Aktualności

Pies policyjny cz. 3

Data publikacji 28.04.2022

Gdy Gzyms po tygodniu zjawił się u inspektora, Kruczek nietylko nie przyjął kurczęcia z rąk Gzymsa, ale rzucił się na niego z całą psią zawziętością. Gzyms zupełnie zgłupiał, nie mogąc zrozumieć, dlaczego pies tak się nasrożył na niego.

Ale Kruczek wiedział, co robi. Wszak człowiek, który chciał go przejednać kurczakiem, pachniał Kiełbikiem. Strażak Kielbik często przesiadywał w kuchni pana inspektora z jego służącą Pelagją i równie często pijał w towarzystwie Gzymsa. W inteligencji psa te dwa osobniki skojarzyły się niemiłem pokrewieństwem. Kruczek nienawidził strażaka, gdyż dzięki jego natrętnej obecności w kuchni kucharka zaniedbywała psi apetyt i natarczywe skomlenie uspokajała albo kopnięciem, albo jakimś ochłapem nie do spożycia dla porządnego psa. Stąd niechęć do Gzymsa.

Kruczek sądził, wcale niegłupio, że jeśli jeszcze malarz będzie przychodził do pokoju, gdy już strażak zagląda często do kuchni, on— Kruczek, zginie z głodu. Strażak widocznie nie kochał psów, bo nie zważał na jego skomlenie. Gzyms musiał też być złym człowiekiem, bo czuć go było strażakiem. No, proszę! Czy nie miałem racji, twierdząc, że Kruczek był psem tresowanym i mądrym?!

W dodatku przecież to było to samo kurczę, o którego kości napróżno skamlał wczoraj w kuchni. Przecież to był taki sam ptak, jak tamte, które mu pachniały pod małym psim noskiem, kiedy strażak całował Pelagję. I nigdy nie dostał ani kawałeczka! A teraz Gzyms ma czelność traktować go tym kurczakiem? Bez czelność!

O, Czytelnicy! Smętnie kończy się ta historja, choć zaczęła się tak wesoło. Inspektor ani przez chwilę nie przypuścił, że pies ma rację. Przeciwnie, sromotnie wyrzucił za drzwi ujadającego zwierza. 1 nawet podrzucił go pogardliwie, choć nie boleśnie, nogą. Natomiast Gzyms, czerwony ze wstydu, trzęsącemi się rękami zawijał nieszczęsne kurczę, w starą gazetę. Było mu przykro i nie śmiał podnieść oczu na inspektora.

Na ulicy Gzyms z pasją rzucił ptaka jakiemuś wałęsającemu się psu. Ten, zdumiony tak hojną i nieoczekiwaną ofiarą, podwinął tylko ogon i z pachnącem pieczystem w zębach oddalił się szybko, nawet nie szczeknąwszy w podzięce.

Malarz Gzyms, w duszy poeta, z przekonania zaś pijak, powlókł się dalej, pełen goryczy i niechęci do świata.

Źródło: „Na Posterunku”, nr 21/1928, Juliusz Wirski, zdj. NAC

  • Pies w domu
Powrót na górę strony