeżuchy przystrajają tę zastawę.
Rzecz jasna, że tak wspaniałe święcone zastawiano tylko w pałacach magnackich i bogatych dworach wielkoszlacheckich. W zasobniejszych domach mieszczańskich występowano również z wystawnością niezwykłą, ale bez tego przepychu. Dworki drobnej lub mniej zamożnej szlachty musiały zadowalać się znacznie skromniejszą zastawą wielkanocną, ale zawsze obfitującą w mięsiwa i ciasta, zawsze dostatnią i zawsze w miarę możności, a nierzadko i ponad możność Wystawnie dekoracyjną.
Dyngus—gaik—kogutek—rąkawka. Dyngus, także śmigusem, śmigustem i śmigurstem zwany, jest odwiecznym polskim zwyczajem wzajemnego oblewania się wodą w drugim dniu świąt Wieikiejnocy, powszechnym zarówno u ludu wiejskiego, jak u mieszczan i szlachty. W dawnych czasach mężczyźni oblewali kobiety w poniedziałek wielkanocny, a kobiety mężczyzn we wtorek nazajutrz, co dotąd w niektórych okolicach lud kujawski uprawia. Dziś po miastach zwolennicy tradycji dyngusowych używają wody kwiatowej, na wsi natomiast rzecz tę załatwia się w praktycznie uproszczony sposób. Tam przy studniach, albo gdzie się dobra sposobność nadarzy, parobcy i dziewczęta całemi wiadrami wody wzajem się oblewają.
Do zwyczajów związanych z uroczystością Wielkiejnocy, należy również gaik, obchód ludowy, witający wiosnę, znany w różnych okolicach Polski pod nazwami gaj, gaik, maj, maik, nowe lato, nowe latko turzyce. We wtorek poświąteczny obnoszą dziewczęta po wsi całej gaik, to jest pęk zielonych gałązek, przystrojonych wstążkami, kwiatami, świecidełkami i dzwonkami, niekiedy z lalką na wierzchołku przywiązaną, mającą symbolizować królowę wiosny, śpiewając przytem specjalne pieśni, w każdej okolicy odmienne, lecz z pewnemi motywami stale się powtarzającemi. Otrzymują zato datki i odchodzą, życząc gościnnym gospodarzom doczekania nowego lata. W Krakowskiem obchód ten odbywa się w pierwszych dniach maja, a w niektórych innych stronach podczas Zielonych Świątek.
W wielu okolicach we wtorek po Wielkiejnocy chłopcy i podrostki obchodzą wieś z kogutkiem, ulepionym z ciasta zwykłego lub piernikowego, które pióra kogucie przystrajają. Czasami zamiast ciasta—używają do imitowania kogutka pustej dyni, zabawnie powyginanej, ozdobionej skrzydłami koguciemi i fantastycznym grzebieniem z czerwonego sukna. Wioząc swego kogutka na taczkach, wędruje wrzaskliwa gromada chłopaków od chaty do chaty z hałaśliwym śpiewem i jazgotem piszczałek, zbierając datki w naturze. Gdy się takie dwie gromady, czyli dwa kogutki, spotkają, to według nieodmiennie stosownego ceremonjału wybucha natychmiast zawzięta walka, w której wyniku zwycięzcy zabierają pokonanym wszystkie pochodzące ze zbiórki dary.
Oryginalnym zwyczajem wielkanocnym jest, zachowany wyłącznie tylko w Krakowie, obchód ludowy, nazwany rękawką. Corocznie we wtorek poświąteczny popołudniu udają się Krakowianie na mogiłę Krakusa i tłumowi biedaków rzucają bułki, chleb, pierniki, jabłka, orzechy i jaja gotowane. Dawniej mieszczanie krakowscy rozdawali biednym zebranym pod górą obfite resztki święconego. Obecnie piękny ten starodawny obyczaj wynaturzył się, przybierając groteskowe formy i służy raczej zabawie niż miłosierdziu. Rękawka utrzymała się jako pamiątka starożytnej polsko-słowiańskiej stypy pogrzebowej, czyli ugoszczeniu ludu, przybyłego na obrzęd pogrzebowy Krakusa i dla usypania mu potężnej mogiły. W czasach przedchrześcijańskich przodkowie nasi obchodzili na wiosnę zaduszki, wynosząc na mogiły pokarmy dla biednych, aby w ten sposób uczcić pamięć zmarłych. Po przyjęciu chrześcijaństwa wiosenne obchody umyślnie przeniesiono na dzień zaduszny w jesieni. I jedynie tylko w Krakowie, przez cześć i pamięć dla jego legendarnego założyciela Krakusa, piękny zwyczaj lechicki oparł się naciskowi kilkunastu wieków, przechowując się w postaci rozdawania ubogim święconego przy grobie znanego już dziś tylko z legendy bohatera.
Źródło: „ Na Posterunku”, nr 13/1926, W. Biega